Rząd opanuje środowisko
Od 1 stycznia wojewódzkie fundusze ochrony środowiska mają zostać odebrane marszałkom. Ich budżety i nieźle płatne stanowiska będą zależeć teraz od woli ministra środowiska.
Trwa podjazdowa wojna Prawa i Sprawiedliwości z samorządami. Rząd już zdołał przejąć regionalne ośrodki doradztwa rolniczego i obsadzić swoimi ludźmi, a teraz do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy, na mocy którego to od ministra środowiska zależeć będzie obsada rad nadzorczych oraz zarządów w wojewódzkich funduszach ochrony środowiska.
Oficjalny powód: oszczędności. Obecne zarządy są w większości pięcioosobowe, a staną się najwyżej dwuosobowe, i to w największych funduszach, takich jak w województwie mazowieckim czy śląskim. Zmniejszy się też liczba członków rad nadzorczych z siedmiu do pięciu.
Oczywiście - trzeba to wyraźnie zaznaczyć - że i do tej pory WFOŚ był jednym z powyborczych łupów i stanowiska często rozdzielano według partyjnego klucza. Rzeczywiście nie ma potrzeby utrzymywać aż tak licznych zarządów, ale z drugiej strony nadzór na funduszami przejmie teraz rząd. Jest to kolejne ograniczenie marszałkom kompetencji i możliwości kreowania polityki w zakresie ochrony środowiska.
Bogate fundusze
Posłowie PiS nieraz już udowodnili w tej kadencji, że potrafią zmienić prawo w ciągu kilku godzin, a zatem można uznać niemal za pewnik, że uda im się przeprowadzić zmiany na tym posiedzeniu, a jeśli nie, to marszałek może zwołać jeszcze jedno posiedzenie - między świętami a Nowym Rokiem.
- W ustawie zmienia się tylko sposób wyboru rady nadzorczej funduszu oraz zarządu - wyjaśnia Elżbieta Derlak, dyrektor biura Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Toruniu. - Projekt ustawy jest już w Sejmie. Nie wymaga konsultacji społecznych, więc procedura legislacyjna będzie zapewne przebiegać szybko.
Projektowi nadano już numer i wyznaczono termin czytania - na 16 grudnia. Jest to ostatni dzień ostatniego posiedzenia Sejmu w tym roku.
Według projektu, w radzie nadzorczej na pięć osób tylko jednego kandydata wyznaczyć może sejmik województwa, wojewoda oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, a dwóch minister środowiska. Większość należy więc do kandydatów partii rządzącej. Marszałek będzie powoływał prezesa wskazanego przez radę i ma na to siedem dni, a jeśli tego nie zrobi, to rada sama dokona wyboru.
Jak jest w Toruniu
W toruńskim WFOŚ pracują 53 osoby. Zarząd jest 3-osobowy, a w radzie nadzorczej zasiada 7 członków.
Cały majątek (aktywa) Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Toruniu to 416,5 mln zł. W ubiegłym roku wpływy wyniosły 53,6 mln zł, zaś wydatki statutowe (w tym pożyczki, dotacje, bezzwrotna pomoc finansowa) 169,9 mln zł. Jak widać, jest to bogata instytucja samorządowa.
Ten i inne wojewódzkie fundusze ochrony środowiska zajmują się m.in. przeciwdziałaniem smogowi, zarządzaniem środkami europejskimi na ochronę środowiska i gospodarkę wodną, wspieraniem przedsięwzięć proekologicznych.
Kontrole w urzędach
Od miesięcy w urzędach marszałkowskich trwają kontrole prowadzone przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, które mają pokazać, czy środki unijne są wydawane przez marszałków w odpowiedni sposób.
- Projekt nie był konsultowany z marszałkami, więc trudno o jakieś stanowisko w tej sprawie. Jednak to my rozdzielamy fundusze na ochronę środowiska, a wygląda na to, że nie będziemy mieli wpływu na funkcjonowanie funduszu - komentuje na gorąco Beata Krzemińska, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
- Od 60 do 70 procent ustaw jest tworzonych przez PiS tylko po to, aby można było obsadzać stanowiska ich ludźmi - uważa Andrzej Kobiak, senator PO z Bydgoszczy, w poprzedniej kadencji członek komisji środowiska. - Widać, że w przypadku tej ustawy chodzi o to samo.
Rząd twierdzi, że samorządy wojewódzkie - w większości w rękach koalicji PO i PSL - celowo opóźniają inwestowanie. Z kolei eksperci uważają, że kontrole mogły po prostu „sparaliżować” samorządowców, którzy obawiają się ewentualnych akcji funkcjonariuszy CBA i zarzutów o niegospodarność.