Rynek, awaria - tego komunikatu w Katowicach już nie usłyszymy [LINIA CZASU, WIRTUALNY SPACER,WIDEO]
Wtorek, godzina 18. na placu Kwiatowym w Katowicach może nie ma tłumów, ale na drewniano-stalowych ławkach zasiada kilkanaście osób. Dziwne. Nie czekają na tramwaj, ani na załatwienie sprawy w urzędzie. Po prostu siedzą i spędzają czas - akurat zaświeciło słońce - czyli robią to, czego nikt na rynku w Katowicach od dziesięcioleci nie robił. Nie robił, bo co rusz środek placu przecinał tramwaj, a jak nie przecinał, to z ustawionych tu megafonów donoszono "uwaga, awaria".
Awaria rynku w Katowicach trwała całe lata. Niemoc przerwano w 2011 r., gdy przystąpiono do pierwszego etapu przebudowy centrum i wbito w rynek pierwsze łopaty. Na kilka dni przed minionymi świętami usunięto ogrodzenie rozstawione wokół placu Kwiatowego, jednego z trzech placów nowego rynku w Katowicach.
Plac otaczają dawny Dom Prasy, budynek urzędu i Dom Handlowy Zenit. Posadzka jest z granitu przywiezionego z RPA. Kaskadowa fontanna - z której woda spływa w kierunku dawnego Domu Prasy - obłożona jasnymi płytami marmurowymi z Hiszpanii, zaś schody wokół placu i obramowania klombów - z betonu architektonicznego - podświetlone na kolorowo. Drzew na placu jest 20, to egzotyczne surmie (podobne drzewa znajdują się przed archikatedrą w Katowicach). Ławek jest na placu kilkanaście, są z drewna i stali nierdzewnej, siedziska są też na schodach i klombach (w klomby wmontowano gniazdka elektryczne, możemy więc tu podładować laptopa). Małą architekturę placu uzupełniają kosze na śmieci, stojaki rowerowe i dwa szeregi kolumn świetlnych, które mają stanowić przedłużenie osi kompozycyjnej alei Korfantego.
Wśród ludzi na placu młodzi, pary, jest samotna staruszka i matka z wózkiem. Ktoś fotografuje widok na aleję Korfantego przez tryskającą z fontanny wodę. Choć ten plac to jeszcze niepełna odsłona, nadal niegotowego i od lat planowanego rynku (drugi plac to Teatralny, trzeci powstaje na przedpolu banku ING) ludziom się podoba.
Tym zwykłym, bo architekci, projektanci i urbaniści złorzeczą, że byle jak, że byle co, bez składu, ładu i pomyślunku. To też racja, plac raczej nie utonie w nagrodach architektonicznych, ale składu i ładu na katowickim rynku od lat nie było. Był za to rynek z największym przystankiem tramwajowym w aglomeracji. Teraz jest przestrzeń, za którą mieszkańcy tęsknili: zadbana, z ławeczkami, fontanną na środku, oświetlona, choć nadal niezielona, bo surmie, jeszcze nie zechciały się zazielenić.
Gdy przed trzema laty zapytaliśmy katowiczan zmęczonych już wówczas trwającymi wykopkami, o jakim rynku marzą, odpowiadali najczęściej, że takim z klimatem. Co mówią, gdy fragment rynku już jest?
Plac perłą architektury nie będzie, ale ludziom się podoba
Pan Marcin z księgarni Ars Catolica znajdującej się przy rynku przebudowę obserwuje od jej rozpoczęcia. Bardziej niż na, jak mówi przyzwoite efekty, zwraca uwagę na jej koszty - stratę klientów - które odczuli handlowcy z przebudowywanego centrum. Liczy, że po oddaniu placu Kwiatowego, do księgarni wrócą ludzie.
- W trakcie remontu wiele, zwłaszcza starszych osób omijało to miejsce, bo nie było tu jak dojść - wyjaśnia. Księgarnia remont przetrwała, za to wiele sklepików zniknęło z ulicy św. Jana, którą także remontowano w ramach przebudowy (ulicą poprowadzono tory tramwajowe w dwóch kierunkach, wcześniej były w jednym, a w drugim kierunku na ulicy Pocztowej).
Plac cieszy za to pana Marka, spotkaliśmy go, gdy robił zdjęcia w tym miejscu. Fotografował fontannę, dawny Dom Prasy i aleję Korfantego ze Spodkiem, bo taki widok rozciąga się z placu.
