Rok 1944. Bić Niemców czy Sowietów? Niemiecka współpraca z AK
Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Niemiecki pomysł nawiązania współpracy z AK narodził się prawdopodobnie na początku roku. Uznano, że płaszczyzną porozumienia powinien być negatywny stosunek Polaków do Sowietów.
Upoważniono lokalne struktury policji do przeprowadzania rozmów z przedstawicielami AK, które następnie doprowadzić miały do realnej współpracy w zwalczaniu „bolszewików”.
W Miechowskiem
Najbardziej znanym przykładem próby nawiązania przez Niemców kontaktów z AK w Małopolsce, były rozmowy prowadzone w Inspektoracie AK Miechów. Zainicjowane zostały już wiosną 1944 r., ale pierwsze poważniejsze spotkanie miało miejsce dopiero w drugiej połowie lipca 1944 r. w Bukowskiej Woli.
Ze strony niemieckiej w rozmowach uczestniczyli starosta powiatowy Kalpers, agronom Saupe i SS-Untersturmführer Phillip Riedinger. Stronę polską reprezentowało trzech oficerów AK - por. Alojzy Dziura-Dziurski „Kmita”, ppor. Stanisław Jazdowski „Żbik” oraz najprawdopodobniej ppor. Wojciech Majewski „Jaksa”.
Podczas spotkania poruszone miały być kwestie ponownego zajmowania przez jednostki niemieckie wschodnich terenów pow. miechowskiego (częściowo ewakuowanego przez Niemców podczas lipcowej ofensywy Armii Czerwonej), dyskutowano także nad wysokością kontyngentów.
Z uwagi na to, że ani Niemcy, ani Polacy nie mieli upoważnienia do podejmowania decyzji w tych sprawach, zdecydowano się potraktować rozmowy jako spotkanie wstępne. Obie strony podtrzymywały jednak chęć prowadzenia dalszych negocjacji, a osobą wyznaczoną do ich uzgadniania został „Kmita”. Kolejne spotkanie miało się odbyć 31 lipca 1944 r. w majątku Dziemięrzyce.
Uważnie przygotowywano się do dalszych rozmów. Zachowała się sporządzona przez kpt. cc Antoniego Iglewskiego „Ponara” lista żądań strony polskiej, zawierająca m.in. postulaty usunięcia z powiatu jednostek ukraińskich odpowiedzialnych za morderstwa i rabunki.
Gdyby Niemcy zgodzili się na warunki stawiane przez AK, podziemie miało zobowiązać się do następujących ustępstw:
„1) Utrzymujemy porządek i nie dopuszczamy do żadnych ekscesów.
2) Pomagamy w likwidowaniu jednostek i grup zagrażających bezpieczeństwu publicznemu.
3) Pomagamy przy dostawie kontyngentów w ramach kontyngentów zeszłorocznych.
4) Czuwamy nad bezpieczeństwem przedstawicieli niemieckich władz administracyjnych i pomagamy w wypełnieniu ich czynności służbowych.
5) W wypadku zaskoczenia przez desanty [sowieckie] bierzemy w obronę przedstawicieli niemieckich władz administracyjnych.”
Ostatecznie w trzygodzinnym spotkaniu wzięła udział sześcioosobowa delegacja akowska oraz reprezentanci policji niemieckiej - w tym jako główny negocjator przybyły z Krakowa SS-Obersturmführer Heinrich Hamann.
Najważniejszymi postulatami Niemców było:
„a) nieprzeszkadzania władzom terytorialnym w urzędowaniu, w budowie umocnień, lotnisk, fortyfikacji,
b) zaprzestania likwidacji Niemców, szczególnie umundurowanych,
c) wydanie broni i sprzętu zabranego Niemcom”.
W zamian godzili się na wymianę jeńców i współpracę w zwalczaniu band rabunkowych. Przyrzekli też, że w okresie rozejmu nie będą zatrzymywać żołnierzy AK i wycofają z tego terenu Ukraińców.
Antybolszewicki front
Od początku nie ulegało wątpliwości, że głównym celem nawiązania kontaktu z AK było przeciwstawienie jej komunistom i ograniczenie akcji przeciwko Niemcom. Okupanci żądali wiele, w zamian poprzestając tylko na deklaracjach i pojedynczych gestach „dobrej woli”. Nie przerywali też terroru, czego przykładem była brutalna pacyfikacja Skalbmierza.
Mimo nieufności strony polskiej do spotkań szybko powrócono. Odbywały się za wiedzą inspektora miechowskiego AK mjr. Bolesława Nieczui-Ostrowskiego „Tysiąca” aż do końca roku.
