Kolejna rozprawa Pawła Ł., oskarżonego o molestowanie małych chłopców, odsłoniła nowe czyny, jakich miał się dopuścić 26-letni grudziądzanin.
Do nagannych zachowań ze strony Pawła Ł. miało dojść podczas obozu w górach. - Dowiedziałam się od mojej sąsiadki, co się stało w Zakopanem - zeznawała matka Patryka. - Jej syn, Adrian, powiedział, co spotkało moje dziecko. Powtórzyła mi, że „trener” wkładał Patrykowi rękę w majtki. Nie mogłam w to uwierzyć.
Jak zeznała mama Patryka, wówczas jej syn nie potwierdził tego, co mówił jego kolega.
Obie matki postanowiły skonfrontować te informacje z Pawłem Ł.
- Przyjechał do nas ze swoją babcią - zgodnie zeznały grudziądzanki. - Twierdził, że tylko sprawdzał, czy chłopcy nie mają kleszczy bądź nie zostali pokąsani przez owady.
Jedna z matek dodała, że podczas rozmowy Paweł Ł. popłakał się. - Jego babcia natomiast krzyczała, że dzieci kłamią i że jej wnuk pochodzi z rodziny katolickiej - dodaje przez łzy matka Patryka.
Chłopiec kilka miesięcy później sam przyznał mamie, że to, o czym wcześniej mówił jego kolega, było prawdą.
Na sali sądowej rodzice Patryka podkreślali, że relacje ich syna z „trenerem” były bardzo dobre. Bywał u nich w domu. Obdarowywał chłopca gadżetami sportowymi. Odkąd jednak chłopiec opowiedział swojej mamie o całym zajściu, zamknął się w sobie. - Obwiniał się o to. Było mu wstyd - dodała ze łzami w oczach mama Patryka.
Pani Marta, matka Adriana, chłopca, który pierwszy wyznał, co „trener” piłkarzy miał robić Patrykowi: - Syn powiedział, że widział, jak Paweł Ł. wkładał rękę w majtki Patrykowi, gdy ten usnął. Mówił też, że „trener” spał z Patrykiem w jednym pokoju.
Kobieta dodała również, że podczas konfrontacji 26-letni grudziądzanin zachowywał się, jakby to on był pokrzywdzony. - Zaprzeczał wszystkiemu - zeznała pani Marta.
- Mam ogromny żal do siebie, że wcześniej nic nie zauważyłem - ubolewał pan Jan, ojciec jednego z chłopców, który również grał w szkółce MKS „Orliki”, prowadzonej przez Pawła Ł.
Zdarzało się, że pan Jan pomagał „trenerowi” przy rozgrzewkach czy zajęciach. Był też na obozie. Jednak w jego odczuciu, do żadnych niepokojących sytuacji wówczas nie dochodziło. - Gdy któryś chłopak upadł, on podbiegał i opiekował się nim. Opatrywał. Uważałem to za normalne - zeznawał pan Jan.
Filip Klonowski, adwokat Pawła Ł.: - Jaka była pana reakcja, gdy dowiedział się pan o zarzutach?
- Pomyślałem sobie, że albo tak dobrze grał, albo dopiero „to” się w nim rodziło - stwierdził świadek.
Syn pana Jana w Orlikach grał około trzy lata.
- Od początku nie podobało mi się zachowanie „trenera”. Sam przyprowadził mojego syna z podwórka do domu i zapytał, czy może chodzić na treningi - relacjonowała pani Martyna, mama Wiktora. - Przychodził do nas pod pretekstem przeprowadzenia wywiadu rodzinnego. Wchodził do łazienki, gdy kąpałam dzieci. Patrzył - zeznała pani Martyna. - Chciał też zabierać syna na basen, ale nie wyraziłam zgody.
Podczas poniedziałkowej rozprawy w Sądzie Rejonowym w Grudziądzu Pawła Ł. nie było. 26-latek jest także oskarżony o posiadanie plików z dziecięcą pornografią. Przebywa na wolności. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Imiona dzieci i rodziców zostały zmienione.