Rząd chce zarobić, zabierając emerytury SB
Może już w przyszłym roku wejdzie w życie ustawa zmniejszająca emerytury byłym funkcjonariuszom służb PRL i wojska. Ale dziś... nikt nic nie wie.
Już sam początek projektu ustawy zmniejszającej wysokość emerytur funkcjonariuszom służb PRL i wojska brzmi jak antyhitlerowska ustawa denazyfikacyjna: „IPN - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przekazuje organowi emerytalnemu informacje o przebiegu służby wskazanych funkcjonariuszy pracujących na rzecz totalitarnego państwa”.
Osoby wskazane przez IPN nie będą otrzymywać wyższej emerytury aniżeli wynosi średnia krajowa - około 2100 zł brutto. Komu zatem państwo obniży emerytury lub renty?
I tu pojawiają się problemy. W lipcu minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak mówił tylko o „funkcjonariuszach pełniących służbę w organach bezpieczeństwa PRL”, czyli o pracownikach Służby Bezpieczeństwa. To grupa około 3,5 tysiąca osób. Tymczasem ostatni projekt mówi już o 32 tysiącach funkcjonariuszy.
Tyle że nie wiadomo, o kogo może chodzić. O milicjantów pionu kryminalnego? Sprzątaczki w komendach MO, lekarzy MSW, urzędniczki?
- To jakaś paranoja - denerwuje się Jerzy Dziewulski, milicjant pionu kryminalnego, a później pierwszy antyterrorys-ta na Okęciu (jego zespół udaremnił kilkanaście ataków terrorystycznych). - W pierwotnej wersji obniżka emerytur miała dotknąć niezweryfikowanych na początku lat 90. funkcjonariuszy. Nikt nie ma prawa proponować, by ta ustawa dotyczyła też milicjantów. Były np. takie sytuacje - wydziały kryminalne nie miały wolnych etatów, więc wpisywano funkcjonariusza na etat SB, z którą nie miał później nic wspólnego.
Minister Błaszczak do jednego worka wrzucił „służby totalitarnego państwa” - funkcjonariuszy wywiadu i kontrwywiadu, żołnierzy Wojskowej Służby Wewnętrznej, Wojsk Ochrony Pogranicza itp.
Chcieliśmy zweryfikować założenia projektu ustawy u posłów PiS z regionu, jednak bezskutecznie. Nawet Zbigniew Sosnowski (PSL), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, nie potrafił wyjaśnić, kogo właściwie obejmie obniżka świadczeń. Tymczasem zgodnie z zapowiedzią, ustawa miałaby zostać przyjęta do końca roku, a niższe emerytury i renty wypłacane mają być od października przyszłego roku.
Poseł Krzysztof Brejza jest zdumiony faktem, że projekt Błaszczaka zakłada obniżenie emerytur i rent milicjantom, studentom prawa milicyjnej uczelni, a nawet sprzątaczkom. - Także straży więziennej i Straży Granicznej. Niemożliwe, by ta ustawa mogła w tej formie wejść w życie.
Natomiast Jerzy Dziewulski, oprócz elementów wendety PiS, dostrzega w projekcie aspekt finansowy: - Pierwsza wersja zakładała, że państwo zaoszczędzi na emeryturach 3,5 tysiąca byłych funkcjonariuszy około 120 milionów złotych rocznie. Wersja ustawy sprzed kilku dni to ponad pół miliarda złotych rocznie. Czysty zysk! A ilu funkcjonariuszy pracowało w SB rok, dwa, a później 25 lat w policji, często narażając życie? Nie pracowałem nigdy w SB, ale nie mogę się pogodzić z takimi idiotyzmami.
Minister Mariusz Błaszczak, zapytany w Polsacie, czy mniejsze emerytury będą otrzymywać np. lekarze, którzy pracowali w tym resorcie, odparł: - Nikt ich nie zmuszał, żeby angażowali się w działalność taką, która była związana z reżimem ówcześnie rządzącym. Byli funkcjonariuszami ówczesnego aparatu opresji.
- To niepojęte - denerwuje się Dziewulski. - To zwykłe łobuzerstwo. Nie można przy pomocy państwa dokonywać hucpy na funkcjonariuszach, którzy przeszli weryfikację organizowaną przez to państwo!
Zdaniem premier Beaty Szydło i szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, ta ustawa ma być realizacją hasła sprawiedliwości społecznej.