Romuald Szeremietiew: Polsce potrzebna jest nowa strategia bezpieczeństwa
Wojskowi meldujący się rzecznikowi MON postępowali nieprawidłowo ponieważ on nie miał żadnych uprawnień do tego, aby wydawać im rozkazy. I taka praktyka jest niedopuszczalna - mówi Romuald Szeremietiew.
Kierownicza kadra, doświadczeni dowódcy nieomal masowo odchodzą z wojska. Niektórzy z nich nie ukrywają, że to dla nich dramatyczne decyzje, inni wprost mówią o tym, że to ich forma protestu przed tym, co się w obronie narodowej dzieje. Jaki jest Pana ogląd?
Z wojska co jakiś czas żołnierze przechodzą „pod kapelusz”, na emeryturę, również generałowie. Wiadomo, że okres, w którym wojskowi mogą pełnić służbę jest limitowany; dla generałów też jest ustawowo określony wiek. Ponadto wyższe stanowiska dowódcze zajmuje się na zasadzie kadencyjności, nie jest więc tak, że jeśli ktoś obejmuje np. stanowisko szefa sztabu, to będzie je piastował bez końca. Druga kwestia, która związana jest z obecnymi zmianami kadrowymi to taka, że dokonują się one w bardzo konkretnej sytuacji politycznej. Toczy się przecież w Polsce ostry spór, czasem mówi się o nim „wojna polsko-polska”, a zatem sprawa odejść z armii może być używana jako amunicja przez przeciwników obecnie rządzących.
Generałowie też są upolitycznieni?
Bez wątpienia każdy z nich ma jakieś poglądy polityczne, ale w tym przypadku nie o to chodzi. Generałowie znajdujący się na stanowiskach, są mianowani, powoływani na stanowiska przez polityków, prawda? Skoro przez osiem lat rządziło ugrupowanie, które w tej chwili jest w ostrej opozycji to nic dziwnego, że mianowani przedtem generałowie nie muszą cieszyć się zaufaniem ministra Macierewicza. Tak widzę polityczny kontekst obecnych zmian kadrowych na szczytach armii. Ze swej strony podchodziłbym z większym zaufaniem do generałów, ale obecne kierownictwo MON ma jak widać inne zdanie w tej kwestii. W każdym razie tak czy inaczej staram się z dystansem podchodzić do doniesień mówiących o jakimś exodusie generałów. I zalecam ten dystans innym.
Ale, patrząc obiektywnie, po odejściu generała broni Mirosława Różańskiego przez półtora miesiąca polska armia była bez dowódcy. Nie najlepiej to o tej armii świadczy, niezależnie od tego, jakie kto ma sympatie polityczne.
Zachowuję krytycyzm oceniając pracę MON, ale nie zapominam, że poprzednicy ministra Macierewicza zostawili fatalnie skonstruowany system dowodzenia siłami zbrojnymi, w którym złamano zasadę jednoosobowego dowodzenia na najwyższym szczeblu. Teraz irytuje mnie, że zapowiadane w MON przywrócenie właściwego systemu dowodzenia opóźnia się. Zamiast tego przeprowadza się zmiany na stanowiskach dowódczych będących w systemie obowiązującym. Gdyby to zależało ode mnie, to najpierw przeprowadziłbym zmianę systemu dowodzenia, a dopiero później zajmowałbym się obsadą najwyższych stanowisk w wojsku. Tymczasem tu stała się rzecz o tyle niedobra, że nie ma zmiany systemu dowodzenia, natomiast są zmiany kadrowe w ramach obecnego systemu. Powstaje pytanie: jeżeli w końcu nastąpi zmiana systemu dowodzenia, co stanie się z tymi, którzy teraz objęli stanowiska? I czy to w ogóle było potrzebne?
Nie ma co ukrywać, że dla wielu wojskowych solą w oku jest pan rzecznik prasowy Bartłomiej Misiewicz, że część z nich odchodząc protestuje przeciwko temu, że nie chcą oddawać honorów rzecznikowi, zarzucają, że często zachowuje się jak szef MON, a szef MON na to nie reaguje. Kiedy Pan był wiceszefem MON, żołnierze oddawali honory rzecznikowi resortu?
No, nie takich sytuacji nie było, ale zdaje się, że pana rzecznika też już nie ma.
Przebywa na urlopie.
