Rutka Laskier, Żydówka z Będzina, bohaterką zagłębiowskich kronik [WIDEO]
"Proszę wejść - Rutka zaprosiła Stasię ruchem ręki. - Rodziców nie ma. Jestem tylko ja i mój braciszek. Poczęstowałabym panią herbatą, ale nie mamy.- Mogę pani przynieść trochę herbaty - powiedziała Stasia.- Nie. Dziękuję. - Rutka podniosła głowę. - Dajemy sobie radę. Tylko tyle, że nie mamy herbaty. Proszę się rozejrzeć po mieszkaniu. Niczego tu nie niszczymy. Zresztą… wolelibyśmy mieszkać w naszym dawnym domu.(...)”.
Za miesiąc, 11 marca w będzińskiej Cafe Jerozolima, Zbigniew Białas, po raz pierwszy, oficjalnie przeczyta pierwsze fragmenty czwartego tomu swoich kronik zagłębiowskich. Po trzech powieściach o Sosnowcu, tym razem przeniesie nas do Będzina, w czasy okupacji. Takiej, jaką widziała ją czternastoletnia Żydówka, Rutka Laskier. O jej pamiętniku, po raz pierwszy, można było przeczytać 6 stycznia 2006 roku. Na łamach „Dziennika Zachodniego”.
Nie boję się trudnych okresów w naszej historii
Zbigniew Białas, z którym piję herbatę w Cafe Jerozolima, przyznaje - „bez podlizywania się” - , że impulsem do pisania powieści „Rutka”, był artykuł na łamach „DZ”. - Oczywiście znałem historię będzińskiej Żydówki i jej pamiętnika, było o niej przecież głośno. Ale tak naprawdę, długo zastanawiałem się, co będzie tematem mojego czwartego tomu zagłębiowskich kronik. Jedno co wiedziałem, to , że muszę iść za ciosem historii. „Korzeniec” dzieje się tuż przed I wojną światową, „Puder i pył” tuż po I wojnie, natomiast „Tal” dochodzi do 1939 roku. Jeśli podjąłem się tworzenia prawdziwych kronik, zgodnie z najważniejszymi momentami w historii Zagłębia, to gdybym poprzestał na historiach dziejących się przed II wojną światową, to by znaczyło, że albo jestem oszustem pisarskim, albo tchórzem i boję się tego tematu - mówi.
Wiedział więc, że opowieść będzie działa się w czasach okupacji. Długo jednak zastanawiał się, jaki wybrać motyw przewodni. Myślał o śmierci Zegadłowicza w Sosnowcu, o siedzibie Gestapo na Pogoni, tam gdzie w budynku filologii angielskiej pracował przez wiele lat. - I tak wokół tego chodziłem - mówi. Szukał tego przysłowiowego kafelka, z napisem A.Korzeniec, który znalazł w sieni sosnowieckiego domu. Szukał impulsu. Znalazł go na naszych łamach. Zdrada Sosnowca? Bynajmniej. - Nigdzie nie powiedziałem, że cmentarz małobądzki to granica moich zainteresowań. Tym bardziej, że Zagłębie w czasach II wojny światowej , funkcjonowało razem, getto było tak naprawdę będzińsko-sosnowieckie- przypomina.
Dorastanie na tle potwornej rzeczywistości
Kiedy przeczytał o planowanej rozbiórce przedwojennego domu, w którym mieszkała Rutka ze swoją rodziną, to był ten impuls. - Pomyślałem, że dom można zburzyć, ale najlepszym pomnikiem pamięci będzie powieść. A Rutce się to należy. Nie ukrywajmy - Zagłębie ma opisujące tamte czasy opracowania historyczne, regionalistyczne, dużo wspomnień Żydów. Ale czy przeciętny czytelnik czyta je z wypiekami na twarzy? Nie czyta. Ale powieść, zwłaszcza nawiązująca do konkretnych miejsc, to co innego - mówi.
