Rodzina to dla Artura Żmijewskiego przywilej, ale i ciężka praca

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Paweł Gzyl

Rodzina to dla Artura Żmijewskiego przywilej, ale i ciężka praca

Paweł Gzyl

Doskonale rozumie, że w wychowaniu dzieci najważniejszy jest własny przykład. Dlatego jest nie tylko świetnym aktorem, ale również przykładnym mężem i ojcem.

To niewiarygodne, ale prawdziwe – właśnie powstają zdjęcia do 26 sezonu serialu „Ojciec Mateusz”. Jesienią po raz kolejny zobaczymy więc na małym ekranie przygody lubianego księdza-detektywa. Choć serial został zrealizowany na bazie włoskiego cyklu „Don Matteo”, szybko wrósł w polskie realia i stał się jednym z hitów naszej telewizji. To sprawia, że widzowie utożsamiają Artura Żmijewskiego z graną przez niego postacią. Aktorowi to nie przeszkadza – bo ma pozytywny stosunek do Kościoła, gdyż jest praktykującym katolikiem.

- Nie jestem kaznodzieją, wiec trudno mi mówić o sprawach wiary, ale dla mnie jest to punkt odniesienia, którym próbuję kierować się w moich wyborach. Nie wstydzę się swojej wiary, ale też nie próbuję się z nią komuś narzucać. Podobnie moja żona Paulina. Szkoła, którą prowadzi, nosi imię Jana Pawła II. Nie oznacza to, że będą z niej wychodzić księża i zakonnice, ale to wskazanie dla nas i rodziców, do czyjej nauki chcemy się odwoływać – deklaruje w serwisie Opoka.

*
Za młodu mały Artur był grzecznym dzieckiem: dobrze się uczył i słuchał mamy. Większość czasu wolnego od nauki wolał spędzać w domu, zamiast biegać z kolegami po podwórku. Ponieważ ojciec opuścił rodzinę, kiedy chłopak miał osiem lat, był zapatrzony w starszego brata. Ten odnosił sukcesy sportowe grając w piłkę nożną, więc mały Artur też marzył, aby być bramkarzem. Najlepiej chłopak czuł się jednak na wsi w Radzynie.

- Dziadkowie mieli sad i ogród. Pracy było dużo, a ja wciąż starałem się pomagać im w tych zajęciach! Pamiętam czasy, kiedy zboże kosiło się kosą. Biegałem wtedy z innymi dzieciakami i robiliśmy powrósła do wiązania snopków. Były świniobicia, dojenie krów, karmienie kur – opowiada w „Twoim Stylu”.

Nieco więcej wigoru Artur nabrał w liceum. Dołączył wtedy do dwóch starszych kolegów i założył z nimi zespół rockowy. Ich wzorcem była słynna grupa AC/DC. W pewnym momencie chłopaka zafascynował świat gitowców – i straszy brat musiał siłą wyciągać go z tej subkultury. Całe szczęście kolega z zespołu zainteresował Artura recytacją wierszy i nastolatek zamarzył o aktorstwie. Na akademię teatralną dostał się za drugim razem.

- Mieszkałem w domu, z mamą. Całe studia dojeżdżałem z Legionowa do Warszawy, dzień w dzień, wyruszałem rano, wracałem wieczorami. Nie był dla mnie czas stracony, bo w kolejce mogłem czytać, słuchać muzyki, przemyśleć jakieś rzeczy. Oczywiście zdarzało się, że musiałem czekać godzinę, półtorej na transport i spóźniałem się na zajęcia, ale rzadko. Nie widziałem powodu, żeby siedzieć w akademiku – mówi w „Gali”.

