Różne rytmy różnych ludzi, czyli o nerwach i spokoju...
Już niemal cały świat jest ze sobą skłócony, przyczyn jest coraz więcej, a może winę ponosi za to… rytm reakcji? Ludzie nie mogą się porozumieć, bo reagują w tak różnych rytmach, że się w tych reakcjach nie mogą spotkać. Może coś w tym jest! Tak niedawno denerwował się przecież Pan na tych łamach na Hindusów, że poruszają się jak w mazi?
To prawda, że nieraz się denerwowałem, bo nie mogłem się z Hindusami porozumieć. I nie ze względu na język, tylko na niemożność przewidzenia ich reakcji. Ale z drugiej strony, w oczach tamtych ludzi ktoś, kto się denerwuje, wygląda głupio. Bo oni nie wiedzą, o co chodzi.
A więc może sprawa jest głębsza? Nawet Włosi nie mogą tu być dobrym przykładem. Bo np. na Sycylii też jest wolny rytm reakcji. Nawet, jak cię „zarypią” na środku ulicy, to powoli, oni się nie spieszą. W Palermo wolno jadą autem, pozdrawiają się klaksonami, no ale Sycylia - to jest konglomerat różnych kultur: Europy, Afryki, a nawet potomków wikingów, którzy tu docierali przed wiekami.
Pamiętam, że miałem na Sycylii taką studentkę - 1,75 centymetrów wzrostu - z bardzo długimi, prostymi blond włosami. Rodowita Sycylijka… Ale skąd się taka wzięła? - pytałem. Przodkowie jej byli wikingami, powiedziano mi. Jak wikingowie się tam dostali? Opływając Hiszpanię, Morze Tyrreńskie, na Sycylię w tych skórach, łodziami…
Nie można sobie tego wyobrazić, choć w sensie filmowym to mogłaby być świetna scena!
Może ta różnorodność reakcji na czym innym polega? Nie na genach, a na warunkach życia?
Gombrowicz w „Dziennikach” pisał, jak rozpoznać Polaka, i to wszędzie: na ulicach Buenos Aires, ale też Paryża. I odpowiadał, że Polacy tak nerwowo rękami ruszają, tak „kręcą młynka”… jakby cały czas coś kombinowali.
To jednak genialna obserwacja!
Jak pracowałem w teatrze w Genui, hotel był naprzeciwko dworca, a na dworcu byli bezdomni, a wśród nich, oczywiście Polacy. I oni też tak cały czas nerwowo i czujnie stali, jakby gotowi do skoku. Taki szybki, mały ruch, niby nic… ale cały czas jest balans ciałem, bo może coś się zdarzy?
Jakbym więc miał tak określić z zewnątrz, z pierwszego oglądu, tobym powiedział: Hindus siedzi, najczęściej w takich „lotosowatych pozach”. Na plaży na przykład rybacy nic sobie nie robią - czy są turyści obok czy nie, czy chcą wynająć ich łodzie, którymi można z nimi popłynąć do delfinów, czy nie. Oni nic. Siedzą sobie obojętnie w tych pozach specjalnych i w ogóle nie chcą zarabiać. Gdzieś patrzą przed siebie.
Dlaczego, pytam. Czy medytują? Są na pewno także ekonomiczne uwarunkowania: nie masz roboty. Jak nie masz roboty, to siedzisz i czekasz. A jak czekasz 15 lat, i syn czeka, i wnuk czeka, to masz Indie. To masz Sycylię. Ci faceci w barach, ci rybacy, przecież nic nie robią.
Ale taki wewnętrzny spokój czuło się nawet wokół nich…
Sprzątacze w hotelu to zawsze mężczyźni. Tylko plaże zamiatają kobiety. Ale mężczyźni, nawet sprzątając, niemal w ogóle się nie ruszają. Żadnych elektroluksów, nic. Prosto miotełką zgarniają.
Łóżko ścieliło dwóch, ale codziennie była świeża pościel, co nawet w Europie nie zawsze się zdarza, gdy mieszkasz dłużej. A tu codziennie, w tym brudnym kraju…
Na początku wszystko ci śmierdzi, wszystko cię denerwuje i nagle to wszystko staje się nieważne. Nawet ich zamiłowanie do tandety… utwierdza cię w tym, że wszystko to marność, trzeba przez to przeskoczyć.
W ich restauracjach czekasz i czekasz, nagle po półgodzinie niesie ci jedną bułeczkę… A druga? Druga znowu będzie po półgodzinie. Doprawdy wtedy najmocniej czujesz się środkowym Europejczykiem.
Bo chyba ten rejon środka Europy jest najbardziej nerwowy. Francuzi na przykład. Ale już powolność Szwedów czy Finów to coś innego: zafundowali sobie dobrobyt, mogą być powolni.
A Ameryka? Zawsze jest szybka. Nawet jej rytmy taneczne są szybkie. Może jest to związane z kulturą?
Z tych krajów, co ja znam - to Australia jest szybka. Ale ona jest napływowa. W Australii był zawsze ruch. A jest jeszcze coś takiego, jak mentalność wyspiarzy. Bo my jesteśmy wyspiarze, powiedzą niektóre narody.
Oczywiście, nigdy nie powiedzą tego Brytyjczycy. Bo to nie to wyspiarstwo, raczej jest w nich radość oddzielenia się. Nigdy nie powiedzą, że mają poczucie prowincji, bycia na marginesie.
Moglibyśmy tak rozwijać stereotypy, z których żaden być może nie niesie prawdy. Ale tylko one nam pozostają.