I już wiedział, że potrzebny jest nie niszowy, regionalistyczno-edukacyjny projekt, lecz epicka powieść, która losy tej dziewczyny i kilkudziesięciu tysięcy ludzi, pokaże w taki sposób, że jak czytelnik to przeczyta, to powie :” ok, nie znowu o Holocauście, tylko normalni ludzie w tak trudnych czasach”. Powieść wzruszająca , ale nie sentymentalna, nie nachalnie edukacyjna. Obyczajowo- psychologiczna.
Pokażę to, co może boleć. Ale bez żółci, prawdziwie
Nie zamierza przepisać tego, co jest w jej zapiskach. Ani jednego słowa. - Chcę odtworzyć za to jej myślenie i jej życie. I najbardziej jest dla mnie interesująca ta niekompatybilność dwóch światów, emocji dorastającej dziewczyny i potwornej rzeczywistości wokół niej - mówi.
To będzie wielka, gruba powieść. A „Pamiętnik Rutki” , to tylko jeden, krótki zeszyt. Ale Białas wertuje oczywiście także inne wspomnienia o Będzinie z tamtych czasów, m.in. dziennik ks. Leona Stasińskiego - „Będzin, pierwsze dni wojny 1939”. - Dużo dają mi spotkania z ludźmi. Ważną dla mnie osobą jest pani Stanisława Sapińska, w książce po prostu Stasia, bo tak o niej już myślę (przechowała zapiski Rutki -przy.red.).Dziewczyna, która przychodzi do swojego dawnego domu, zajmowanego przez Żydów, aby tak naprawdę sprawdzić, co tam się dzieje. Między nią , a Rutką, rodzi się wyjątkowa więź. Też niezwykła w tamtych czasach - mówi Zbigniew Białas. Czy pan zna takie dziewczyny? Wszyscy mu zadają to pytanie.
- Rozumiem skalę trudności, bo nie jestem ani dziewczyną, ani młodym, ani Żydem, ani nie żyję w czasie wojny. Trudności do czwartego stopnia. Ale po pierwsze, pisarz ma wyobraźnię i intuicję. Po drugie, po „Korzeńcu” wszyscy mówili, że lepiej opisuję kobiety niż mężczyzn, więc trochę się mniej tego boję. I po trzecie, jeśli chodzi o psychikę, to mniejsza jest przepaść między mną i Rutką, niż gdybym chciał napisać o problemach dzisiejszych nastolatek - mówi.
A Holocaust? Antysemityzm? - W dzienniku ks. Stasińskiego jest historia o tym, jak hitlerowcy powiesili Żyda i Polaka. Żyda, bo podniósł cenę chleba o jeden grosz, Polaka, bo ukradł drut. Powiesili razem obu. Równych w statusie ofiar. To, że między ofiarami też działy się różne sytuacje jest oczywiste. Wiem, jak niektórzy reagują na takie historie. Ale ja nie jestem tak kontrowersyjny jak Olga Tokarczuk czy Szczepan Twardoch. Chociaż to tematy bolesne i pewnie się jednak komuś narażę. Mam jednak nadzieję, że jeśli opiszę historie Rutki bez zawiści, żółci to nawet jeśli pojawią się trudne momenty, to będę w stanie je wybronić.
Zbigniew Białas literaturoznawca-anglista, profesor nauk humanistycznych, prozaik i tłumacz. Urodził się w Sosnowcu. Autor trylogii sosnowieckiej - „Korzeniec”, „Puder i pył”, „Tal”. Powieść „Korzeniec” zdobyła Śląski Wawrzyn Literacki 2011 - nagrodę przyznawaną przez Bibliotekę Śląską w Katowicach oraz Zagłębiowską Nagrodę „Humanitas”.
Rutka Laskier (ur. 1929 w Gdańsku, zm. w sierpniu lub grudniu 1943 w KL Auschwitz-Birkenau) - młoda polska Żydówka z Będzina, która w ostatnim roku życia prowadziła pamiętnik, wydany dopiero 60 lat po Holocauście (kwiecień 2006), nakładem Dziennika Zachodniego. W prasie zagranicznej nazywana bywa czasem „polską Anną Frank”.