Ruszaj się, zrzuć parę kilo, a ciśnienie samo się obniży
Na nadciśnienie tętnicze choruje ponad 10 milionów Polaków. Jak walczyć ze zgubną chorobą, mówi prof. dr hab. Andrzej Januszewicz, kierownik Kliniki Nadciśnienia Tętniczego Instytutu Kardiologii w Warszawie.
Zmierzyłam sobie rano ciśnienie: 100/75. Ledwo żyję, a kawy nie lubię, więc mogę liczyć tylko na to, że ciśnienie podniesie mi szef. Pocieszam się, że gorzej mają ci, którzy już przekraczają normę.
Zdecydowanie gorzej. Nadciśnienie tętnicze to bardzo poważny problem, który dotyka ponad 10 milionów Polaków.
To więcej niż jedna czwarta rodaków, ale odnoszę wrażenie, że Polacy bagatelizują ten problem. Dlaczego tak się dzieje?
Jest kilka powodów, dla których nadciśnienie tętnicze jest na ogół niedocenianym czynnikiem ryzyka i bardzo często leczone nieskutecznie, albo w ogóle nieleczone. Z jednej strony nadciśnienie to choroba, którą trzeba traktować bardzo serio, ale z drugiej strony u większości pacjentów ta choroba nie daje konkretnych dolegliwości. Nie tylko przez całe miesiące, ale wręcz przez wiele lat może ona przebiegać bez istotnych objawów.
A jak nie boli, to znaczy, że nic się nie dzieje.
Oczywiście. Czasami też dolegliwości typowe dla nadciśnienia tętniczego przypisywane są innym czynnikom. Np. bóle głowy sami chętnie przypisujemy czynnikom pogodowym, a tymczasem często wynikają one z nadciśnienia. Z powodu samego bólu głowy ludzie jednak rzadko idą do lekarza.
Aparat do mierzenia ciśnienia, jak termometr, powinien być w każdym domu. Nawet dziecko musi z niego korzystać
Panuje powszechne przekonanie, że nadciśnienie mają ludzie starzy i otyli.
Niestety. Prawie w ogóle nie zakłada się, że może ono występować u dzieci, a także u młodych i bardzo młodych dorosłych, a więc w grupach wiekowych 16-18, 20-25 lat. Tymczasem występowanie nadciśnienia tętniczego w młodym wieku jest wysokie. Mamy dane z Kliniki Nadciśnienia Tętniczego i Nefrologii Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie na ten problem zaczęto zwracać uwagę w ostatnich latach. Badania prof. Mieczysława Litwina pokazały, że u osób od 15. do 20. roku życia nadciśnienie występuje równie często jak w wieku średnim czy podeszłym i stanowi odrębny problem. U wysokiego odsetka tych młodych wymaga już leczenia.
Czy ma to związek z innymi schorzeniami?
Niekoniecznie. W przypadku ciężkiego nadciśnienia tętniczego u osoby bardzo młodej zawsze trzeba ją poddać badaniom w ośrodku specjalistycznym - kardiologicznym lub nadciśnieniowym. W tej grupie wiekowej za taki stan może odpowiadać zwężenie tętnicy lub tętnic nerkowych, zmiana w nadnerczu. U dzieci i młodzieży mamy nawet kilkanaście przyczyn usuwalnych, które mogą powodować nadciśnienie.
Czy do nich należy również otyłość? To poważny problem w Polsce, mamy np. najgrubszych w Europie 11-latków.
Jest liniowa zależność pomiędzy rozwojem otyłości a stopniem rozwoju nadciśnienia tętniczego i częstości jego występowania. I odwrotnie: u młodego człowieka redukcja masy ciała o 2-4 kg ma wpływ na obniżenie o ok. 5 mm zarówno górnego (skurczowego), jak i dolnego (rozkurczowego) ciśnienia.
O ile młodych z ciężkim nadciśnieniem należy od razu skierować na badania do specjalistycznego ośrodka, to w przypadku łagodnego nadciśnienia, zanim zaczniemy terapię lekami, należy zastanowić się, co sam zainteresowany może zmienić w swoim trybie życia. Niestety dzieci i młodzież coraz mniej się ruszają, coraz mniej uprawiają sportów. Tymczasem wiadomo, że umiarkowane zwiększenie wysiłku fizycznego może znormalizować ciśnienie.
Umiarkowane, a więc nie chodzi np. o siłownię?
