Romuald Szeremietiew: Armii nie naprawi się w kadencję
- Było wiele obietnic, które nie zostały spełnione. Teraz następca Macierewicza ma kłopot i zastanawia się, co da się z tych obietnic zrealizować - mówi Romuald Szeremietiew, były szef MON, w rozmowie z Anitą Czupryn.
Pół roku mija właśnie od odejścia z MON ministra Antoniego Macierewicza. Jak wygląda dziś stan polskiej armii Pana oczami? Pogorszyło się? Poprawiło?
Widzę pozytywne objawy, w tym sensie, że dziś nie ma hałasu wokół wojskowych spraw. Nie ma spektakularnych zdarzeń, które wzbudzały różnego rodzaju napięcia w mediach, w polityce i w opinii publicznej. Z drugiej strony zaś, cierpią ci wszyscy, którzy obserwują, co się w siłach zbrojnych dzieje, ponieważ Ministerstwo Obrony Narodowej jest bardzo dyskretne, jeśli chodzi o informowanie o tym, co robi, co zamierza robić. Zdaje się, że w MON nawet nie mają rzecznika prasowego.
Płk Anna Pęzioł-Wójtowicz, która zastąpiła Bartłomieja Misiewicza, przestała pełnić tę funkcję, kiedy do MON na szefa resortu przyszedł Mariusz Błaszczak.
I stanowiska rzecznika nie zostało obsadzone. Dziennikarze, z którymi rozmawiam, skarżą się, że swoje pisma, pytania muszą kierować bezpośrednio do MON-u i z odpowiedziami nie jest najlepiej. Można więc powiedzieć, że nastąpiło wahnięcie w drugą stronę. O ile za poprzedniego ministra było bardzo głośno i słyszeliśmy o różnych fascynujących zamiarach, o tym, co wojsko otrzyma, o tyle dziś wiemy niewiele; jest bardzo cicho. Rzecz ważna, która się wydarzyła, a która też budzi pewne kontrowersje, to umowa na zakup rakiet Patriot. Jak rozumiem, to część kontraktu, bo na uzbrojenie mamy mieć 8 baterii, a w tej chwili wychodzi na to, że kupujemy 2 baterie. Pojawiają się też spekulacje, bo nie ma jednak decyzji, jeżeli idzie o Marynarkę Wojenną - nie wiemy, co z modernizacją naszej floty, a doniesienia medialne, które się pojawiają, są rozbieżne. Nie wiemy też do końca, jak będzie wyglądała przyszłość Wojsk Obrony Terytorialnej. I nie do końca naprawiony jest system kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi; mamy to, co postulowałem, że na czele wojska musi być jeden dowódca i nim znowu będzie szef Sztabu Generalnego WP, ale co do pozostałej struktury, to żadnych zmian nie ma. Nadal działają inspektoraty rodzajów sił zbrojnych, a była mowa, że pojawią się znowu dowództwa. Jest tylko jedno dowództwo - Wojsk Obrony Terytorialnej, ale ono było i ciągle jest bezpośrednio podporządkowane ministrowi obrony.
Jak to więc podsumować?
Nie potrafię podsumować, bo wiele informacji pozwalających zrobić takie podsumowanie jest niedostępnych.
W ostatnich dniach głośno o kolejnej już katastrofie wojskowego myśliwca MIG-29, który runął na ziemię pod Pasłękiem, a pilot, choć zdążył się katapultować, zginął. A przy okazji do szerszej opinii publicznej dochodzą głosy, czym latają piloci, że był to myśliwiec wycofany przez Bundeswehrę, kupiony w latach 90. za złotówkę, czyli poniżej ceny złomu. Takich maszyn mamy jeszcze trzydzieści i póki co loty nimi zostały wstrzymane. Wcześniej, bo w grudniu, też nastąpiła katastrofa MIG-a, śledztwo jeszcze trwa.
Jedna rzecz, która musi irytować, to fakt, że w Wojsku Polskim na stanie uzbrojenia jest sporo demobilu wycofywanego z innych armii. Wspomniała pani MIG-i 29, które wzięliśmy od Niemców, a Luftwaffe miała je w spadku po Nationale Volksarmee NRD.
Braliśmy je też z Rosji i Czech.
Wiadomo, że nie są to najnowocześniejsze samoloty, to jest poza dyskusją, ale podobna sytuacja, a nawet gorsza, jest w Marynarce Wojennej - teraz słyszę, że zrezygnowano z budowy okrętów nawodnych i zamierza znów wziąć jakieś używane fregaty, tym razem z Australii. A spisujemy na złom okręty podwodne Kobben, które wzięliśmy, też używane, od Norwegów. Wspominając starocie, w wojskach lądowych więcej niż stare są bojowe wozy piechoty. Nie udało się przeprowadzić żadnej sensownej ich modernizacji; było kilka prób, wszystkie zakończyły się fiaskiem. Teraz pojawia się poważny problem, jeśli idzie o wojska lądowe, ponieważ MON potwierdza zamiar, jaki zgłosił jeszcze minister Macierewicz, odtworzenia czwartej dywizji, obecnie mamy trzy. Przypomnę, że 1 września 2011 roku została rozformowana stacjonująca w Legionowie 1. Dywizja Zmechanizowana, była też kiedyś na północnym-wschodzie, w Olsztynie, 15. Dywizja Zmechanizowana, którą rozformowano w 1988 r., następnie w 1993 r. odtworzono i znowu zlikwidowano w 2000 r. Gdyby więc tych jednostek nie likwidowano, to dziś nie trzeba byłoby jednej dywizji odtwarzać.
Co to znaczy, że będzie odtworzona?
Jeżeli jest to dywizja zmechanizowana, to wiadomo, że w jej skład musi wchodzić batalion pancerny i dwa bataliony zmechanizowane, w których powinny być nowoczesne wozy bojowe. Niestety kołowe transportery Rosomak nie zastąpią bojowych wozów piechoty, a nowych czołgów dla tej dywizji zdaje się w ogóle nie ma. Plusem natomiast jest, że pojawiają się w uzbrojeniu 155 mm armatohaubice Krab i że wojsko dostaje samobieżne moździerze 120 mm Rak. Ale z kolei słyszymy, że z nowoczesną amunicją do tych dział jest kiepsko, zdaje się ciągle jej nie mamy. A teraz okazało się, że z programem, który miał być sukcesem - system przeciwlotniczy Pilica z rakietami Piorun (w grudniu 2016 roku MON zakupił 420 mechanizmów startowych i 1300 rakiet) są problemy. Podczas testów okazało się, że w rakietach dochodziło do wybuchów w komorze silnika startowego. Są one niebezpieczne nie tylko dla obsługujących żołnierzy, ale nawet dla pracowników, którzy mają je wyprodukować. W każdym razie już wyprodukowane rakiety zamiast trafić do wojska musiały być zniszczone. Coś się nie udało.
Dlaczego się nie udaje? I z innej beczki - minister Błaszczak unieważnił zaproszenie do przetargu na dostawę śmigłowców. Wiceminister MON Wojciech Skurkiewicz mówił, że do 2022 roku będą 4 nowe śmigłowce, a pamiętam, jak mówiło się o kilkudziesięciu.
Pyta pani, dlaczego nie udaje się, na czym polega problem, jeśli chodzi o wprowadzanie nowego uzbrojenia? Nakłady na obronność, biorąc pod uwagę nasze możliwości, nie są wcale małe. To są całkiem przyzwoite pieniądze.
Właśnie. Nawet prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump nie może nam tego zarzucić.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień