Rolnicy wystawią ministrowi ocenę przy najbliższych wyborach
Rozmowa ze Sławomirem Sosnowskim, marszałkiem województwa lubelskiego.
60 procent mieszkańców Lubelszczyzny mieszka na wsi. Ponad 30 procent pracujących w tym regionie zatrudnionych jest w branży przetwórstwa rolno-spożywczego.
To chyba z tych powodów lubelskie dożynki mają szczególny charakter i wyższą dla mieszkańców rangę niż w innych regionach.
To prawda. Dziś w regionie wiele się zmieniło, mamy nowoczesną infrastrukturę, lotnisko, rozwija się zaplecze innowacyjnego przemysłu i ośrodki kultury, jak choćby Centrum Spotkania Kultur.
Wciąż jednak wyróżnikiem województwa jest, i pewnie długo pozostanie, rolnictwo. To część naszej tradycji, a przede wszystkim źródło utrzymania wielu rodzin.
Ale proszę też zauważyć, że to właśnie tu znalazły lokalizację instytucje służące wsparciu tej gałęzi gospodarki krajowej.
Mam na myśli puławskie instytuty: Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa, Państwowy Instytut Weterynaryjny czy związany z rynkiem nawozów Instytut Nowych Syntez Chemicznych.
Jesteśmy liderem w produkcji malin, porzeczek i truskawek, a także ziół i roślin strąkowych. Zajmujemy drugie miejsce w sadownictwie. Mamy doskonałe wyniki w rolnictwie ekologicznym.
Przy wielu okazjach powtarza Pan, że dożynki to sposób podziękowania za plony i pracę rolników, ale czy w tym sezonie jest się z czego cieszyć? Zbiory owoców, warzyw, zbóż były udane?
Trudno uogólniać. Jeśli chodzi o uprawy rzepaku i zbóż, to większość plantatorów na tegoroczne plony nie narzeka.
Zła jest sytuacja sadowników, którym wiosenne przymrozki zniszczyły sady i plantacje owoców miękkich. Straty sięgają tu od 30 do 70 procent plonów.
W lecie rolnicy musieli zmierzyć się z nawałnicami i gradobiciami, przez które ucierpiały tytoń, zboża, maliny i rośliny ozdobne.
Wyższe ceny nie zrekompensują braków ilościowych. Rolnicy słabsi i obarczeni kredytami już mają problemy z bieżącym utrzymaniem, nie mówiąc o planowaniu inwestycji.
Tym bardziej trzeba docenić trud naszych rolników i podziękować za tę nierówną walkę z przeciwnościami.
Do tych problemów trzeba jeszcze dodać szalejący na północy województwa wirus afrykańskiego pomoru świń.
Spełnia się czarny scenariusz. W kraju są już 83 ogniska wirusa ASF u świń, z czego większość w naszym województwie. Mamy ich 47, w tym aż 42 wykryto w bieżącym roku. Rolnicy z terenów objętych ograniczeniami są zdruzgotani. Trudno bez emocji na to patrzeć.
Przymusowa likwidacja stad, wynikająca z programu bioasekuracji, dotyczy bowiem tych rejonów województwa lubelskiego, w których produkcja trzody chlewnej była częstokroć jedynym źródłem utrzymania. W granicach powiatu bialskiego już teraz są gminy praktycznie bez takiej produkcji.
Jak ocenia Pan politykę rządu wobec ASF?
Wystarczy popatrzeć na efekty działania, a raczej bezczynności, rządu.
Minister rolnictwa odcina się od problemu, zakłady mięsne liczą wielomilionowe straty, a polscy hodowcy tracą kolejne rynki zbytu.
Warto przypomnieć, że za poprzedniego ministra udało się zablokować epidemię i skończyło się na trzech ogniskach.
Lipcowe rozporządzenie w sprawie bioasekuracji w gruncie rzeczy likwiduje chów trzody chlewnej w kilku tysiącach gospodarstw rodzinnych. Przypomnę, że rozporządzenie dotyczy terenów, gdzie funkcjonuje prawie 6 tys. gospodarstw z 270 tysiącami świń.
To nie jest rozwiązanie problemu!
Działania powinny objąć przede wszystkim walkę z dzikami, ale z tym resort rolnictwa wyraźnie sobie nie radzi.
Warto też zwrócić uwagę, że ASF powinien być zwalczany z urzędu i na koszt państwa, jednak państwo się od tego uchyla. Nie ma pomocy w zakresie dotowania gospodarstw, by spełniały zasady bioasekuracji.
Rażąco krótki okres na dostosowanie się i groźba nie tylko braku rekompensat, ale i kar administracyjnych za niespełnienie wymogów spowodowały, że blisko połowa gospodarstw z terenów zagrożonych ASF zdecydowała się złożyć oświadczenia o zaprzestaniu produkcji świń.
Drobni rolnicy są bezbronni, nie mają możliwości przestawienia produkcji w krótkim czasie.
Zarząd województwa podjął własne działania i np. przy pomocy wójtów płaci 200 zł za znalezienie padłego dzika. Są już pierwsze zgłoszenia?
Nie są to zadania samorządu województwa, ale trudno siedzieć bezczynnie. To już kolejna - po czerwcowym apelu sejmiku do rządu RP - lubelska inicjatywa.
Na lipcowej sesji radni przeznaczyli na walkę z wirusem 450 tys. zł, w tym 180 tys. na wypłatę nagród za znalezienie padłego dzika.
Zaapelowali też do wojewody lubelskiego o wszczęcie procedury wprowadzającej stan klęski żywiołowej ze względu na rozprzestrzenianie się ASF. 7 sierpnia podpis-liśmy porozumienia z kilkudziesięcioma gminami.
Od tej pory mieszkańcy gmin objętych porozumieniem mogą zgłaszać przypadki padłych dzików. Do dziś mamy 5 zgłoszeń z trzech gmin.
Proszę wybaczyć, ale wielu mieszkańców miast może mieć wrażenie, że nie było roku, aby rolnicy nie narzekali. A to jest za sucho, a to za mokro, a to ceny za niskie, a to za wysokie. Jak wyglądałaby idealna sytuacja na wsi?
Takie opinie biorą się z braku świadomości, że praca rolnika to nie tylko uprawa ziemi czy hodowla zwierząt. Rolnictwo to etat całodobowy, a efekty pracy nie do końca da się przewidzieć.
Statystyczny lubelski rolnik jest zarówno swoim szefem, księgowym, pracownikiem fizycznym, a często także marketingowcem.
Największą bolączką jest jednak niepewność. Rolnik zastanawia się, nie ile, ale czy w ogóle, zarobi. Niesprzyjająca pogoda czy grasujący wirus niejednemu burzy spokój i znacząco podkopuje domowy budżet.
Specyfika pracy pod gołym niebem zawsze niesie za sobą ryzyko i tego nie da się wyeliminować.
Dzięki unijnemu Programowi Rozwoju Obszarów Wiejskich od kilku lat do rolników płyną realne pieniądze na rozwój ich gospodarstw.
Wieś się zmienia, w zagrodach widać nowe maszyny, wyremontowane budynki, pojawia się optymizm.
O sytuacji idealnej trudno mówić, bo ideały w życiu rzadko występują.
Biorąc pod uwagę całą obecną sytuację w rolnictwie, jaką ocenę wystawiłby Pan ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztofowi Jurgielowi?
Wolałbym, aby tę ocenę wystawili panu ministrowi sami rolnicy. I zapewne wystawią przy najbliższych wyborach.