U młodej osoby nie wolno zalecać sportów intensywnych, a zwłaszcza ćwiczeń na siłowni, które przecież powodują bardzo silne wzrosty ciśnienia i generalnie są niezdrowe. Trzeba spojrzeć na stopień nadwagi i zdecydowanie ją zmniejszyć poprzez aktywność ruchową. Nie jest to jakieś szczególne poświęcenie. Wystarczy, by młody człowiek 3-4 razy w tygodniu mniej więcej 30 minut spędził na rowerze, pływalni, albo korcie tenisowym, a nawet na spacerze. Ważne, by działo się to regularnie, bo wszystkie lekkie sporty potrafią obniżyć ciśnienie krwi o kilka milimetrów.
Czy nadciśnienie jest chorobą dziedziczną?
Zdecydowanie tak. Nadciśnienie znacznie częściej występuje u dzieci, których rodzice - zwłaszcza jeśli dotyczy to i mamy, i taty - mają nadciśnienie. Specjaliści są zgodni, że dzieci i wszystkie osoby, które mają takich rodziców, powinny częściej robić pomiary kontrolne.
Niby prosta rzecz, ale obawiam się, że wiele osób tą radą się zdziwi.
To jest problem, bo niestety w naszym kraju pomiary ciśnienia wykonywane są bardzo rzadko. Często rozmawiam z młodymi kobietami, które trafiają do mnie na badania w kierunku nadciśnienia tętniczego, i okazuje się, że one nawet w ciąży czy po urodzeniu dziecka nie miały badanego ciśnienia. Zbyt rzadko też ciśnienie jest mierzone w szkołach, choć przecież problem dotyczy także dzieci i młodzieży.
Nie słyszałam, żeby w ogóle ciśnienie mierzono uczniom, bo wszyscy mają w głowie mit, że to problem dziadków, a nie wnuków.
W Warszawie jest sporo szkół, gdzie ciśnienie się mierzy. Prawda jest taka, że przynajmniej raz w roku powinno być ono mierzone każdemu, niezależnie od wieku.
To znaczy, że aparat do mierzenia ciśnienia powinien być w każdym domu tak jak termometr.
Właśnie tak - w każdym domu. Poza tym jest jeszcze jeden problem. U nas nie ma tradycji, że mierzenie ciśnienia jest elementem wizyty lekarskiej niezależnie od dziedziny medycyny. Tymczasem pomiar powinien być wykonywany zarówno u dentysty, jak i u ginekologa czy każdego innego specjalisty.
Jak w wykrywaniu i leczeniu nadciśnienia wypadamy na tle innych krajów?
Różnie. Bardzo dobrze postawiona jest prewencja i rozpoznawanie nadciśnienia np. w Niemczech, gdzie są całe programy poświęcone dzieciom i dorosłym. Dobrze jest w Wielkiej Brytanii i Francji, ale są też kraje UE, gdzie wykrywanie nadciśnienia tętniczego nie jest najlepsze np. we Włoszech, Portugalii, Hiszpanii. Polska odniosła przez ostanie 20-25 lat bardzo duży sukces w skuteczności leczenia nadciśnienia. Na początku lat 90. myśmy się wstydzili naszych danych, bo wtedy skutecznie leczonych było w Polsce 5-10 procent chorych. Obecnie w skuteczności leczenia - wynoszącej dwadzieścia kilka procent - zrównaliśmy się z krajami starej Unii. To bardzo duże osiągnięcie.
Co się do tego przyczyniło?
Kilka lat temu do ogólnoeuropejskich i polskich wytycznych wprowadziliśmy zasadę stosowania u każdego chorego pewnego zestawu stosunkowo tanich badań podstawowych.
Czy nadciśnienie tętnicze jest chorobą cywilizacyjną?
Tak, podobnie jak cukrzyca, to choroba, której częstość występowania nie maleje, a przeciwnie – wciąż rośnie. Kilka miesięcy temu na łamach pisma medycznego „Lancet” opublikowano badania wykonane na wielomilionowej populacji na przestrzeni blisko 50 lat. Pokazały one, że cukrzyca i nadciśnienie tętnicze są w zasadzie jedynymi chorobami XXI wieku, gdzie nie ma żadnej tendencji do zmniejszania częstości występowania.
Jaką strategię obrać w walce z nimi?
Z jednej strony ta walka jest bardzo trudna, a perspektywy mało optymistyczne. Do 2025-30 roku przybędzie bowiem co najmniej 300-400 milionów chorych. Ale z drugiej strony każdy narodowy program pokazuje, że jeżeli zaczniemy edukować zarówno pacjenta, jak i lekarza, to możemy gwałtownie zmniejszyć częstość nowych przypadków i zwiększyć skuteczność leczenia. W Kanadzie w rejonie Ontario skuteczność leczenia wynosiła ok. 20 procent. Po wprowadzeniu rządowego programu edukacyjnego, który objął kilkaset tysięcy osób, wzrosła do ponad 60 procent, czyli potrojono skuteczność leczenia. Podobny program w północnej Kalifornii sprawił, że podniesiono skuteczność leczenie do 80 procent.
