Maciej Wamka, psycholog, psychoterapeuta dziecięcy o tym, dlaczego dzieci pochłania wirtualna rzeczywistość i drastyczne gry.
Jeszcze niedawno było głośno o grze dotyczącej łapania pokemonów. Dzieci chodziły po mieście z telefonami i szukały tych stworów, teraz prowadzone przez wirtualnego opiekuna okaleczają się, a nawet popełniają samobójstwa. Skąd zainteresowanie tymi grami?
Domeną dzieci była, jest i będzie potrzeba eksplorowania, poznawania, sprawdzania. Jest to coś naturalnego, czy na podwórku, czy w domu. Ta potrzeba jest też obecna w Inter-necie, np. w postaci gier czy kontaktu z rówieśnikami na portalach społecznościo-wych. Tutaj chodzi przede wszystkim o kontrolowanie i monitorowanie tego, z czego korzystają dzieci. Zagrożenie w sieci jest spore, a strażnikiem tego, z czego korzysta dziecko, powinien być rodzic.
Kontrola rodzicielska to jedno, ale na pewno są dzieci, które mają predyspozycje do uczestniczenia w takich grach. Są bardziej podatne.
Kluczową rolę na pewno odgrywa samoocena i chęć zaistnienia czy przynależności do jakiejś grupy, społeczności. Pewnie są to dzieci, które szukają akceptacji, zainteresowania i to w tych grach często dostają, odnajdują w nich siebie. Nie potrafią za to siebie odnaleźć na podwórku, w szkole, w realnym życiu. Nie bez powodu brną w ten świat i wykonują zadania, które ktoś im daje. Chcą zaimponować, chcą być ważni. Są też dzieci, które nawet jeśli wciągną się w taką grę i zobaczą zadanie np. dotyczące samookaleczenia, przyjdą do rodzica i powiedzą o tym. Gorzej, jeśli dziecko nie ma takiego kontaktu z rodzicami, nie chce lub nie może przyjść albo przychodzi i nie jest wysłuchane. Wtedy spełnia ono polecenie w nadziei, że dostanie pochwałę w postaci jakiejś gwiazdki czy dobrego słowa od kogoś innego - „Jesteś super, dałeś radę”. Dzieci chcą być doceniane.
Czy ten opiekun wydający polecenia, kontaktujący się z dzieckiem codziennie, wypełnia brak zainteresowania ze strony rodziców?
Rzeczywiście tak pewnie jest. Kiedyś formy domagania się zainteresowania były inne. To było np. złe zachowanie, stanie z jakąś grupą przed klatką, z piwem gdzieś przy sklepie na złość rodzicom. Teraz czasy mamy inne, pojawił się nowy obszar, jakim jest Internet. Kto jest najbardziej wartościową osobą dla dziecka? Rodzic. Jeśli ten rodzic wiecznie nie ma dla niego czasu, nie odzywa się nawet, wiecznie jest zajęty, zmęczony, narzekający... To komunikat dla dziecka - „jesteś mniej ważny, ważna jest moja praca, odpoczynek, obowiązki domowe...” Dziecko zaczyna szukać wtedy form akceptacji i zainteresowania - dziś jedną z nich jest Internet. Dla każdego dziecka najważniejsze są trzy rzeczy - poczucie bezpieczeństwa, akceptacji i miłości. Jeśli któryś z tych elementów wypada, zaczyna się coś psuć i dziecko poszukuje go u innych. Jeśli nie znajdzie tego w rodzinie, szuka dalej...
Jak powinni zareagować rodzice, którzy zorientują się, że dziecko uczestniczy w groźnej grze? Jak reagować teraz, kiedy temat staje się głośny, by ochronić dzieci?
Podstawą jest rozmowa. Należy zatrzymać się, zapytać o to, co jest trudne dla dziecka, o to co je martwi, czym się przejmuje. Zapominamy o tej empatii na co dzień. Nie przejmujmy się, że dziecko odpowie krótko „nic”, „nie chcę rozmawiać”. Pytajmy. Z takich pytań płynie troska rodzica o to, co dzieje się z jego dzieckiem. To też komunikat dla samego dziecka, „moi rodzice się mną interesują, jestem dla nich ważny”. Kiedy przyjdzie krytyczny moment, będzie się działo coś złego, dziecko samo przyjdzie, bo będzie wiedziało, że zostanie wysłuchane. Jeśli już zauważymy niepokojące objawy, np. na ciele, powinniśmy o to zapytać. Co się działo, że tak zrobiłeś? Wyraźmy swoje obawy - powiedzmy, że się martwimy, że boimy się, że coś złego się stanie. Możemy pójść do psychologa, zapytać o wskazówki, ale na początku sami, bez dziecka. Nie ma gotowego rozwiązania w takich sytuacjach, ale na pewno trzeba go szukać.