Rzeką Muzyki płynie ostry spór [wideo]
Niezwykle popularny cykl koncertów na wodzie się zmienia. A towarzyszy temu poważny konflikt.
To był hit. Cykl koncertów na wodzie prowadzonych przez firmę PHU MAT Rzeka Muzyki w 2014 i 2015 roku przyciągał dziesiątki tysięcy słuchaczy. Artyści, którzy występowali na statku Jantar, byli zachwyceni - i miejscem i frekwencją. Impreza w ubiegłym roku została nawet uznana za jedno z najciekawszych wydarzeń lata.
Czyj był ten pomysł?
Ta bańka pękła jednak w lutym 2016 roku, kiedy miasto Bydgoszcz - finansujące wydarzenie - wysłało zapytania ofertowe do innych agencji koncertowych. Ostatecznie Rzekę Muzyki 2016 będzie realizowała firma Scena Studio Jacka Pawlewskiego, a nie - jak do tej pory - PHU MAT, czyli Waldemar Matuszak i jego córka Dominika. Miasto tłumaczy to troską o finanse publiczne (wybrana w tym roku oferta była najtańsza), Matuszakowie natomiast czują się oszukani. Dlaczego? - Bo to my stworzyliśmy koncepcję tych koncertów - mówi Dominika Matuszak. - Od wielu lat realizujemy podobne przedsięwzięcia, a do Urzędu Miasta z takim pomysłem zwróciliśmy się już w 2011 roku. Mamy na to dokumentację. Wtedy jednak nie było na taki cykl budżetu.
Matuszakowie ponownie zwrócili się do urzędu z propozycją koncertów na wodzie w 2014 roku. Udało się. - Mamy korespondencję mailową z panią Mirelą-Jaros-Klimińską, koordynatorką biura promocji UMB, z której jasno wynika, że to był nasz pomysł - podkreślają Matuszakowie. - W niejasnych okolicznościach później mail z naszą koncepcją, którego do niej wysłaliśmy, trafił do prezydenta Bruskiego, przerobiony jednak na pierwszą osobę liczby pojedynczej i podpisany nazwiskiem pani Jaros-Klimińskiej a nie naszymi.
Sama nazwa „Rzeka muzyki” budzi wątpliwości. Urzędnicy rok po rozpoczęciu koncertów zastrzegli ją w urzędzie patentowym. - A mamy dokumenty, z których wynika, że nazwę wymyśliła bydgoska fundacja Rozruch, która organizowała imprezę o takiej nazwie przed laty - mówią Matuszakowie.
Rzeka z burzy mózgów
Ratusz twierdzi jednak, że ta powstała w zaciszu urzędowych murów. - Została wymyślona w trakcie burzy mózgów i w tajnym głosowaniu pracowników wydziału promocji miasta zyskała najwięcej głosów - odpiera Anna Strzelczyk-Frydrych z UMB. - Nikt nie zgłaszał do tej pory żadnych zastrzeżeń, ani sprzeciwu.
A co urząd na zarzut przywłaszczenia sobie pomysłu koncertów w takiej formule? - Ani miasto, ani żaden z pracowników urzędu nie rości sobie prawa do autorstwa scenariusza koncertów Rzeki Muzyki - odpowiada Strzelczyk-Frydrych. Sam pomysł natomiast, wg ratusza, jest własnością miasta.
Matuszakowie mówią, że jeszcze w grudniu ubiegłego roku zostali zapewnieni, że w tym roku również będą organizować Rzekę Muzyki. - Przygotowaliśmy więc 50-stronicową koncepcję, dogadaliśmy terminy z artystami, znaleźliśmy sponsorów, zmieniliśmy koncepcję, bo wiadomo było, że w tym roku koncerty nie będą grane z Jantara, tylko z budowanej przy Operze sceny - opowiadają. - Dopiero w lutym okazało się, że możemy całą naszą pracę wyrzucić do śmietnika.
- Państwo Matuszakowie zostali poinformowani, że miasto będzie kontynuowało cykl koncertów, nikt nie obiecywał, że to oni będą ją realizować - twierdzi Strzelczyk-Frydrych.
Matuszakowie zapowiadają, że jeśli sprawy praw autorskich nie da się załatwić polubownie, wkroczą na drogę prawną. Tym samym straszą ich urzędnicy.
To nie pierwsza w tym roku niejasna sytuacja związana z biurem promocji miasta. Więcej o tym i o szczegółach sporu o Rzekę Muzyki w poniedziałkowej „Pomorskiej”.