Romana Polańskiego nie chcieli z wykładem. "Nie ma świętych krów"
Romana Polańskiego nie chcieli z wykładem studenci łódzkiej filmówki. Nie dlatego, że nie cenią go jako wybitnego reżysera. W czasie #metoo nie ma świętych krów - mówią ci, którzy rozumieją ofiary.
Wysoce sytuowany, biały mężczyzna to idealna ofiara do złożenia, można po nim jechać w nieskończoność i truć się tą fałszywą „sprawiedliwością” - krzyczą inni.
Studenci łódzkiej filmówki uważają, że nie da się oddzielić twórcy od jego czynów w życiu publicznym. Mimo że oglądają jego filmy, uczą się na nich, pamiętają i mają przed oczami intensywny obraz, który obiegł świat: wielki artysta zgwałcił przed laty trzynastoletnią dziewczynkę Samanthę Gailey i został za to skazany. Są też inne kobiety, które odważyły się przerwać milczenie.
O co chodzi w sporze o Polańskiego? W ubiegłym tygodniu reżyser przyjechał do Łodzi na zaproszenie Forum Kina Europejskiego Cinergia. Jego obecność miała uświetnić polską premierę filmu „Oficer i szpieg”. W sobotę planował wziąć udział w zamkniętym spotkaniu w łódzkiej Szkole Filmowej, które jednak odwołał w piątek wieczorem - zbyt silny był sprzeciw części środowiska studenckiego. Studenci napisali do rektora, że domagają się odwołania spotkania ze sławnym reżyserem. Dlaczego?
Polański jest obecnie oskarżony o przynajmniej pięć napaści seksualnych, a najmłodsza z domniemanych ofiar w chwili zajścia miała zaledwie dziesięć lat. Studenci zastrzegli, że nie chcą być sędziami w tej sprawie czy brać udział w „polowaniu na czarownice”, ale dostrzegają powagę i liczbę oskarżeń.
Roman Polański jest znakomitym twórcą. Uczmy się na jego filmach, ale nie honorujmy go publicznie - domagają się studenci. Więcej w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień