Rocznica. Komentarz Tomasza Malety dotyczący 100-lecia Odzyskania Niepodległości przez Polskę
Ostatnio przez przypadek w swoim archiwum natknąłem się na ilustrowane czasopisma sportowe. Najstarsze mają prawie 40 lat. Co prawda wtedy gazet nie sprzedawano na kartki, ale ich zdobycie to też była nie lada sztuka. Chyba że się weszło w kontakty z kioskarzem.
Kazio, były bokser, siedział w kiosku na moim osiedlu. W zasadzie to ajentowała budkę jego żona, a on jej tylko pomagał. I odkładał co lepsze rarytasy pachnące drukiem. Zwłaszcza te wypuszczane od wielkiego dzwonu przy okazji jakiejś imprezy piłkarskiej na świecie z udziałem Polaków.
Kazio miał ciężką rękę do boksu, ale lekką do hazardu. W tamtym czasie nie było jednorękich bandytów czy kasyn. Jedyną iluzję lepszego życia stwarzały zakłady piłkarskie. A w zasadzie trafienie trzynastki w Lidze Angielskiej. Nie wiem dlaczego, ale właśnie ona cieszyła się wśród Polaków największą estymą.
I Kazio co sobotę obstawiał zakłady w Lidze Angielskiej. Zaczynał od małych kwot, potem większych, coraz większych. Z czasem szedł na to utarg dzienny z kiosku, potem tygodniowy. Aż pewnego razu, to była sobota, po Kazia boksera przyjechała megablaszanka. Bo też i tak dużego manka to nawet moloch, jakim był państwowy koncern RSW, nie był w stanie podarować. A Kazio nie zdążył puścić kuponu na kolejną kolejkę. W poniedziałek okazało się, że z wytypowanych na kuponie zakładów ustrzeliłby trzynastkę. Jedyną w kraju. Kwota wygranej pozwoliłaby oddać całe manko i żyć bez handlowania w kiosku.
Historię tę przypomniałem nie tylko dlatego, by pokazać, że jednostkowa iluzja rodem z poprzedniem epoki to swoisty łącznik z listopadową rocznicą, która ukształtowała ostatnie trzy dziesięciolecia: upadku Muru Berlińskiego - symbolu podziału na dwa światy. Na jego gruzach rodziła się epoka liberalno-demokratyczna, która miała być swoistym końcem historii. Z nadzieją na czas i miejsca bez jakichkolwiek podziałów, a przede wszystkim murów. Te jednak zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. I to tam, gdzie byśmy się ich nie spodziewali. A teraz, po trzydziestu latach jeszcze bardziej pną się w górę. Nie tylko na arenie międzynarodowej.