*
Już na trzecim roku Artur dostał rolę życia: Tadeusz Konwicki powierzył mu zagranie Gustawa-Konrada w ekranizacji mickiewiczowskich „Dziadów” pod tytułem „Lawa”. Potem występ w filmie „Stan posiadania” zaproponował mu sam Krzysztof Zanussi. Tak naprawdę aktorskiego rzemiosła nauczył młodego chłopaka Wojciech Wójcik, pokazując mu je od technicznej strony.
Prawdziwą popularność przyniosła Arturowi jednak dopiero rola Wolfa w słynnych „Psach” Władysława Pasikowskiego.

- Nie wzbraniam się przed zagraniem łajdaka, choć ostatnio do mnie takie propozycje nie przychodzą. Podstawowym kryterium, jakie sobie z wiekiem wypracowałem, jest odpowiedź na pytanie, czy mam przynajmniej szansę mojego bohatera obronić, zrozumieć jego racje. Jeśli takiego materiału nie ma w scenariuszu - nie podejmuję się roli. Mam przekonanie prywatne, że nikt nie jest z gruntu zły lub wyłącznie dobry – twierdzi w serwisie Opoka.

Najbardziej widzowie pokochali Artura Żmijewskiego za jego serialowe role. Najpierw aktor grał przez trzynaście lat doktora Jakuba Burskiego w „Na dobre i złe”. Kobiety szalały za przystojnym lekarzem – i podbijały oglądalność telenoweli. Jeszcze bardziej aktor spodobał się jako „Ojciec Mateusz”. To już trzynaście lat, od kiedy Żmijewski wciela się w detektywa w sutannie. Mało: od pewnego czasu nawet reżyseruje niektóre odcinki cyklu.

- Walczymy, by stała za tym jakość, niezależnie od tego, że robimy ten serial już trzynasty rok. Kiedy niedawno ktoś mi przypomniał, jak długo to trwa, byłem naprawdę mocno zaskoczony. Staramy się ten serial robić najuczciwiej jak można. Uważam zresztą, że w aktorstwie nie ma innej drogi – deklaruje w Onecie.

*
Artur poznał Paulinę jeszcze w liceum w Legionowie. Para nastolatków przypadła sobie do gustu i szybko związała się ze sobą. Kryzys przyszedł na studiach. Na przystojnego studenta zagięła wtedy parol jego koleżanka z uczelni – Magda Wójcik. Artur rozstał się więc z Pauliną i spróbował innej relacji. Z czasem okazało się jednak, że to nie to. Paulina wybaczyła mu skok w bok i kiedy chłopak skończył studia, wrócili do siebie.

- W związku zawsze są tarcia, bo ludzie się od siebie różnią. Kobiety są inne od mężczyzn i niezależnie od tego, jak by się chciało to wyrównywać, to taka jest nasza natura. Kobieta zupełnie inaczej myśli i inaczej postrzega pewne rzeczy niż mężczyzna. W jej życiu są inne priorytety niż w życiu faceta. Ale chodzi o to, żeby się dogadywać – zaznacza w serwisie Populada.

Dziś para ma trójkę dorosłych dzieci – córkę Ewę oraz synów Karola i Wiktora. To żona Paulina od początku scala rodzinę. Kiedy dzieci były małe, zajmowała się ich wychowaniem. Nie zrezygnowała jednak z zawodowych ambicji. Najpierw była nauczycielką, a dziś prowadzi w Legionowie własne przedszkola i szkoły. Oboje są głęboko wierzący i w takim duchu wychowali też swoje dzieci.

- Życie rodzinne to nie jest coś, co nam się tylko przydarza. Są w nim sprawy podstawowe: miłość, zaufanie, chęć współpracy i porozumienia. Jeśli sytuacje trudne powodują, że ludzie się od siebie odwracają, to znaczy, że któregoś z tych elementów nie ma. Jeśli one są, można przechodzić bardzo trudne próby z sukcesem, dla dobra nas samych i naszych dzieci. Tak to sobie wyobrażam. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem przekonany, że rodzina to nie tylko przywilej, ale również ciężka praca – podsumowuje w serwisie Opoka.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.