Rozmowa z Ewą Habich, dyrektorką I LO w Zielonej Górze
O olimpijczykach, maturze, zaangażowaniu społecznym uczniów rozmawiamy z Ewą Habich.
Jedynka jest numerem jeden w województwie. Tak wynika z ogłoszonego przez „Perspektywy” rankingu szkół ponadgimnazjalnych 2016. Jaka jest recepta na sukces?
Od pewnego czasu wdrażamy szkolny program Olimpijczyk. I ciągle go udoskonalamy. Pytamy młodzież, co w nim zmienić, by pomóc im w rozwijaniu swoich pasji. Bo nie chodzi nam o oceny, wyniki, ale o to, by uczniowie mogli zgłębiać to, czym się naprawdę interesują. XXI wiek to nie czas bycia dobrym ze wszystkiego, czyli znać zagadnienia po trochu, ale bycia specjalistą z danej dziedziny.
Nauczyciele nie patrzą krzywo na te specjalizacje? Przecież każdy chce, żeby uczniowie dobrze się uczyli z jego przedmiotu.
Początkowo było różnie, nauczyciele krzywo patrzyli się, gdy uczeń opuszczał ich zajęcia. Ale to konieczność, by się dobrze przygotować do olimpijskich zmagań. Dziś grono jest już bardzo elastyczne. Podchodzi indywidualnie do uczniów. My już sześć lat temu wprowadziliśmy też indywidualne konsultacje, spotkania. By nie tylko wspierać tych zdolnych, ale także pomagać tym uczniom, którzy mają różne problemy.
Szkoła zamyka się tylko w swoim gronie?
Absolutnie, na dodatkowe zajęcia zapraszamy uczniów z innych szkół m.in. III czy V_LO, z techników z miasta, a także z II LO w Gorzowie, z którym blisko współpracujemy. Jesteśmy zrzeszeni w Stowarzyszeniu Szkół Twórczych. Zapraszamy też nauczycieli, pracowników naukowych z Uniwersytetu Zielonogórskiego, uczelni z Poznania, Wrocławia, Warszawy.
Młodzież wyjeżdża też na obozy olimpijczyków?
Kiedyś był to jeden obóz dla wszystkich. Teraz trzy, osobne dla humanistów (tu w organizacji bardzo pomaga Gorzów), dla matematyków i fizyków oraz biologów i chemików. Na nie także zapraszamy młodzież, nauczycieli z różnych szkół.
Pomagają też studenci?
Bardzo, przyjeżdżają na weekend do Zielonej Góry i prowadzą zajęcia z uczniami. Muszą być bardzo ciekawe, skoro mło- dzież przez trzy wolne dni potrafi siedzieć w szkole po osiem godzin. Przyjeżdżają na nie także uczniowie z Gorzowa.
Przyjeżdżają też na seminaria, sesje naukowe...
Bardzo dobrze nam się współpracuje, w szerszym towarzystwie wiele zyskują i uczniowie, i nauczyciele.
Szkoła stawia nie tylko na olimpijczyków?
Oczywiście, staramy się złapać środek. By wszyscy uczniowie, niezależnie od uzyskiwanych ocen, byli ciekawi świata, widzieli sens w nauce, By była czymś przyjemnym. W rankingu szkół 2016 pod uwagę brano inne kryteria, m.in. wyniki maturalne.
Cieszą nas, że są one wysokie. Ale nawet nie o to chodzi, by zdać maturę. Bo nie jest to wielki problem. Nam chodzi o to, by jak najlepiej przygotować naszych uczniów do studiowania. I oni to potwierdzają, piszą, dzwonią, odwiedzają nas. To bardzo miłe.
Nie samą nauką żyje uczeń?
Samorząd pod przewodnictwem Aleksandra Piskorza działa bardzo aktywnie. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, jak np. profesjonalnie przygotowali debatę. Jesteśmy też pod wrażeniem, jak wielkie serca mają młodzi ludzie, jak proponują, angażują się w liczne akcje charytatywne. Właśnie dostali podziękowania od szkoły specjalnej. Ale też bardzo dużo kwestują, organizują Szlachetną Paczkę, biorą udział w WOŚP, angażują się w sprawy krwiodawstwa, pierwszej pomocy, transplantologii. Są bardzo świadomi, odpowiedzialni. Wszyscy nauczyciele są z nich dumni.