Bielszczanie rozegrali świetny sezon i w nagrodę będą gościć w mieście znane kluby.
Zespół Bielska Podlaskiego z przytupem wygrał ligę. Ale demolka 5:0 w Kolnie z Orłem to tylko wyjątek od reguły. Mistrz rozegrał pod wieloma względami trudny sezon.
- Dzięki temu radość z sukcesu smakuje wyjątkowo. Kibice wiele lat czekali na tak grającą drużynę. Efektowną ale i skuteczną - mówi Sergiusz Zinowczyk, prezes Tura.
W pierwszych spotkaniach w rozgrywkach bielszczanie prezentowali jednak nierówną formę. Potrafili rozprawić się 8:0 z Hetmanem Tykocin, ale już w meczach z ekipami walczącymi o awans tj. Wissa Szczuczyn (1. kolejka) czy Dąb Dąbrowa Białostocka (6. kolejka) tracili punkty. Szczególnie mecz z ekipą z Dąbrowy Białostockiej był dla Tura wyjątkowy. Team z Bielska Podlaskiego nie dość, że przywiózł wyjazdową porażkę 3:4, to jeszcze wydarzenia pozaboiskowe sprawiły, że wrócił z ciężkim bagażem psychicznym.
Od tego starcia mistrz czwartej ligi grał jak natchniony. Nie przegrał do 18 marca, a po drodze m.in. odprawił w Grajewie - w świetnym stylu - kandydata do awansu, Warmię. Warto podkreślić też, że była to jedyna domowa porażka grajewian w minionych rozgrywkach.
- Graliśmy odpowiedzialną piłkę. Byliśmy uważni w defensywie i nie pozwalaliśmy sobie na potknięcia. Natomiast jak już w ostatniej fazie sezonu wyszliśmy na prowadzenie w wyścigu po trzecią ligę, to nie strąciliśmy się z niego do ostatniego spotkania. Wbrew pozorom nie było to łatwe, bo mieliśmy świadomość, że jak stracimy jakiekolwiek punkty, to Wissa - która grała w ostatnich meczach bardzo dobry futbol - na ostatniej prostej nas przeskoczy. Czuliśmy obciążenie, ale tym większy szacunek dla chłopaków, że sobie z tym poradzili - dodaje Bierżyn.
Zinowczyk nie ukrywa dumy z tego, że zespół którego jest właścicielem tworzą niemal wyłącznie miejscowi gracze.
- Właśnie teraz procentuje wielka praca, którą wykonują młodzi zawodnicy. Dzięki temu nie musimy się martwić o przyszłość. A wychowankowie z każdym sezonem doświadczenia będą mieć tylko więcej i to będzie procentować - opowiada Zinowczyk.
Na przełomie rozgrywek Tur musiał pokonać też różne problemy organizacyjne. Dzięki temu jest klubem stabilnym, a promotor uważa, że trzecia liga wcale nie musi być ich docelowym miejscem.
- To był zwycięski sezon na wielu płaszczyznach. Byliśmy pokorni. Nie myśleliśmy o awansie, dopóki nie wygraliśmy ostatniego spotkania. Ale to też sprawiło, że uwierzyliśmy w siebie. Pokazując miastu, że idziemy właściwą drogą i jesteśmy jego świetną promocją. Już przyjazd Widzewa Łódź czy ŁKS 1926 Łomża będzie wydarzeniem. Jednak marzy mi się awans do drugiej ligi. Będzie to kosztować dużo pracy, nie zawsze zależnej wyłącznie od nas. Ale ostatni plan kilkuletni przyniósł sukces, więc wierzę, że z kolejnym będzie podobnie - kończy Zaniewski.
Pewne natomiast jest to, że w przyszłych rozgrywkach za sterem Tura, jako szkoleniowiec, nadal będzie siedział Bierżyn.