Rząd docenia i honoruje, ale... tylko niektóre matki [FELIETON ARKADIUSZA KRYSTKA]
Premier Mateusz Morawiecki przedstawił projekt ustawy o emeryturach matczynych. Dostaną je osoby, które wychowały przynajmniej czwórkę dzieci, mają być płacone od 1 marca i wyniosą ok. 1000 zł. Skorzysta ok. 80 tys. osób. Bardzo dobry plan, ale czy sprawiedliwy...
Pani M. (jak mama) urodziła i wychowała czwórkę dzieci. Nigdy nie pracowała, poświęciła się rodzinie. Dostanie emeryturę matczyną (jeszcze raz podkreślę, że to bardzo dobre rozwiązanie).
Pani Iwona urodziła i wychowała czwórkę dzieci. Pracowała przed urodzeniem pierwszego dziecka i wróciła do pracy, gdy najmłodsza pociecha była już wystarczająco samodzielna. Zarobiła na swoją emeryturę i dlatego emerytury matczynej nie dostanie. Czy nie poświęciła się rodzinie?
Albo weźmy panią Jolantę. Urodziła i wychowała ósemkę dzieci. Czy nie zrobiła dwa razy więcej niż pani M.? Obie mamy dostaną tyle samo emerytury.
Dołączmy do tego grona panią Annę. Urodziła i wychowała dwójkę dzieci. Nigdy nie pracowała. Nie dostanie emerytury matczynej. Nie poświęciła się rodzinie? Nie zasługuje na docenienie i uhonorowanie?
Na to pytanie odpowiedź jest w uzasadnieniu projektu ustawy o emeryturach matczynych: „(...) ustawa ma na celu uhonorowanie i docenienie okresu wychowywania dzieci, (...) uhonorowania osób, które wychowały co najmniej czworo dzieci (...) regulacje doceniają trud wychowawczy rodziców w rodzinach wielodzietnych (...)”.
W niedawnej samorządowej kampanii wyborczej premier Mateusz Morawiecki pytał na wiecu w Sandomierzu: „A czy to, że jest 500 zł dla rodziny, to źle czy dobrze?”. Lud odpowiedział: „Dobrze”. „Czy to, że jest wyprawka dla dzieci w tym sezonie przedszkolnym, to źle czy dobrze?”. Lud odpowiedział: „Dobrze”.
Zapytam za premiera: Czy to, że uhonorowane i docenione za wychowanie dzieci nie zostaną matki, które wychowały jedno, dwoje, troje dzieci, i matki, które pracowały, to dobrze czy źle?