Rolniku, nie truj naszych pszczół!
Opryski w biały dzień odbywają się notorycznie – alarmują właściciele pasiek. – To zabójcze dla owadów.
Samo południe, pole rzepaku w gminie Lubsza i olbrzymi opryskiwacz kierowany przez mężczyznę w maseczce – taki film przysłał nam pan Paweł z Brzegu. – Jestem dopiero początkującym pszczelarzem, ale już rok temu straciłem prawie wszystkie pszczele rodziny i podejrzewam, że główną przyczyną były właśnie opryski – mówi. – Ten rolnik założył maseczkę, więc o swoje zdrowie zadbał, ale o pszczołach już nie pomyślał.
Dokonywane w biały dzień opryski są zmorą wielu pszczelarzy. Choć przepisy mówią, że zabiegi należy wykonywać po zakończonych lotach owadów zapylających, a więc wieczorem lub bardzo wcześnie rano, to niektórzy właściciele pól ten nakaz lekceważą.
- To jest nagminne i mam wrażenie, że to zjawisko w ostatnich latach się nasila – mówi Zdzisław Gmyrek, prezes Zarządu Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy. – A przecież szkodzą i nam, i sobie, bo wiele roślin, w tym rzepak, jest zapylanych przez pszczoły.
Jak przypominają specjaliści, w naszych szerokościach geograficznych ponad 3/4 gatunków to rośliny owadopylne. Bez zapylaczy, czyli pszczół, ale też trzmieli i murarek ogrodowych, część gatunków po prostu wymrze.
Teoretycznie za nieprawidłowe stosowanie środków ochrony roślin rolnik może otrzymać karę. W praktyce to bardzo rzadkie przypadki. Dużo zależy też od samych pszczelarzy.
– Jedni takie sytuacje zgłaszają, inni nie. Miałem np. telefon od jednej pani, która skarżyła się na takiego rolnika – opowiada Zdzisław Gmyrek. – Ale sama nie chciała tego zgłosić, tylko prosiła nas o pośredniczenie, bo to był sąsiad i nie chciała, żeby dowiedział się, kto na niego doniósł.
Trudno też liczyć na egzekucję prawa. Jak dowiedzieliśmy się w brzeskiej komendzie, policja takie zgłoszenia przekazuje do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa. – I nawet jak ktoś przyjedzie na kontrolę, to trudno liczyć, że po tygodniu coś udowodni – dodaje pan Paweł.
Efekt: w 2015 i 2016 roku opolski inspektorat przeprowadził w sumie 24 kontrole i w 10 przypadkach stwierdził nieprawidłowości, ale nie dotyczyły one dziennych oprysków.
Dzienne opryski na polach zabijają pszczoły
Mandaty nie odstraszają farmerów, którzy łamią przepisy, potrzebna jest zmiana prawa – mówią pszczelarze, ale również sami rolnicy.
Taki rolnik, który naruszy przepisy, powinien być karany na przykład odebraniem części dopłat z agencji, bo upomnienie czy mandat nie robią na właścicielach dużych gospodarstw wrażenia - mówi pszczelarz, który postanowił nagłośnić sprawę.
- W telewizji i innych mediach trąbią o tym problemie, ale co z tego, jak potem nikt nie ponosi żadnej poważnej odpowiedzialności - dodaje. - Policja nawet przyjechała i pobrała próbki pszczół, ale kiedy usłyszeli, że ich badanie kosztuje 1000 zł, to powiedzieli, że nie mogą wydać takich pieniędzy.
Po interwencji pszczelarza, który porozsyłał film do kilku instytucji i mediów, ten sam rolnik w kolejnych dniach wyjeżdżał już na pole po godz. 19.
Niektórzy rolnicy lekceważą zalecenia. Z wygody albo pogoni za zyskiem
- Może to pomogło, chociaż ja przecież pracuję i nie jestem w stanie wszystkiego pilnować na okrągło - dodaje pan Paweł.
- W szkole uczę młodzież, że opryski na opadanie płatków rzepaku wykonujemy po zmierzchu, widzę też, że okoliczni rolnicy stosują się do tego, sam ostatnio pracowałem od 21.00 do północy - mówi Tomasz Wiciak, rolnik i jednocześnie nauczyciel w Zespole Szkół Rolniczych w Namysłowie. - Ale wiem, że niektórzy właściciele gospodarstw, czy to z wygody, czy z braku czasu i pogoni za zyskiem, lekceważą te zalecenia.
Zdaniem Tomasza Wiciaka konieczna jest zmiana prawa i doprecyzowanie przepisów: – Tak, żeby jednoznacznie określić terminy i pory oprysków.
Na razie pozostaje liczyć na to, że prowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa akcje informacyjne, ulotki i apele w mediach poruszą sumienie goniących za zyskiem rolników. – Oni pszczelarzy nie szanują, a przecież korzystają z pracy pszczół jeszcze bardziej niż my – przypomina Zdzisław Gmyrek.