Skoro prognozy mówią o przyroście nawet 400 milionów chorych, to znaczy, że jesteśmy skazani na nadciśnienie tętnicze i możemy tylko czekać, aż nas dopadnie?
Mamy wiele do zaproponowania osobom, które nie chcą rozwinąć u siebie nadciśnienia tętniczego. Każda modyfikacja trybu życia może je obniżyć. Wystarczy zacząć się ruszać i zrzucić parę zbędnych kilogramów. Jeśli schudniemy o 5 kg, to ciśnienie obniży nam się o 2-4 mm. Dołóżmy do tego rozstanie z paleniem papierosów i rozsądne spożywanie alkoholu, a w prosty sposób możemy uniknąć leczenia farmakologicznego, by naturalnymi sposobami znormalizować ciśnienie.
A jeśli - odpukać - na razie wszystko z naszym ciśnieniem w porządku i w następnych latach nie chcemy nim zawracać głowy naszemu lekarzowi, to co robić?
Szczególną uwagę powinny zwracać na siebie te osoby, których rodzice cierpią na nadciśnienie tętnicze. Warto też zapytać matkę lub sprawdzić w dokumentach medycznych, jaką mieliśmy masę urodzeniową. Okazuje się, że noworodki urodzone o czasie, ale z niską masą urodzeniową, czyli poniżej 3,5 kg, znacznie częściej mają nadciśnienie tętnicze już w czasie pierwszej dekady życia.
Bardzo ważne jest też, by ocenić, jaką ma się kategorię prawidłowego ciśnienia. Wyobraźmy sobie 20-25-latka. Lekarz mierzy mu ciśnienie, wychodzi 138/88 i słyszy, że jest w porządku, tymczasem to nie jest do końca prawidłowe. Co prawda jest ono niższe od 140/90, które wyznacza normę, ale ta młoda osoba w rzeczywistości jest w kategorii tzw. wysokiego prawidłowego ciśnienia i np. w USA zaliczona zostałaby do stanu przedciśnieniowego. Osoby o wysokim prawidłowym ciśnieniu są szczególnie narażone na rozwój nadciśnienia. Rozwija się ono u nich 4-krotnie szybkiej niż u osób o optymalnym ciśnieniu, czyli poniżej 120/80.
Osobom młodym zaleca pan dużo ruchu. Łatwo wysłać 20-latka na tenis, trudniej ze starszą osobą.
Wszystko zależy od stopnia wydolności fizycznej, stopnia uszkodzenia układu kostnego i zdolności do prawidłowego chodu. Osobom z zaawansowanymi zmianami w układzie kostnym wystarcza, by wykonywały regularnie delikatne ćwiczenia, np. poranną gimnastykę. Jeśli starsza osoba jest jednak w dobrej formie fizycznej, to nie ma żadnego powodu, by nie zalecać jej regularnych spacerów, pływania czy innego spokojnego sportu. Korzyści odniesie takie same jak osoba w młodym czy średnim wieku.
Poza tym trzeba pamiętać, że u osób 80-letnich, cierpiących na wiele innych chorób, wystarczy, jeśli ciśnienie górne doprowadzimy do poziomu 140-150 mm.
Mówiliśmy o tym, że powszechnie bagatelizujemy kwestię nadciśnienia. Na niektórych działa tylko strach, więc proszę postraszyć, panie profesorze: czym grozi nieleczone nadciśnienie?
Widzi pani tę książkę o grubości cegły? Opisuje ona wszystkie zagrożenia wynikające z nadciśnienia tętniczego. Najgorsze z nich to zawał mięśnia sercowego i udar mózgu. Do większości pacjentów w ogóle nie dociera, jakie są ich skutki dla jakości dalszego życia. Tymczasem udar mózgowy, który jest wynikiem nadciśnienia, to jedno z najbardziej traumatyzujących i ograniczających sprawność intelektualną i ruchową zdarzeń, które wprost prowadzi do kalectwa i inwalidztwa. 60 procent dorosłych Polaków kojarzy nadciśnienie tętnicze z udarem lub zawałem, ale nikt sobie nie zdaje sprawy, co to oznacza w życiu codziennym.
No to powiedzmy brutalnie: jeśli nie chcesz zostać kaleką lub warzywem, mierz ciśnienie, ruszaj się, dbaj o prawidłową wagę, a jeśli to nie pomaga - lecz się.
To bardzo dobra rada!