Rządzi filipowską gminą, śpiewa i bije rekordy w łowieniu szczupaków. Takiego wójta tylko pozazdrościć!
Od trzech lat rządzi filipowską gminą, a do tego czyta wiersze dzieciom, śpiewa, tańczy i bije rekordy w łowieniu szczupaków, kibicuje suwalskim siatkarzom Ślepska. Gdy podczas otwarcia przyszkolnego boiska wójtowie ościennych gmin, w garniturach, zasiedli na widowni Tomasz Rogowski – bo o nim mowa – stanął na bramce. W dresach i adidasach. Goście żartowali, że nikt nie ośmieli się strzelić mu gola, ale nie mieli racji. Bramka wójta była atakowana częściej niż konkurenta. – Nie liczę na taryfę ulgową – mówi Rogowski. – Ani na boisku, ani w urzędzie.
Na emocje, których z racji piastowanej funkcji nie brakuje ma swoje sposoby. Na przykład jesienią jeździ do lasu zbierać grzyby czy żurawinę. Jako pasjonat zajmuje się wędkarstwem. Nie stroni od akcji promujących gminę i wspierających tych, którzy akurat potrzebują przyjaznych gestów, był wraz z żoną na wszystkich 11 balach charytatywnych Onegdaj Dzieciom. Niedawno, wspólnie z ośrodkiem kultury i strażakami włączył się do akcji „Murem za polskim mundurem”, czyli zbiórkę darów dla tych, którzy strzegą naszych granic.
– Pokażmy im naszą, podlaską gościnność – apelował. – Pokażmy szacunek i wsparcie.
Tutaj żyję i chcę żyć
Tomasz Rogowski jest jednym z najmłodszych wójtów w regionie. I pierwszym rodowitym filipowianinem.
– Tutaj urodziłem się, ukończyłem szkołę podstawową, założyłem rodzinę i tutaj chcę żyć. Dlatego bardzo zależy mi na tym, aby gmina się rozwijała – mówi.
Jego rodzina jest dobrze znana w okolicy. Pradziadek i Dziadek pana Tomasza budował m.in. drogi brukowe, filipowski dom parafialny, a ojciec przez kilkadziesiąt lat woził mleko w miejscowej spółdzielni mleczarskiej. Z kolei mama była Dyrektorem GOK-u, radną powiatu, a następnie działała w Ośrodku Doradztwa Rolniczego. Do tego oboje rodzice mieli talent muzyczny i współtworzyli działającą do dziś Kapelę Ludową Onegdaj z Filipowa.
Najmłodszy w rodzinie Tomek, jak chyba wszyscy mali chłopcy w okolicy, marzył o mundurze. Chciał być policjantem albo strażakiem. Marzenie to spełniło się w niewielkiej części.
– Jestem druhem OSP ale wciąż nie mam munduru – żartuje wójt. – A mówiąc serio, nie jest mi potrzebny, ponieważ nie biorą udziału bezpośrednio w gaśniczych akcjach. Pieniądze zamiast na zakup mojego ubrania można wykorzystać na inne, bardziej przydatne cele, np. niezbędny sprzęt pierwszej pomocy przedlekarskiej.
Ale wróćmy do szkolnych czasów. Tomasz lubił sport, grał w szkolnym zespole siatkówki i to dobrze. Trudno się dziwić, że trener żywił nadzieję, iż chłopak wyląduje na Akademii Wychowania Fizycznego. Jednak los chciał inaczej.
– Grałem również w lokalnym klubie piłki nożnej Rospuda Filipów – wspomina rozmówca. – Najpierw byłem rezerwowym bramkarzem, a później podstawowym i nawet kapitanem drużyny.
Bieganie za piłką skończyło się wraz z kontuzją stawu skokowego.
W filipowskim urzędzie gminy pracuje prawie dwadzieścia lat, na różnych stanowiskach. Pracę rozpoczął jako opiekun dzieci w szkolnym gimbusie i szeregowy urzędnik. Następnie był podinspektorem, a w ostatnich latach – zastępcą kierownika Urzędu Stanu Cywilnego. Dzięki temu zna pracę od podszewki i wie jak usprawnić funkcjonowanie urzędu, by mieszkańcy nie byli odsyłani od drzwi do drzwi.
