Rozrywka zamiast zadumy i pokuty
Uczniowie - szczególnie starsi - zamiast uczestnictwa w rekolekcjach wybierają często spotkania z kolegami, zakupy lub spanie do południa.
Tradycja przygotowywania się do Wielkanocy w szkołach ma już 24 lata. Specjalnym rozporządzeniem wprowadziło ją ministerstwo edukacji, dając trzy dni wolne od nauki. Czas ten - zgodnie z intencją ustawodawcy - przeznaczony ma być na pokutę i duchowe ćwiczenia, a lekcje przenoszą się ze szkół do kościołów. Uczniowie nie mają w tym czasie biologii czy polskiego, ale zobowiązani są uczestniczyć w rekolekcjach organizowanych przez parafie, w rejonie których działa dana placówka. Tyle teoria. W praktyce jednak bywa różnie.
- Mam problemy z matematyką i chemią. Do końca marca muszę zaliczyć te przedmioty, więc rekolekcje wypadają wyjątkowo dobrze. Trzy wolne dni przeznaczę na solidne kucie. W międzyczasie coś obejrzę, poczytam i wreszcie się wyśpię - z rozrzewnieniem mówi Agnieszka z X LO, które wielkopostną zadumę zaczyna 14 marca z parafią św. Jakuba.
W tym samym czasie rekolekcje szykują się w Zespole Szkół nr 14 przy ul. Hallera. Uczniowie mają mieć lekcje w szkole i zajęcia w pobliskim kościele (dla chętnych). Takie rozwiązanie nie podoba się szczególnie gimnazjalistom. - Podobno mamy pisać próbne egzaminy czy rozwiązywać testy. W innych szkołach młodzież sobie po prostu nie przychodzi i już - mówią.
Z przepisów wynika jasno, że w czasie rekolekcji w szkołach nie odbywają się zajęcia dydaktyczne. Nie oznacza to jednak, że nauczyciele mają wolne. W razie potrzeby muszą zapewnić opiekę dziecku, które nie jest katolikiem i nie uczestniczy w rekolekcjach. Czynne są też świetlice, w których najmłodsze dzieci czekają na powrót rodziców z pracy.
- Nikt, kto ma normalny etat, nie jest w stanie odebrać dziecka o 10.30 czy 11, bo wtedy kończą się zajęcia w kościele. Dziecko musi gdzieś przeczekać, aż matka czy ojciec skończą pracę - mówi mama 7-letniego Tymka z Rubinkowa. - Moje dziecko każdego dnia rekolekcji czekało na mnie w świetlicy do godz. 16. Niczym się to nie różniło od zwykłego dnia, gdy są normalne lekcje.
W ZS nr 10 przy ul. Bażyńskich rekolekcje odbywać się będą 7, 8 i 9 marca. Termin wyznaczyła sąsiadująca ze szkołą parafia Chrystusa Króla. Młodsze dzieci mieć będą zajęcia w kościele pod opieką katechetów. Starsi uczniowie nie poprzestaną jedynie na tym - będą ćwiczyć przed czekającymi ich w kwietniu egzaminami.
Największe problemy z obecnością na rekolekcjach są w szkołach ponadgimnazjalnych, które mają uczniów dojeżdżających. Ci często robią sobie wolne i tłumaczą, że uczestniczą w rekolekcjach w swoich parafiach. - Tego nikt nie sprawdzi, a my zyskujemy trzy dni wolnego. Można się ustawić z kumplami na pizzę albo pograć na konsoli - przekonuje licealista z „trójki” na Skarpie.
W toruńskim IX LO młodzież spoza Torunia stanowi ponad 60 proc. wszystkich uczniów. Nie ma się więc co dziwić, że frekwencja na rekolekcjach, które się już odbyły, nie należała do najlepszych. - W szkole byli wszyscy nauczyciele, organizowaliśmy też zajęcia dodatkowe i próbne matury. Problem w tym, że chętnych do korzystania z tej oferty było niewielu - tłumaczy Roman Szefler, dyrektor „dziewiątki”. - Nie mamy narzędzi, żeby zmusić uczniów do udziału w rekolekcjach. Choć obecność jest sprawdzana, to dojeżdżający zawsze mogą wytłumaczyć, że nie przyszli, bo mają swoją parafię i tam korzystają z nauk wielkopostnych.
Waldemar Gancarz, dyrektor ZSO nr 2 na Skarpie, z tegorocznych rekolekcji jest zadowolony. A wszystko przez to, że zmieniona została formuła. - Zajęcia odbywały się do godz. 12.20. Potem młodzież szła do kościoła. Docierało tam około 85 proc. uczestników zajęć w klasach, więc całkiem sporo - relacjonuje dyrektor. - Nie było zaburzenia szkolnego rytmu, lekcje się odbywały, choć w skróconej formie. To o wiele lepiej trafiło do uczniów.
Autor: (jwn)