No to ma czas, aby przemyśleć swoje zachowanie. Ponadto minister Macierewicz wyraźnie powiedział, że oddawanie honorów przez wojskowych rzecznikowi MON było niedopuszczalne. Ale chcę powiedzieć, na czym polega nieporozumienie z tym salutowaniem. Otóż to, że żołnierz salutuje, oddaje komuś honory, nie oznacza, że postępuje niewłaściwie. W Polsce mamy wojskowy zwyczaj witania się, także z osobami cywilnymi, salutując. Można powiedzieć, że salutowania od żołnierza wymaga kultura zachowania. Natomiast inną jest sytuacja, gdy żołnierz komuś składa meldunek. Może to zrobić tylko wobec przełożonego. Zameldowanie się oznacza bowiem gotowość wykonywania rozkazów. Wojskowi meldujący się rzecznikowi MON postępowali nieprawidłowo ponieważ on nie miał żadnych uprawnień do tego, aby wydawać im rozkazy. I taka praktyka jest niedopuszczalna, a nie salutowanie komuś przy powitaniu.
Kolejnym zarzutem, jaki pada z ust dowódców, którzy odeszli jest to, że w ogóle polityka kadrowa, jaka jest prowadzona dziś w wojsku, normalna nie jest. W przypadku, kiedy na przykład dowódcy narzuca się zastępcę, kiedy dowódca nie może decydować o awansach swoich podwładnych.
Nie wiem, jaką praktykę w przypadku polityki kadrowej stosuje minister obrony. Rozumiem, że sam podejmuje decyzje, do czego zresztą ma prawo. I jest oczywiste, że przypadku personaliów zawsze ktoś może być niezadowolony. Takich niezadowolonych może być wielu bowiem minister założył, że przeprowadzi bardzo głęboką rekonstrukcję kadrową w siłach zbrojnych. Tym oczywiście wzbudza różnego rodzaju niepokoje i zdenerwowania.
Zastanawiam się, na ile są wiarygodne opinie ludzi, którzy związani byli z poprzednim obozem władzy
Niepokój wzbudzają też te głosy żołnierzy, którzy mówią, że wywiad wojskowy pod kierownictwem pana Antoniego Macierewicza praktycznie przestał istnieć.
Nie mam wglądu w to, jak funkcjonuje wywiad wojskowy i nie znam faktów potwierdzających taki zarzut. Raz jeszcze podkreślę, że na wszelkie tego typu doniesienia spoglądam też w kontekście toczącego się sporu opozycji z rządzącymi. Zastanawiam się, na ile są wiarygodne opinie ludzi, którzy związani byli z poprzednim obozem władzy.
To skupmy się na sprzęcie polskiej armii, na modernizacji armii, bo miał Pan w tym zakresie własne zdanie. Uważał Pan, że potrzebne są nam np. śmigłowce uderzeniowe zamiast wielozadaniowych.
Owszem. Nadal tak uważam.
Teraz pan minister Macierewicz ma nowy pomysł. Zapowiada kupno śmigłowców szybciej, taniej i takich, które lepiej będą spełniać wymagania wojska.
Kłopot, jeśli idzie o ocenę planów technicznej modernizacją armii polega na tym, że w obecny minister przeprowadził zmiany w tym planie, ale jednocześnie je utajnił. Nie potrafię ocenić w oparciu o jakie przesłanki podejmuje się decyzje modernizacyjne, a w tym wypadku chodzi o te nieszczęsne śmigłowce. MON wysyła niejasne i sprzeczne sygnały i dlatego nie jestem w stanie stwierdzić, co my w efekcie mamy uzyskać. Ostatnia wiadomość - ogłoszono przetarg ograniczony na pozyskanie 16 śmigłowców. Taka procedura jest dopuszczalna, ale ten zakup, jeśli dojdzie do skutku, nie rozwiązuje problemu śmigłowcowego. Nic nadal nie wiadomo o zakupie śmigłowców uderzeniowych, których nam najbardziej brak. W tej sprawie mamy zamieszanie, którego nie jestem w stanie zrozumieć.
To zamieszanie, czy też mówiąc mniej eufemistycznie, chaos, trwa w tej sprawie od miesięcy. Dalej nie wiemy, jak ma wyglądać program zbrojeniowy, obrona przeciwrakietowa. Wiadomo, że stare śmigłowce nie powinny już latać, nowych nie ma, umowa z Francuzami została zerwana. Była mowa o Black Hawkach, potem mieliśmy produkować śmigłowce razem z Ukrainą, a teraz czekają nas nowe negocjacje.
Są zapewnienia ze strony ministra obrony narodowej, że panuje nad sytuacją i w związku z tym nie ma powodów do obaw, ale ma pani rację, że słyszeliśmy dotąd wiele różnych zapewnień, obietnic co każe zachowywać ostrożność. Niech więc faktycznie ruszy ten przetarg, niech zostanie dokonany wybór i wreszcie jakieś śmigłowce trafią do wojska.
Jak Pan myśli, z czego wynika ten chaos, te sprzeczne informacje i zmieniające się decyzje? Z braku konkretnej wizji, jeśli chodzi o polską armię?