– Takich sytuacji u nas nie ma – staje murem za pracownikami. – Pracują tutaj fachowcy, empatyczni i wartościowi ludzie. Mam bardzo dobry zespół ludzi.
Piękne okolice ale...
Filipów to niewielka, przecięta wijącą się wśród pagórków i lasów Rospudą gmina. Typowo rolnicza. W przeszłości na jej terenie funkcjonowały dwa duże Państwowe Gospodarstwa Rolne – w Mieruniszkach i Garbasie Drugim. Po ich likwidacji ziemia poszła w prywatne ręce. A ludzie? No cóż, wielu klepało biedę.
W gminie zakładów pracy jak na lekarstwo. Największymi są Spółdzielnia Mleczarska Rospuda, szkoła czy urząd gminy. W pozostałych pracuje po kilka, góra kilkanaście osób.
– Mamy piękne tereny, czyste jeziora i lasy – zachwala Rogowski. – Wielu mieszkańców żyje z letników, powstało dość dużo kwater agroturystycznych. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.
Rzeczywiście, na brak walorów turystycznych gmina narzekać nie może. Ale włodarzy, do tej pory, miała różnych. Mieszkańcy co rusz pukali do naszych redakcyjnych drzwi skarżąc się na nich.
- Myślę, że każdy z nich miał swoją wizję i działał najlepiej jak potrafił – Tomasz Rogowski jest daleki od krytyki. – Inna sprawa, że zmiany następowały dość wolno.
Aby nadać im właściwe tempo, trzy lata temu, postawił wszystko na jedną kartę i wystartował w wyborach na wójta. Bez partyjnego poparcia, z grupą ludzi, którzy chcieli dla gminy więcej i szybciej. Konkurencja była duża, bo zgłosiły się, aż łącznie cztery osoby. Wśród nich dwoje przełożonych Rogowskiego – urzędujący wójt i sekretarz. Nie trzeba być wróżką, by wiedzieć, że gdyby przegrał, mógł stracić posadę w urzędzie. Ale tak się nie stało, bo wygrał. Czym przekonał mieszkańców? Jeden z nich, prosząc o zachowanie nazwiska do wiadomości redakcji mówi, że zapałem i pracowitością.
– Uczciwy jest, a błędy - no cóż - popełnia każdy - dodaje.
Wójt do rady gminy wprowadził tylko trzy szable. Za mało, by spokojnie realizować swoje plany.
– Współpraca z radą układa się bardzo dobrze, wszyscy działamy dla dobra mieszkańców – przekonuje. I dodaje, że nie zawsze musi zgadzać się z radnymi, bo każdy ma prawo do swoich pomysłów.
Ale zdaniem naszych rozmówców tak kolorowo wcale nie jest. Najlepszym przykładem może być ostatnie posiedzenie rady, podczas którego przewodniczący próbował zablokować ustawową podwyżkę pensji włodarza.
– Pomysł, by uruchomić żłobek też nie wypalił – podpowiada mieszkaniec Filipowa. – Podobno radni nie wyrazili na to zgody.
Rogowski na ten temat rozwodzić się nie chce. Za to chętnie opowiada o tym co dzięki współpracy z radnymi zrobić się udało.
Uwija się jak w ukropie
W filipowskiej gminie sporo się dzieje, a przykładów nie trzeba daleko szukać. Kilka dni temu nastąpiło uroczyste otwarcie użytkowanego od roku mieszkania wspomaganego dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Takich lokali w województwie podlaskim uruchomiono tylko pięć. I jedno właśnie w Filipowie, które powstało jako pierwsze w województwie podlaskim.
– One dają szansę na przygotowanie niepełnosprawnych do dojrzałego, samodzielnego życia, kiedy zabraknie im rodziców– cieszy się rozmówca.
W pierwszym roku powstało 10-cio godzinne przedszkole, do którego uczęszcza 25 dzieci, rodzice są bardzo zadowoleni, mogą bez problemu pracować, a ich pociechy są w bardzo dobrych rękach.
