Ruski, ale i polski. Borneński Rudy 102 mocno stoi na cokole w centrum miasta
Na Ukrainie trwa wojna, w której pancerne siły obu stron decydują o przebiegu zmagań, tak jak na frontach II wojny światowej. Okazuje się, że czołgi, które niektórzy chcieli już odesłać do wojennego lamusa, wciąż liczą się na polu bitwy.
Sowieci - a potem Rosjanie - swoją broń pancerną darzą wielką estymą. Pamiątką po ich pobycie w Polsce nadal są liczne pomniki-tanki z czasów poprzedniej wojny. Tylko w regionie koszalińskim dwa czołgi T-34 stoją na postumencie w Drawsku Pomorskim, ten sam model - choć produkcji powojennej - zdobi skansen wojskowy w Szczecinku, a w Bornem Sulinowie reaktywowany obelisk wprost nawiązuje do pomnika, jaki przez kilkadziesiąt lat stał w bazie Armii Czerwonej. I - zwłaszcza w świetle rosyjskiej agresji na Ukrainę - wraca pytanie, czy czołg nie powinien z cokołu zjechać. Wprost do muzeum.
Borneński tank
Czołg czołgowi nierówny, choć dla laika słynny T-34, jaki stoi od roku 2010 na postumencie przy alei Niepodległości w Bornem Sulinowie, specjalnie nie różni się od tego z czasów, gdy była tu baza wojsk sowieckich.
- To czołg z działem kalibru 85 mm, wyprodukowany już w roku 1953, a sprowadzony z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie - precyzuje Dariusz Czerniawski, szef BKO w Bornem i znawca lokalnej historii. - Ten, który stał tu do roku 1992, był wersją z czasów wojny, z 76-milimetrową armatą. Niemal na pewno przeszedł szlak bojowy, zapewne z jednostką, która tu stacjonowała. Nic więc dziwnego, że Rosjanie traktowali go jak relikwię, to tu odbywały się przez dekady najważniejsze uroczystości.
Zaraz po wojnie w Bornem zainstalowała się 90. Gwardyjska Witebsko-Nowogródzka Dywizja Strzelecka, która potem wiele razy zmieniała nazwę. Dodajmy, że podobny pojazd zdobił także postument w pobliskim Kłominie, dawnym Gródku, gdzie także stacjonowała Armia Czerwona. I on zniknął - tak jak borneński czołg - gdy Rosjanie opuszczali Polskę.
Pan Dariusz ustalił dokładnie, kiedy to się stało, docierając do polskich oficerów odprawiających eszelony kolejowe opuszczające Szczecinek i Borne Sulinowo. W dokumentach zapisano T-34 jako eksponaty muzealne.
- Załadunek obu czołgów odbył się 2 kwietnia 1992 roku, następnego dnia na jednej platformie odjechały na granicę, do Brześcia - mówi historyk.
Tu ślad się urywa, ale można założyć, że gdzieś stoją do dzisiaj. Niewykluczone, że w Twerze, dokąd trafiły początkowo jednostki 6. Witebsko-Nowogródzkiej Dywizji Zmechanizowanej z Bornego Sulinowa.
A być może, w chaosie po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, z którego wyłoniła się najpierw Wspólnota Niepodległych Państw, a następnie Federacja Rosyjska, borneńskie czołgi trafiły gdzieś na złom.
- To można by ustalić, tylko kontaktując się z dawnymi żołnierzami radzieckimi, jacy tu służyli - uważa Dariusz Czerniawski.
Powrót czołgu
Przez 18 lat postument w Bornem stał pusty. Aż wreszcie w roku 2010 legendarny czołg T-34, dzięki któremu Rosjanie wygrali II wojnę światową, wrócił do leśnego miasteczka. Postument koło wyremontowanej wcześniej na cele edukacyjno-kulturalne dawnej izby pamięci przygotowywano na przyjęcie niecodziennego eksponatu kilka miesięcy.
- Stanął na nim T-34/85 o numerze seryjnym UBC 3628. Tego typu czołgi były produkowane w Polsce w Zakładach w Łabędach w latach 1953-1958 na licencji radzieckiej.
Słów kilka poświęćmy słynnej konstrukcji, którą w Polsce wszyscy kojarzymy z serialu „Czterej pancerni i pies”. To w T-34 „Rudym 102” Janek Kos i jego koledzy walczyli z Niemcami u boku czerwonoarmistów. Produkowano go w latach 1940-57 w imponującej liczbie ponad 84 tysięcy sztuk. W czasie II wojny światowej stanowił podstawę sił pancernych Armii Czerwonej. Jego zaletą była niezawodność, prosta konstrukcja i łatwa obsługa. Szerokie gąsienice ułatwiały poruszanie się grząskim terenie. Dzięki skośnemu pancerzowi i obłym kształtom wieżyczki, a także mocnej armacie był na początku wojny trudnym przeciwnikiem dla sił pancernych III Rzeszy.
Odpowiedzią był wyścig zbrojeń - Niemcy opracowali wzorowany na T-34 słynny czołg średni Pantera (PzKpfw V) i ciężki Tiger (PzKpfw VI). Odpowiedzią rosyjskich konstruktorów była wersja T-34 z działem o kalibrze 85 milimetrów i ze wzmocnionym pancerzem oraz seria czołgów ciężkich. Niemieckie czołgi były zasadniczo lepsze, ale na froncie liczyła się także liczba: radzieckie fabryki produkowały dziesiątki tysięcy tanich pojazdów bojowych, a niemiecki przemysł wojskowy nie był im w stanie dorównać.
Co dalej?
Oficjalnie nikt na razie nie ma planów usunięcia czołgu z postumentu przy alei Niepodległości. Borne Sulinowo żyje z turystyki militarnej i wojennej przeszłości miasta, więc raczej stara się pamiątki dawnych czasów eksponować, a nie je likwidować. Chociaż podczas tegorocznego, sierpniowego zlotu pojazdów wojskowych, zakazano paradowania w mundurach wojsk sowieckich.
W borneńskim ratuszu słyszymy, że T-34 to wersja powojenna, wyprodukowana zresztą w polskiej fabryce na licencji ZSRR. I przez lata - zanim trafił do muzeum - służyli na nim polscy żołnierze. Tak jak do dziś zresztą, bo spora część arsenału polskiej armii pochodzi jeszcze z czasów PRL. A nasze czołgi - w wersji T-72 - zostały przekazane Ukraińcom i już walczą z Rosjanami na froncie w Donbasie.