Zaniepokojona rozmowami Komenda Okręgu AK Kraków żądała raportów i wyjaśnień, czy reprezentujący AK por. „Kmita” działa „na rozkaz”. Mjr „Tysiąc” potwierdzał, że kontroluje sytuację. Pisał: „Zaznaczam, że nasz informator występując oficjalnie w[e] własnym imieniu (prywatnie) nie przeprowadza nigdy pertraktacji, a jedynie przez odpowiednie podejście i osobiste zdania wygłaszane wobec szefa G-po Rietiengera [właśc. Riedingera] wpływa hamująco na decyzje G-po w stosunku do jego wystąpień wobec ludności i AK, sonduje wiadomości, ostrzega nas, oraz uwalnia więźniów wzgl[ędnie] wymienia jeńców. Oddaje sprawie b[ardzo] duże usługi narażając się osobiście bardzo”.
Rozmowy „Kmity” traktowano w Komendzie Okręgu poważnie. Do tego stopnia, że próbowano za jego pośrednictwem uwolnić z rąk niemieckich dwóch kolejnych komendantów okręgowych AK - płk. Józefa Spychalskiego „Lutego” i aresztowanego 19 października 1944 r. płk. Edwarda Godlewskiego „Gardę”. Dopiero z końcem listopada 1944 r. Komenda Okręgu jednoznacznie rozkazała zakończyć rokowania w tej sprawie. Niedługo po tym Godlewski został wywieziony z Krakowa do KL Gross-Rosen, a stamtąd do KL Mauthausen, gdzie zginął.
Po doświadczeniach z Miechowskiego Niemcy postanowili nawiązać kontakt z AK także w innych powiatach. W połowie sierpnia 1944 r. agronom Hänke z pow. krakowskiego doprowadził do spotkania z oficerami Obwodu AK Myślenice. Doszło do niego 26 sierpnia 1944 r. w Glichowie - najpierw z Hänkem spotkał się ppor. Julian Oczko „Podkowa”, a następnie dowódca Zgrupowania Partyzanckiego AK „Murawa” ppor. Wincenty Horodyński „Kościesza”.
Niemcom zależało na wypracowaniu formy współistnienia oddziałów partyzanckich, tworzących na tym terenie tzw. Rzeczpospolitą Raciechowicką, z administracją i wojskiem niemieckim. Horodyński po krótkim wahaniu zgodził się na spotkanie. Do rozmów, które odbyły się następnego dnia w dworze w Drogini, wyznaczony był sztab zgrupowania z „Kościeszą” na czele. Okupantów reprezentował Hamann, który domagał się m.in. zagwarantowania wolnego przemarszu jednostkom wojska. O ile pod pewnymi warunkami „Kościesza” wyraził zgodę na te żądania, to do sugestii współpracy w zwalczaniu partyzantki sowieckiej odniósł się sceptycznie.
Żegnając się z akowcami Hamann miał powiedzieć: „Brońmy zachodniej kultury, [bo] gdy bolszewicy tu przyjdą będzie zagłada”. Ostatnie spotkanie nastąpiło 30 sierpnia w Dobczycach i Czasławiu. Było ono bardzo krótkie - oficer policji reprezentujący Hamanna oznajmił Horodyńskiemu, że jego warunki zostały przyjęte do wiadomości. Oznaczać to mogło zarówno potwierdzenie porozumienia, jak i zakończenie rozmów przez Niemców.
Rozejm przetrwał zaledwie kilkanaście dni. Nie widząc realnych możliwości nawiązania współpracy z miejscową AK Niemcy uderzyli 12 września 1944 r. na zgrupowanie i po zmuszeniu akowców do odwrotu, dokonali krwawego odwetu na wspierających ich mieszkańcach Lipnika i Wiśniowej.
Krzywdząca legenda
Podobne próby rozmów Niemcy podejmowali też w październiku i listopadzie 1944 r. na Podhalu - tym razem bez jakichkolwiek sukcesów, gdyż akowcy nie skorzystali z oferty rozmów. Wydaje się, że była to jedyna słuszna decyzja, biorąc pod uwagę negatywne odium, jakie towarzyszyło wcześniejszym rozmowom „Kmity”. Zwłaszcza, że ten ostatni starając się o uwolnienie wysokich oficerów AK przekroczył założone wcześniej bezpieczne ramy „sondowania” Niemców.
Wiele wskazuje na to, że przekazał okupantowi informacje o oddziałach komunistycznych i pomagał w przygotowaniach do niemieckiej operacji przeciw partyzantce sowieckiej w pierwszych dniach grudnia 1944 r. Działania te nie przyniosły większych korzyści AK, a poważnie odcisnęły się na jej wizerunku, stając się podstawą do powojennej nagonki propagandowej na jej żołnierzy i dając komunistycznym sędziom argumenty w procesach przeciwko wszystkim członkom konspiracji niepodległościowej. A przecież do antybolszewickiego sojuszu Niemców z AK nigdy w rzeczywistości nie doszło.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.