Szczupła, blondynka, 19 lat. Nikola z Krakowa zawróciła w głowie dwóm starszym od niej mężczyznom. Na tyle, że doszło między nimi do krwawej konfrontacji.
Pierwszy w Nikoli zakochał się Maciej. Zostali parą w maju 2018 roku. Były wspólne plany, fajne perspektywy, namiętność. Przez pół roku wszystko układało się znakomicie.
Płomienne uczucie niespodziewanie przerwał krakowski sąd, przypominając Maciejowi o jego obowiązkach. Temida brutalnie zdecydowała, że musi na moment trafić za kratki. To była konsekwencja wyroku za narkotykowe sprawki. 25-letni Maciek miał przez pół roku społecznie pracować 20 godzin miesięcznie, ale zaniedbał ten obowiązek, więc sąd zdecydował, że musi trafić na 68 dni za kratki. Dla Macieja to nie był pierwszy raz: już w 2015 roku, za identyczne zaniedbania, trafił do więzienia na 85 dni. Jednak teraz kara, choć krótsza, okazała się bardziej dotkliwa: oznaczała rozłąkę z ukochaną Nikolą.
Nowy chłopak
Czy Nikola odczuwała podobnie dramat przymusowej rozłąki? Można w to powątpiewać, bo szybko znalazła pocieszenie w ramionach Mateusza, 27-latka, który w tamtym czasie wydawał się jej ucieleśnieniem męskości, siły i odpowiedzialności.
Niedługo potem okazało się, że jej wrażenie było jednak mylne. W Mateuszu dominowały inne, bardziej mroczne cechy. Ujawniły się stopniowo, gdy w lutym 2019 roku nowy wybranek wprowadził się do mieszkania Nikoli i jej ojca.
Mateusz od początku nie krył zazdrości o dziewczynę, chciał ją mieć wyłącznie dla siebie. O takim związku mówi się: burzliwy, a o mężczyźnie: zaborczy. Mateusz stale dopytywał się o poprzedniego partnera, ale Nikola ucinała rozmowę, tłumacząc, że nie ma z Maciejem kontaktu, bo ten przecież siedzi za kratkami. Mateusz niezbyt jej wierzył.
Gdy już zadomowił się w mieszkaniu Nikoli, zaczął źle ją traktować. Tak źle, że na ciele dziewczyny pojawiały się siniaki.
Nikola udokumentowała obrażenia: wykonała zdjęcia i nakręciła filmik komórką. Pokazała je Maciejowi, gdy spotkali się po jego wyjściu na wolność, w grudniu 2019 roku.
Odżyły dawne emocje, płomienne uczucie znowu miało pożywkę, a Maciej nie krył, że jest gotowy odzyskać sympatię. Gdy ujrzał na zdjęciach i filmiku, co Mateusz zrobił jego ukochanej, krew się w nim zagotowała. Spędził z Nikolą cały dzień, a ona odsuwała podjęcie decyzji, którego mężczyznę wybrać: Macieja czy Mateusza.
Incydent na przystanku
Wtedy, 17 grudnia, spędzając dzień z byłym partnerem, musiała jednak dać znać obecnemu, co z nią. Czuła, że będzie draka, więc zastosowała taktykę uników. Powiedziała Mateuszowi przez telefon, że źle się poczuła, wiadomo, kobiece sprawy - i dlatego nie poszła do szkoły. Mateusz intuicyjnie wyczuł , że Nikola chyba coś piła - odpowiedzi partnerki nie były precyzyjne, nie dowiedział się, gdzie i z kim jest jego dziewczyna.
Chorobliwie zazdrosnemu mężczyźnie to wystarczyło. Uruchomił wyobraźnię i snuł wizje, co robi jego partnerka. Tym razem jego domysły były nawet bliskie prawdy - Nikola z Maćkiem rzeczywiście wysączyli pół litra wódki, a w takim stanie moralne hamulce rzadko działają.
Randkę z byłym partnerem przerwał ojciec Nikoli. Zadzwonił do dziewczyny, ponaglając, by wróciła do domu. Maciej postanowił odprowadzić ukochaną. Dyskretnie do kieszeni schował nóż. Wcale niemały, ostrze miało 21 cm długości. Nikola nie wiedziała, że były chłopak tak się uzbroił. Maciej był cały czas zdenerwowany widokiem zdjęć siniaków u dziewczyny. Rozhulały się w nim złe emocje.
Mateusz też dygotał z wściekłości, bo gdy wrócił po pracy do domu, nie zastał w nim Nikoli. Rozmowa telefoniczna tylko upewniła go w przeświadczeniu, że dziewczyna go zdradziła. Postanowił wyjść na spacer z psem dziewczyny, by się uspokoić. Opuszczając mieszkanie, krzyczał w obecności ojca Nikoli, że „wszystkich pozabija i ma tego dość”. Wiedział, że dziewczyna wraca do domu autobusem nr 123 i ruszył jej na spotkanie, na przystanek przy ulicy Dunikowskiego w Krakowie.
Faktycznie, dziewczyna i Maciej jechali tym autobusem. Kierowca i inni pasażerowie zwracali na nich uwagę, bo podchmielona para młodych ludzi zachowywała się głośno i wulgarnie. Maciej co pewien czas sprawdzał ręką ułożenie noża w kieszeni kurtki. Na miejsce dotarli około 18. Gdy wyszli z autobusu, Mateusz już czekał na nich na przystanku. Puścił smycz z psem i wdał się w kłótnię z Nikolą. Doskoczył do Macieja i rzucił w jego stronę pytanie: co robisz z moją dziewczyną?
