Ryszard Tadeusiewicz, profesor AGH: Profesorów uratowali kolejarze!
O metodach celowego niszczenia przez hitlerowców podczas II wojny światowej polskiej inteligencji napisano już całe tomy. Polska miała dostarczać wyłącznie niewykształconych robotników dla rolnictwa i przemysłu III Rzeszy, a inteligenci mogli tej polityce zagrażać. A jednak mądrość Polaków, także tych niewykształconych, prowadziła do działań, które ten narodowy skarb pomagały zachować. Opowiem o jednym takim dość znamiennym incydencie.
Gdy 1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie warszawskie, Hitler wydał rozkaz, żeby wymordować wszystkich mieszkańców Warszawy bez względu na wiek i płeć. Wykonując ten barbarzyński rozkaz, oddziały gruppenführera Heinza Reinefartha dokonały w Warszawie ogromnej liczby mordów ludności cywilnej. Najbardziej znanym wydarzeniem z tego okresu jest rzeź Woli, gdzie w dniach od 5 do 7 sierpnia 1944 roku systematycznie mordowano wszystkich mieszkańców, w tym pacjentów i personel trzech wolskich szpitali. Dokładnych danych nie ma, bo zwłoki zabitych były natychmiast palone, ale możliwe, że zamordowanych było nawet 65 tysięcy. Oczywiście zginęło wtedy także wielu polskich naukowców, chociaż dokładnych danych brak.
Potem dowództwo walki z powstańcami warszawskimi powierzono Erichowi von dem Bach-Zelewskiemu. Na począt-ku dowodził zdalnie, bo rozkaz Heinricha Himmlera czyniący go dowódcą walki o Warszawę zastał go w Sopocie. On także ma na sumieniu zbrodnie wojenne, ale w sprawie powstania warszawskiego zachował się w porządku, bo jeszcze zdalnie, z Sopotu, w dniu 5 sierpnia, wydał rozkaz, żeby nie zabijać cywilnych kobiet i dzieci. Potem, 12 sierpnia, von dem Bach rozszerzył swój rozkaz i zabronił zabijania także cywilów mężczyzn.
Jak wszyscy wiemy, po 63 dniach walk powstanie warszawskie zostało zakończone. Von dem Bach w imieniu dowództwa niemieckiego podpisał 2 października 1944 r. w swojej kwaterze w Ożarowie akt zaprzestania działań wojennych w Warszawie. Teraz zgodnie z rozkazem Hitlera Warszawa miała zostać całkowicie zburzona, ale w tym celu trzeba było wypędzić z miasta wszystkich cywilów. Powstańcy poddali się na zasadzie prawa wojennego i zostali skierowaniu do obozów jenieckich, natomiast powstał problem, co zrobić z cywilami.
W czasie trwania powstania schwytani przez Niemców cywile kierowani byli do Pruszkowa do obozu przejściowego, który (ze względu na adres) nazwano Dulag 121. Tutaj też skierowano wysiedloną ludność cywilną Warszawy. Szacuje się, że było to ponad 50 tysięcy osób. W sumie z warszawskimi cywilami wyłapywanymi wcześniej podczas walk powstańczych przez obóz Dulag 121 przeszło 410 tysięcy warszawiaków. Oczywiście nie przetrzymywa-no ich w obozie zbyt długo, bo warunki były tam bardzo ciężkie - brakowało pomieszczeń i żywności - więc wysyłano ich transportami w głąb Rzeszy, najczęściej do ciężkich prac przymusowych. Ale dość często zgromadzonych w obozie cywilów wysyłano koleją do obo-zu koncentracyjnego Ausch-witz, gdzie wielu z nich poniosło śmierć.
Szczególnie zagrożeni wywózką do obozu byli polscy inteligenci, których Niemcy tępili przez cały okres okupacji. Administracja obozu Dulag, która generalnie nie radziła sobie z zadaniami, tym razem zadziałała sprawnie i wpakowano profesorów Uniwersytetu Warszawskiego oraz Politechniki Warszawskiej do wagonu, który miał ich zawieźć do Auschwitz - na pewną śmierć.
I wtedy zadziałali polscy kolejarze. W jednej z małych miejscowości na linii kolejowej biegnącej od Pruszkowa do Oświęcimia kolejarze cichaczem odczepili wagon z profesorami, umieścili go na bocznicy, a samym profesorom zapewnili bezpieczne schronienie u rodzin gotowych ich ukrywać aż do momentu wypędzenia Niemców.
I tak ocaleli!