Minister Macierewicz zapewnia, że taką wizję ma, że jest koncepcja armii i jest ona realizowana. A z drugiej strony trzeba założyć, że w resorcie obrony istnieje tzw. opór materii, bo przecież w siłach zbrojnych i w resorcie obrony funkcjonują w ustalony sposób struktury, w które weszli obecnie rządzący z zamiarem wprowadzania głębokich zmian i w związku z tym muszą tu występować różnego rodzaju kłopoty. Odszedł niedawno szef Inspektoratu Uzbrojenia, generał Duda, co też jest znamienne. Cóż mogę powiedzieć? Ja bym to sobie wyobrażał inaczej.
Jak Pan to sobie wyobraża?
To chyba nie ma znaczenia, bo jest kwestią podejmowanych decyzji, których ja podejmować nie będę. Nie chcę też dokładać się do krytyk rządu ujawniających się w przestrzeni publicznej. Myślę, że trzeba po prostu dać czas ministrowi na przeprowadzenie jego zamiarów i oceniać, co udało mu się zrobić. Pierwszą ocenę będzie można formułować po uzyskaniu informacji, w jaki sposób MON wykonał budżet w roku 2016. Zwłaszcza w części dotyczącej zakupów uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Trudno jest dziś coś konkretnego na ten temat powiedzieć. Pod koniec minionego roku w pewnym pośpiechu MON podpisywał różnego rodzaju umowy i jednocześnie padła deklaracja, że teraz, po raz pierwszy, całość pieniędzy przeznaczonych na zakupy zostanie wydana. Jak pamiętamy w latach minionych, za poprzednich rządów, bardzo często było tak, że nawet 2-3 miliardy złotych resort obrony zwracał ministrowi finansów, ponieważ nie był w stanie ich wydać w czasie roku budżetowego. Czekam też na wyniki Strategicznego Przeglądu Obronnego, który jest realizowany w resorcie obrony i zapowiadano, że finał prac nastąpi w pierwszym kwartale tego roku, czyli w marcu 2017, a to już niedługo. No i czekam kiedy wreszcie zostanie zaprezentowany naprawiony system dowodzenia siłami zbrojnymi. Istnieje więc kilka ważnych wskaźników, które będą mogły posłużyć do obiektywnej oceny tego, co w resorcie obrony się dokonało. Na razie jest dużo zapowiedzi, są różnego rodzaju, skądinąd słuszne propozycje, są też sprawy irytujące - rzecznik prasowy MON jest takim przykładem. Ale ja też biorę pod uwagę i to, że skoro mamy walkę polityczną, to należy starać się aby nie miała ona wpływu na to co dotyczy kwestii obronności.
Przy okazji tego, że czeka Pan na informację, jak zostały w MON wydane pieniądze, to czy Obrona Terytorialna, której, jak wiem, jest Pan zwolennikiem, nie będzie zjadać pieniędzy przeznaczonych na armię, bo takie głosy słychać. A budżet z powodu tworzenia OT nie został przecież zwiększony. Przedmiotem niepokoju jest też to, że OT to system niepodlegający dowódcom wojskowym, a jednak odbierani są do niej żołnierze specjaliści z regularnego wojska. A poza tym nadal niewiele wiadomo o szczegółach tego, jak ta Obrona Terytorialna miałaby wyglądać.
Chciałbym, aby wszyscy, którzy dyskutują na temat Obrony Terytorialnej zrozumieli, że to jest też normalne wojsko, a nie jakiś dziwny twór spoza sił zbrojnych. W Polsce wprowadzono dziwaczny model armii sugerujący, że wojskiem są tylko żołnierze zawodowi, a jednym rodzajem aktywności żołnierskiej służba w wojskach operacyjnych. Jeżeli jednak spojrzymy na siły zbrojne w innych krajach, to wszędzie występuje, obok wojsk operacyjnych, również obrona terytorialna. Nie ma sprzeczności, albo są wojska operacyjne, albo OT. Trochę tak jakby zastanawiać się co należy myć twarz czy ręce - oczywiście jedno i drugie. Słyszy się tymczasem, że odbudowa OT, bo przecież kiedyś ona w Polsce była, jest teraz jakimś zamachem na siły zbrojne, bo w ten sposób odbiera się im środki za które można by kupić rakiety, czołgi, samoloty. Problem polega zaś na tym, że tych środków, jeśli idzie o nasze potrzeby obronne, mamy za mało. Tym bardziej trzeba je sensownie wydawać. Ale to nie oznacza, że jeżeli przeznaczymy je tylko na wojska operacyjne, i pominiemy Obronę Terytorialną, to akurat zapewnimy krajowi bezpieczeństwo. Niestety tak tego nie osiągniemy. Polsce potrzebna jest Obrona Terytorialna, jako masowe przygotowanie obywateli do obrony kraju. W takim wymiarze dopiero stanie się ona elementem strategicznego odstraszania nieprzyjaciela. Polska musi się prezentować jako kraj zdolny do powszechnego oporu a więc bardzo trudny do podbicia. Natomiast popełnimy błąd, jeżeli zbudujemy Obronę Terytorialną jako siłę pomocniczą, która będzie działała na rzecz wojsk operacyjnych, gdy już dojdzie do wojny. W takim przypadku element odstraszania tak zbudowanej OT nie wystąpi. W proponowanym przeze mnie modelu systemu obrony Polski masowa Obrona Terytorialna ma wywołać efekt w postaci braku wojny - napastnik widząc nas przygotowanych do stawienia masowego oporu powinien zrezygnować. Nie odstraszymy wroga czołgami i samolotami bo tego wróg będzie miał zawsze więcej. Dlatego kwestia OT i umieszczenia jej w systemie obrony kraju to sprawa strategii, a nie operacyjnego wykorzystania formacji terytorialnych w roli wsparcia wojsk operacyjnych lub jako „zapchaj dziury” w miejscach, gdzie wojsk operacyjnych nie mamy.