- Mnie ta przebudowa nie dotknęła jakoś specjalnie, wiadomo że tramwaje nie jeździły, ale ja mieszkam za Spodkiem, to i tak mam wszędzie blisko - mówił. Z domu do placu Kwiatowego ma spacerkiem kilkanaście minut. - Będę tu zachodził, byle się trochę zazieleniło - zapowiada.
Z rozgoryczeniem na plac spogląda za to Zbigniew Kalin, handlujący na rynku od pięciu lat kwiatami. Kwiaciarze przemieszczali się po rynku wraz z budowlańcami. Zanim ciężki sprzęt w 2011 roku wjechał na plac urzędowali po obu stronach biegnącego rynkiem torowiska. Gdy rozpoczęto zrywanie torów tramwajowych, przenieśli się bliżej dawnego Domu Prasy. Gdy ogrodzono teren pod plac Kwiatowy wywędrowali pod budynek urzędu przy Rynku 13, teraz, gdy plac oddano, osiedli w cieniu Domu Handlowego Zenit, tyłem do placu Kwiatowego i torowiska.
Zastanawiają się na jak długo. - Na pewno nam tu nie pozwolą zostać, kwiaty mają być sprzedawane tylko w pawilonach - mówi pan Zbigniew i pokazuje konstrukcję za jego plecami. Pawilony są trzy, oszklone od frontu, z bocznymi i tylnymi ścianami oraz dachem obsadzonymi roślinnością, gatunkami tak dobranymi, aby zielono było cały rok. W pięciu boksach w dwóch pawilonach będzie miejsce dla kwiaciarzy, trzeci pomieści kawiarnię, na placyku przed nim będzie można rozstawić ogródek gastronomiczny. Pan Zbigniew przyznaje, że do pawilonu bardzo by chciał.
Efekty przebudowy są, mało kto pamięta o jej kosztach
- Ale raczej się nie uda. Pamiętam jak raz startowałem w przetargu na wynajem lokalu, chciałem na kwiaciarnię, cena wywoławcza wynosiła 13 zł za metr, a ludzie tak podbijali, że stanęło na 65. To był, powiedziałem, ostatni raz, jak biorę w czymś takim udział - opowiada. Boksy w pawilonach miasto chce wynająć także w przetargach. - Nie będzie mnie stać, już teraz słyszałem, że na pięć boksów jest ośmiu chętnych. Co zrobię? Nie wiem, pójdę na bezrobocie, tu tak jest, syn też zaraz wyjedzie do Szkocji, córka już jest w Anglii - dodaje.
Gdy mowa o nowym sąsiedztwie denerwuje się Wacław Słaby, prezes katowickiego Społem, które jest właścicielem dwóch domów handlowych przy rynku Skarbka i Zenita. Do obu przed wielu laty ludzie przyjeżdżali z całej aglomeracji, oba uchodziły za niezwykle nowoczesne i eleganckie. Dziś po dawnej chwale śladów zostało niewiele.
- Cały czas tracimy na obrocie. Jak skończyły się prace przy Zeniecie, to rozkopana jest cała zachodnia pierzeja alei Korfantego od ronda do rynku i teraz traci klientów Skarbek i tamtejsi najemcy. Nie można tak długo prowadzić tak wielu inwestycji w mieście na raz. To samo, co z okolicami rynku, przecież stało się z ulicą 3 Maja. Ostatnio naliczyłem tam siedem pustych lokali, teraz słyszę, że to samo dzieje się na ulicy Kościuszki, gdzie przebudowa się skończyła. Najemcy nie wytrzymują. Takie remonty trzeba robić szybko i sprawnie - ocenia. Prezes ma żal do władz miasta nie tylko o przedłużające się remonty, ale i dlatego, że Zenita odgrodzono od rynku pawilonami handlowymi - na plac kwiatowy od tej strony się nie dostaniemy.
- Od strony urzędu plac wygląda, od naszej jest bariera architektoniczna, byłem w urzędzie, proponowałem, żeby zrobić przejście, ale nic z tego - przyznaje. Twierdzi, że to m.in. przez takie decyzje, że w Skarbku i Zenicie są sklepy z używaną odzieżą. W Zenicie zajmują całe drugie piętro, w Skarbku - trzecie. - Jeśli miasto zgadza się na budowę w centrum galerii handlowej, to wszystkie sklepy sieciowe uciekają tam. Też bym wolał, żeby u mnie było coś innego, ale nie ma ofert od najemców, zostali tylko ci z odzieżą używaną, niestety. Na 3 Maja też są cztery takie sklepy. Najemcy biurowi nie przyjdą, bo parkingu w okolicy nie ma - tłumaczy.