Rok dobrych życzeń [kanapa polityczna]
Prof. Roman Bäcker i red. Adam Willma rozmawiają o sytuacji politycznej w kraju.
Zły rok wreszcie minął. To dobra wiadomość.
I tym samym przez pół roku dzień będzie coraz dłuższy - to druga dobra wiadomość. Zawsze można znaleźć w życiu jakieś pozytywy.
Poza tym każdy dzień zbliżać nas będzie do kolejnego Bożego Narodzenia.
Byle tylko jeszcze pozbyć się bólu głowy po sylwestrze.
Możemy zatem się zająć przepowiedniami. Co nam też przyniesie nowy 2017 rok?
Wolę mówić o przypuszczeniach. Od przepowiedni są wróżki i ci, którzy się pod nie podszywają. Posłańców złych wieści ścina się najszybciej. Tak więc z góry mówię, że nie wiem, jak będzie i to nie tyle ze strachu co z poczucia odpowiedzialności.
Lepiej motywować ludzi do działania niż nakłaniać do bezwolnego poddawania się tzw. losowi, a w rzeczywistości woli innych ludzi i to nie posiadających zbyt wielu skrupułów.
Rok zaczął się od wydarzeń w Ełku. Smutno.
W Krakowie goszczącym co roku kilka milionów obcojęzycznych turystów wszelkich ras jest to mało prawdopodobne. Tam jednak, gdzie obcy są rzadko, jest to łatwiejsze.
Do małych społeczności trafiają zwykle ci, którzy wezmą każdą pracę i to za wszelką cenę, bo przecież chcą przeżyć. Dla tubylców walczących o przetrwanie tworzy to mniej lub bardziej realne zagrożenie.
Agresja wynika też z niemożności wzajemnego zrozumienia i wynikającego z tego strachu oraz obawy o przetrwanie dotychczasowego uporządkowanego świata. Najłatwiej wtedy uderzyć w obcych.
Z chwilą zaś, gdy obcy zaatakują nie pozostaje nic innego jak dążenie do totalnego ich wyplenienia z naszej świętej ziemi.
Tylko w sylwestra we Francji spłonęło kilkaset samochodów, a więc nie przesadzajmy z tym dramatyzowaniem.
Zgoda. Im więcej aktów terroru w Europie, tym bardziej nie chcemy widzieć obcych wśród siebie. Tymczasem naszym wrogiem nie jest islam czy jakikolwiek odłam chrześcijaństwa, tylko te ugrupowania, które chcą byśmy tak myśleli. Niestety coraz wyraźniej widać, że to te ostatnie wygrywają wojnę o nasze umysły. Europa, a szczególnie duże skupiska ludzi w wielkich miastach w dalszym ciągu będą doświadczały ataków terrorystycznych, a my się będziemy tego coraz bardziej bali i w konsekwencji coraz bardziej nienawidzili obcych.
Kto jest w stanie zawrócić świat z tej obłąkańczej drogi. W mijającym roku przestaliśmy wierzyć, że Ameryka.
Chyba będzie wręcz odwrotnie. I tu nie chodzi tylko o często egzotyczną obsadę stanowisk, jaką zafundował Ameryce Donald Trump.
O wiele ważniejsze jest co innego - Trump będzie chciał skoncentrować się na sprawach wewnętrznych. A to oznacza, że Unia Europejska będzie musiała sama się zmierzyć z wieloma problemami światowymi. Jej skuteczność działania okazuje się jednak (jak to widać w Syrii) bardzo mizerna. Chinom zaś na razie nie zależy na byciu światowym żandarmem. Wolą poczekać aż świat sam je o to poprosi. Rozpad dotychczasowego porządku światowego będzie zatem dalej postępował.
Polska wieś spokojna, polska wieś zaciszna?
Wręcz odwrotnie. Zakończyła się walka rządzących z Trybunałem Konstytucyjnym, zaczyna się z sędziami, opozycją i samorządami wojewódzkimi. A przecież to nie wszystkie fronty walki, które zostały otwarte.
W dodatku przestaje działać mit złych poprzednich rządów oraz naprawy moralnej, a zaczyna się rozliczanie z każdej najdrobniejszej decyzji. Do tego rozpoczynają się pierwsze pęknięcia w dotychczas jednolitym jak skała obozie rządzącym. Można tylko mieć nadzieję, że rządzący nie będą mieli ochoty na wysyłanie bojówek przeciwko demonstrantom. Nie wiem, czy można będzie obniżyć tak wysoki poziom wzajemnej niechęci, niezrozumienia i braku akceptacji odmiennych poglądów. Warto się jednak starać.
Przetrwamy, szanowni państwo.
Przetrwaliśmy potop szwedzki, no i radziecki, to mamy szansę na przeżycie tej ogromnej światowej fali złych emocji. Spróbujmy zatem w ramach postanowień noworocznych już tak całkiem na trzeźwo obiecać sobie: staramy się zrozumieć nie tylko nas samych, ale również i innych.
Przede wszystkim jednak nie dajmy się nienawiści.