Nic nie wiadomo o zakupie śmigłowców uderzeniowych, których nam najbardziej brak. Mamy zamieszanie
Jak Pan odebrał, też zresztą głośno ostatnio komentowane wypowiedzi pana ministra Antoniego Macierewicza na temat tego, że Rosja prowadzi agresywną politykę, między innymi w kontekście katastrofy smoleńskiej i tego, że w Smoleńsku poległo dwóch polskich prezydentów?
Rosja prowadzi agresywną politykę i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości, wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje na Ukrainie. A zatem jest to oczywiste i taka jest też ocena zachowań Rosji ze strony całego Zachodu, w tym również obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, bo powiedział, że można mówić o współpracy z Rosją, jeżeli zwróci ona Krym i zaprzestanie wojny na Ukrainie. Powiedziałbym więc, że nic nadzwyczajnego w tych słowach ministra nie ma. Rzeczywiście polityka Federacji Rosyjskiej jest polityką agresywną, jest polityką zagrażającą również bezpieczeństwu naszego kraju i w tym kontekście to się jakoś układa.
W Smoleńsku poległo dwóch polskich prezydentów?
W katastrofie zginęli prezydent Lech Kaczyński, i były prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, więc tak - zginęło dwóch prezydentów. Rozumiem, że pani chodzi o ten jałowy spór, czy aż polegli, czy tylko zginęli, w wypadku? Nie chcę snuć rozważań natury semantycznej w związku z tą straszliwą tragedią jaka miał miejsce w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej. Skupiam się nad sprawami naszej obronności i chciałbym debatować na ten temat bez emocji, kierując się rozsądkiem i wyciągać właściwe wnioski.
Zna Pan wizję polskiej armii, o jakiej mówi pan Antoni Macierewicz?
Nie znam, ale rozumiem, że minister ją ma i w związku z tym słucham jego wypowiedzi, obserwuję co się dzieje w resorcie i w wojsku i czekam, jakie będą efekty tego wszystkiego, co szef resortu obrony zapowiada. Wole oceniać w oparciu o fakty i tego, co zostanie zrobione.
Sytuacja międzynarodowa nie napawa optymizmem. Już w tej chwili mówi się że mamy Unii Europejskiej dwóch prędkości, jest nowy prezydent USA, który podważa sensowność NATO, którego jesteśmy sojusznikiem, jak w takiej sytuacji powinniśmy najlepiej zadbać o nasze bezpieczeństwo narodowe?
Ciągle podnoszę, że w Polsce powinniśmy w tej chwili opracować nową strategię bezpieczeństwa narodowego biorąc pod uwagę zagrożenia, które się zarysowują. Pytanie podstawowe, na które trzeba w tej strategii odpowiedzieć: co zrobimy, jeżeli nie będziemy mogli liczyć na pomoc sojuszniczą? Dlatego proponuję podjąć takie przygotowania do obrony, aby były one wiarygodnym elementem odstraszającym potencjalnego agresora. Druga kwestia dotyczy pytania, czy mamy sposób na to, aby budować współpracę obronną w wymiarze regionalnym. Tu chodzi również o to, żeby Polska miała zrozumienie wśród sąsiadów i wspólnie z nimi mogła prowadzić politykę w stosunku do wielkich mocarstw. Tu mamy problem czy Polska z Grupą Wyszehradzką byłaby wystarczającą siłą dla nawiązania partnerskich relacji z Niemcami i szerzej w ramach Trójkąta Weimarskiego. Jest też pytanie o region Bałtyku: czy Polska może nawiązać bliską współpracę ze Skandynawią i państwami nadbałtyckimi jako jeden blok? Jeśli będziemy mieli wpływ na politykę naszego regionu to wtedy także dużo lepiej będą wyglądały sprawy naszego bezpieczeństwa.