Atak i obrona
Mateusz nie czekał nawet na odpowiedź. To jemu pierwszemu puściły nerwy. Podbiegł i zadał Maciejowi cios w twarz. Ten padł jak rażony piorunem, ale podniósł się i doszło do zwarcia obu walczących.
Kotłowali się na przystanku. Nikola krzyczała, usiłowała ich rozdzielić. Zapanował chaos. Pies wbiegł do autobusu. Kierowca interweniował i wyskoczył na zewnątrz, bo chciał, by walczący przestali się siłować. Gdy nie reagowali, zamknął drzwi pojazdu, ale wtedy jeden z pasażerów postanowił wyjść przez okno, więc kierujący jednak otworzył drzwi. W lusterku widział bijących się na przystanku, zaczął wzywać dyspozytora MPK, a ten powiadomił policję i pogotowie. Mateusz uzyskał przewagę w walce i usiadł na Macieju. Tyle że jego rywal już miał nóż w dłoni. Wbił go w udo Mateusza. Przeciął tętnicę.
Mateusz, brocząc krwią, ruszył na drugą stronę ulicy. Dostał się do sklepu i tam poprosił o pomoc. Dwie ekspedientki usiłowały tamować mu krew. Maciej nie ścigał rannego, krzyczał tylko na przystanku do pasażerów autobusu: On napadł moją kobietę.
To niby miało usprawiedliwić użycie noża. Słyszalne z oddali sygnały zbliżającego się radiowozu sprawiły, że para postanowiła się oddalić w głąb osiedla Kalinowego. Maciek po drodze wyrzucił nóż do jednego śmietnika, do drugiego zaś - zakrwawioną kurtkę.
Poszli do mieszkania Nikoli. Tam Nikola odebrała telefon od jednej z pasażerek autobusu. Kobieta mówiła, że ciągle jest tam jej pies. Numer Nikoli znalazła na obroży. Gdy dziewczyna poszła odebrać zwierzaka, została zatrzymana przez policję.
Nie dla damskich bokserów
Nikola podała nazwisko Macieja i jego adres. Ujęto go przed północą. Wyrwało mu się w obecności kryminalnych, że niczego nie żałuje i że „zrobiłby to jeszcze raz”. Podkreślał, że Mateusz bił Nikolę, a on „nie szanuje damskich bokserów”. Potwierdził, że ugodził rywala nożem i że chciał zabić. Potem, już podczas przesłuchania - gdy postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa - wycofał się z tego.
Zaprzeczał zarzutom podczas procesu. Krakowski sąd nie uwierzył Maciejowi, że ten tylko chciał pogadać z Mateuszem. O czymś innym świadczyło wzięcie i ukrycie noża. Zdaniem sądu Maciej dążył do konfrontacji i działań odwetowych za zachowanie Mateusza w stosunku do Nikoli. Nie dano mu wiary, gdy mówił, że musiał zaatakować Mateusza, bo to inaczej to on leżałby w kałuży krwi. Dopiero na rozprawie zaczął lansować tezę, że gdy Mateusz na nim siedział, to się zamachnął - więc on w ramach obrony koniecznej użył noża.
Mateuszowi sąd też nie uwierzył, gdy zaczął on opowiadać, że Maciej wykonał kilka zamachów nożem, mówiąc: Chodź, to ci pokażę. Nikt tego nie potwierdził, takich zachowań nie zarejestrowała też kamera w miejskim autobusie. Mało przekonująco brzmiały też słowa Macieja, że nie udzielał pomocy Mateuszowi, bo nie sądził, by mogło mu się stać „coś większego”. W końcu Maciej swojej rodzinie i ojcu Nikoli mówił na gorąco, że „prawdopodobnie zabił człowieka”.
Zdaniem sądu jednak nie kierował się chęcią zabójstwa, ale miał zamiar dać nauczkę Mateuszowi - stąd nóż. Chciał ukarania chłopaka za naganne zachowanie wobec Nikoli. Gdyby chciał zabić, mierzyłby w newralgiczne części ciała, powtórzyłby zadawanie uderzeń i kontynuowałby pościg za rannym - a tak się nie stało.
Skazanie i apelacja
Sąd uważa, że Maciej, mówiąc policjantom, że nie szanuje damskich bokserów, chciał tylko przedstawić się jako bezkompromisowy obrońca kobiety. Prezentował przy tym źle rozumianą postawę rycerską. To było dorobienie swoistej legendy do swojego nagannego czynu.
Okolicznością obciążającą dla Macieja było wyrażanie satysfakcji z zadania ciosu, za łagodzącą uznano wyrażenie żalu i przeproszenie pokrzywdzonego. Sąd dostrzegł przy tym, że to Mateusz pierwszy skoczył do ataku i zadał cios. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Macieja B. za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu na trzy i pół roku więzienia. Nakazał zapłatę pięciu tysięcy złotych za krzywdę i zakazał na pięć lat kontaktu z pokrzywdzonym.
W złożonej apelacji adwokat Macieja B. wnosi o jego uniewinnienie i wskazuje, że to Mateusz S. dążył do konfrontacji, wypowiadał groźby zabójstwa, opuszczając mieszkanie Nikoli i jako pierwszy znienacka zaatakował Macieja B. Uważa, że jego klient użył noża w obronie koniecznej lub najwyżej przekroczył jej granice. Teraz sprawą zajmie się więc Sąd Apelacyjny w Krakowie.