Niektórym wszystko kojarzy się z... no, wiadomo z czym; zwłaszcza facetom. Jest to przypadłość dla otoczenia nieco uciążliwa, bo trudno o temat rozmowy, który by nie skręcił w stronę relacji damsko-męskich.
Ale czasy się zmieniają i pokolenie erotomanów-gawędziarzy powoli odchodzi do lamusa, zastępowane z powodzeniem przez rozpolitykowanych nudziarzy. A że, na domiar złego, społeczeństwo mocno się nam spolaryzowało, więc nawet w rodzinnym, nieco tylko szerszym gronie konwersacja przypomina spacer po polu minowym. Rozerwać się wprawdzie można, ale przyjemność żadna.
Moja ciotka na przykład z okazji swoich 85. urodzin zaprosiła niedawno dość liczne grono bliskich, podając przepysznie i własnoręcznie przyrządzonego indyka. Czym się nieco naraziła, bo o pokolenie młodsi od niej zaczęli całkiem na poważnie zastanawiać się, czy to aby nie obiadowo-demonstracyjne poparcie dla nowego prezydenta-elekta w USA. Bo wiadomo, po polsku gęś być powinna, w listopadzie szczególnie. Ciotka próbie wmanewrowania w politykę dała odpór, grożąc niepodaniem deseru...