Kilka tygodni temu cieszył się też z rządowej kasy otrzymanej na inwestycje wodno-kanalizacyjne i na modernizację hydroforni w Czarnem oraz uliczek w centrum Filipowa (Jordyka, Bema, Olendry).
– Sprawne hydrofornie i wodociągi to jedna z najważniejszych dla nas spraw – tłumaczył. – Modernizujemy obiekty jeden po drugim. Aktualnie prace trwają w Filipowie, a ich zakończenie planujemy na wiosnę przyszłego roku.
Inna, nie mniej ważna sprawa to modernizacja i budowa dróg czy mostów. Wcześniejsi włodarze też w nie inwestowali ale głównie w szutrowe, które co chwilę trzeba było równać.
– Dopiero mój poprzednik zaczął kłaść asfalt – precyzuje wójt. – A my ten trend utrzymujemy.
W wakacje przekazano do użytkowania prawie 3-kilometrowy odcinek przez Szafranki i o połowę krótszy ale nie mniej ważny w Starej Dębszczyzny do Agrafinówki, również ponad 2-kilometrowy odcinek przez wieś Jemieliste – Tabałówka do wsi Nowe Motule, który będzie dokończony w przyszłym roku i wyniesie łącznie prawie 4 kilometry.
To trasy gminne, a droga wojewódzka łącząca Filipów z Suwałkami też wymaga bardzo pilnego remontu. W tej sprawie wójt i radni mówią jednym głosem. Do marszałka województwa, któremu droga podlega wysłali już nie jedno pismo proszą o rychłe rozpoczęcie prac.
– Modernizacja tej drogi przyniosłaby nam same korzyści – dowodzi rozmówca. – Przede wszystkim byłoby o wiele bezpieczniej.
Wybudowano nowy most na rzece Rospuda i planuje się budowę dwóch mostów na rzece Zuśnianka w Zuśnie.
Wójtowi marzy się jeszcze budowa mieszkań na wynajem i gazyfikacja gminy. Czy i jak szybko te marzenia zostaną zrealizowane, pokaże czas.
Wójt: Cudotwórcą nie jestem!
Tomasz Rogowski mówi, że najtrudniejsze w jego karierze były dni, gdy w jednej ze wsi, w pożarze domu zginęły cztery osoby.
– Byłem na miejscu – wspomina. – Ogromna tragedia, z której trudno otrząsnąć się do dziś.
Mniejszej rangi wydarzenia ale też wymagające zaangażowania to różnego rodzaju nawałnice czy awarie.
– Wójt pracuje na okrągło i wszędzie. Rozmawiam z mieszkańcami nie tylko w urzędzie ale też w sklepie, na drogach, na polu czy w lesie – dodaje z uśmiechem.
A w lesie Rogowskiego można spotkać dość często, zwłaszcza jesienią. Jest bowiem zapalonym grzybiarzem, wraz z mamą zbiera żurawinę.
– Moją pasją jest wędkarstwo – dodaje. – W tym zakresie mam nawet spore sukcesy. Dwa lata temu, w swoje urodziny, złowiłem ponad metrowego, ważącego 8,5 kilograma szczupaka. Dwukrotnie jako drużyna samorządowa zdobyliśmy pierwsze miejsce w zawodach z LGR -u
Nie kryje też sentymentu do siatkówki, nie raz gra z kolegami. Posiada nawet uprawnienia sędziego sportowego. A do tego czytał wiersze dzieciom, tańczył poloneza na filipowskim rynku, w pierwszą noc świętojańską w swojej kadencji przebrał się za Jana, a ostatnio na festynie śpiewał wraz z mieszkańcami piosenki żołnierskie.
– Angażuję się w różne projekty realizowane przez ośrodek kultury – przyznaje. – Chciałbym więcej ale brakuje mi czasu.
A co może obiecać mieszkańcom?
– Cudotwórcą nie jestem ale będę starał się zrobić jak najwięcej, by żyło się mieszkańcom gminy lepiej – zapewnia.