Rychard: - Kobiety to połowa elektoratu PiS [wideo, zdjęcia]
Rozmowa z prof. Andrzejem Rychardem, socjologiem PAN.
To chyba pierwszy od lat tak duży, oddolny protest?
Oczywiście, że tak. Jego skala bardzo mnie zaskoczyła. Może on mieć bardzo poważne konsekwencje dla życia publicznego i dla polityki. Nerwowość reakcji niektórych liderów PiS wynika w moim przekonaniu nie tylko z próby zdewaluowania tego protestu, ale również z pewnych problemów z intelektualną sprawnością. Politycy mają problem z możliwościami poznawczymi, gdy mówią o marginalności poniedziałkowych wydarzeń. Niewątpliwie jednak takich problemów nie ma lider PiS Jarosław Kaczyński, który jest jednym z wybitniejszych analityków wśród polskich polityków, ponieważ milczy, nie komentuje tych protestów. Wydaje się, że on dostrzega wagę tego protestu i jego potencjał przyszłościowy. Należy pamiętać, że PiS wygrało wybory nie tylko dzięki swojemu tradycyjnemu elektoratowi, ale również dzięki nowym wyborcom - młodym, wykształconym, niekoniecznie z małych miast. I to właśnie tych wyborców dotyczy konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, to oni mogą być uczestnikami takiego protestu. Dodam, że kobiety to prawie połowa elektoratu PiS.
Minister Witold Waszczykowski powiedział, że strajk kobiet to kpina.
Takie wypowiedzi tylko mobilizują uczestników takich protestów. To nie pierwsza i obawiam się, że nie ostatnia niezgrabna wypowiedź pana ministra.
"Wczorajszy protest był kpiną". W. Waszczykowski o ogólnopolskim "czarnym poniedziałku"
(źródło: TVN24/x-news)
Czy poniedziałkowe zgromadzenia mogą przemienić się w sformalizowany ruch?
Protesty pokazują obywatelski poziom zaangażowania Polaków. Być może to daleko idąca interpretacja, ale tak naprawdę w tym proteście chyba nie chodzi tylko o restrykcyjne prawo aborcyjne. To był generalnie protest przeciwko konserwatywnej modernizacji, zwrotu tradycjonalnego w kierunku bardzo konserwatywnego społeczeństwa. To sprzeciw wobec diagnozie stawianej przez PiS, że społeczeństwo potrzebuje kontrrewolucji kulturowej. Minione 27 lat wywarło wpływ na strukturalne przesunięcie polskiego społeczeństwa niekoniecznie wyłącznie na prawo, zauważamy raczej trendy modernizacyjne, sekularyzację i odchodzenie od tradycji.
Jak ocenia pan fakt, że protesty nie były organizowane przez partie?
Społeczeństwo postrzega to pozytywnie, politycy nie zawsze są mile widziani na takich wydarzeniach. Mimo to wiadomo, że uczestnicy tych protestów mają swoje sympatie polityczne, które są bliżej strony centrowo-liberalnej, niż konserwatywnej.
Kiedy będzie można powiedzieć, że protesty zakończyły się sukcesem?
W wymiarze praktycznym, wtedy gdy nie dojdzie do restrykcyjnej zmiany prawa aborcyjnego. Zaognienie sporu wokół tej sprawy to jest ostatnia rzecz jakiej chciałby Jarosław Kaczyński. Jestem tylko ciekaw na jaki koszt jest w stanie przystać prezes PiS, czy tym kosztem może być pozostawienie aktualnego konsensus w sprawie aborcji. Jeśli tak, to bez wątpienia byłby to sukces.
Rozmawiał Jakub Oworuszko
Incydent w Poznaniu
Po ogólnopolskim strajku kobiet szeroko komentuje się nie tylko jego skalę, ale też incydenty, które miały miejsce w kilku miastach. Do najpoważniejszych doszło w Poznaniu.
We wtorek w Sejmie politycy PO alarmowali, że podczas poznańskiego marszu doszło do pacyfikacji uczestników przez policję. Do medialnych doniesień odniósł się komendant główny policji Jarosław Szymczyk. - Funkcjonariusze odpowiedzieli interwencją na atak. Doszło też do próby odbicia zatrzymanych - tłumaczył. Jak relacjonował, grupa kilkunastu zakapturzonych i zamaskowanych ludzi rzucała w kierunku funkcjonariuszy kamienie, butelki i zapalone race. Pięciu policjantów jest poparzonych i rannych, jeden z nich musiał przejść operację twarzy. Szymczyk przekonywał, że policjanci interweniowali wyłącznie w odpowiedzi na atak. Zatrzymano trzy najbardziej agresywne osoby, a podczas próby doprowadzenia ich do radiowozu reszta grupy próbowała je odbić. - Był to jedyny moment, kiedy policja użyła siły - a konkretnie gazu pieprzowego - wyjaśniał.
Jak informował, zatrzymane osoby są znane służbom. - To dwóch mężczyzn w wieku 27 i 44 lat oraz 34-letnia kobieta. Są to osoby powiązane ze środowiskami anarchistycznymi, mające na swoim koncie przestępstwa przeciw funkcjonariuszowi publicznemu. Jak podkreślał Szymczyk, policjanci sprawdzają, czy zatrzymani brali udział w legalnej fazie zgromadzenia. - Jako pierwsi dokonali ataków na policjantów na ul. św. Marcin. To nie jest koniec zatrzymań osób - dodał komendant główny.