Rybak, syrenka, wielka miłość i ślimakowe schody na wieżę
Weneckie zaułki kryją wiele tajemnic i zaskakujących historii. Kamiennego serca trzeba dotknąć, żeby mieć szczęście w miłości.
Zapomnijmy o placu św. Marka, Campanille czy Pałacu Dożów. Do Wenecji warto się wybrać dla innych tajemnic.
To niezwykłe miasto kryje w sobie wiele niezwykłości ukrytych w zaułkach i miejscach, o których rzadko piszą w przewodnikach. Warto przyglądać się tubylcom. Jak choćby w bramie domu przy Sotoportego dei Pretti.
Od wewnątrz nad wejściem na kamieniu widać czerwone serce. W pierwszej chwili trudno je dostrzec, ale wskazuje je mały, może siedmioletni chłopczyk, który z tatą przechodzi przez bramę.
- Poczekaj, muszę dotknąć, żeby mieć szczęście w miłości - wyrywa się ojcu i biegnie do bramy, podskakuje i dotyka dłonią serca, a potem całuje dłoń. Niezwykle wzruszająca scena, która zwraca uwagę na równie wzruszającą historię tego miejsca.
Legenda głosi, że mieszkał w tym miejscu rybak Orio. W czasie jednej z łowieckich wypraw usłyszał niezwykły głos wzywający pomocy. To syrena Melusina utknęła w sieciach i nie mogła się uwolnić. Rybak pomógł jej, ale ona skradła jego serce. Szczęśliwie odwazjemniła uczucie i choć nie była w pełni kobietą, wyszła za ukochanego, by stać się człowiekiem. Para doczekała się trójki dzieci, ale wtedy kobieta zachorowała i zmarła. Gdy rybak wrócił z połowu do domu, zobaczył na podłodze w kuchni węża. Zabił go, a wtedy okazało się, że to Melusina przybrała taką postać, żeby pomóc swojej rodzinie. Na znak tej tragedii i wielkiej miłości na kamieniu pojawiło się czerwone serce. Do dziś jest tam, gdzie kiedyś był dom rybaka.
Inną atrakcją są niezwykłe, schody ślimaka prowadzące na wieżę Palazzo Contarini del Bovolo. Ukryty wśród krętych uliczek dom trudno znaleźć, ale warto się natrudzić, by za kilka euro podziwiać niezwykłe widoki. Na dodatek w samotności, bo mało turystów tam dociera. Pełen bizantyjskich wpływów późnogotycki budynek to perełka architektury łącząca także styl renesansowy.