Kupiec Robert Mulka mieszkał spokojnie w Hamburgu szanowany przez sąsiadów… Do 1960 roku, gdy podczas olimpiady w Rzymie jego syn zdobył brązowy medal w żeglarstwie. Doniesienia o sukcesie zwróciły uwagę niemieckiego śledczego badającego zbrodnie wojenne. Mulka to rzadkie nazwisko. A Robert Mulka był zastępcą komendanta w Auschwitz i odpowiedzialnym za selekcję i dostawy cyklonu B.
Rok 1960, igrzyska olimpijskie w Rzymie, ceremonia wręczenia medali w żeglarstwie w klasie latający holender. Na najniższym stopniu podium stają dwaj Niemcy - Ingo von Bredow i Rolf Mulka. Ten drugi jest rozczarowany trzecim miejscem, gdyż ma już na koncie dwa tytuły mistrza świata. Klasa latający holender jest jednak reprezentowana na olimpiadzie pierwszy raz, zawody w zatoce u stóp Neapolu nie były łatwe, partnera prześladowała kontuzja, więc Mulka pogodził się z częściowym w jego pojęciu sukcesem. Miał on też nieoczekiwane i daleko idące skutki.
Brązowy medal Rolfa Mulki zwrócił uwagę prokuratora z Frankfurtu Joachima Küglera, który szukał Roberta Mulki, adiutanta komendanta obozu koncentracyjnego w Auschwitz Rudolfa Hößa, jego zastępcy i współorganizatora jednej z największych zbrodni w historii ludzkości. Tętno Küglera zabiło mocniej, kiedy czytał informacje z olimpiady - natknął się na nazwisko Mulka, które nosił jeden z jego poszukiwanych, uchodzący za nieuchwytnego człowiek decydujący w Auschwitz, kto trafiał od razu do komory gazowej, a kto mógł trochę pożyć. Ślad zaprowadził prokuratora do Hamburga, do kupca prowadzącego firmę eksportową, który mieszkał od końca wojny nie niepokojony przez nikogo przy Isestraße 127. Robert Mulka został aresztowany trzy miesiące po zakończeniu olimpiady w Rzymie.
Drugi proces oświęcimski
19 sierpnia 1965 roku sąd we Frankfurcie nad Menem wydał wyroki w drugim procesie oświęcimskim - pierwszy odbył się w Polsce, w Krakowie, przed polskim Najwyższym Trybunałem Narodowym w dniach 24 listopada - 22 grudnia 1947. Na ławie oskarżonych zasiadło wówczas 40 byłych członków załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. 23 oskarżonych skazano na karę śmierci przez powieszenie (2 oskarżonym zamieniono ją na dożywocie), 16 na karę pozbawienia wolności od dożywotniego pozbawienia wolności do 3 lat, a jednego uniewinniono. Wyroki śmierci wykonano 24 stycznia 1948 w więzieniu Montelupich w Krakowie. Komendant Rudolf Höß był sądzony wcześniej w Warszawie, wyrok śmierci wykonano na terenie obozu w Auschwitz 16 kwietnia 1947 roku.
Robert Mulka był najwyższym rangą oskarżonym w drugim procesie - we Frankfurcie. Nie poczuwał się do żadnej winy. Od pierwszych przesłuchań twierdził, że nie znał terenu obozu ani nie słyszał o komorach gazowych. Dowody jednak były niepodważalne - odpowiadał za dostawy cyklonu B do Auschwitz, brał czynny udział w zabijaniu więźniów - osobiście, także własnoręcznie, po części we współdziałaniu z innymi. Dostał wyrok 14 lat więzienia, wyszedł po latach trzech, zmarł na wolności w 1969 roku. Do jego życiowych osiągnięć należał udział w funkcjonowaniu „największej machiny do zabijania ludzi wszech czasów” - jak z perwersyjną dumą nazwał Auschwitz w swoich notatkach Rudolf Höß. Mulka i żaden z pozostałych oskarżonych - sześciu otrzymało kary dożywocia - nie zdobył się choćby na zdanie: „żałuję, jest mi przykro”. Takie zdanie we Frankfurcie nie padło.
Kamienie pamięci
Hans Michael Kloth, publicysta („Süddeutsche Zeitung”, „Berliner Zeitung”), redaktor „Der Spiegel” i znawca zagadnień dotyczących opozycji w NRD, dokonał kiedyś odkrycia. Szukając różnych powiązań, wpisał do przeglądarki słowa „Auschwitz” i „Isestraße”, a to, co przeczytał , wstrząsnęło nim. Kloth jest mieszka w Hamburga przy położonej krok od centrum ulicy Isestraße. Kamienice pochodzą z początku XX wieku. Dookoła kasztany, a na środku obie strony ulicy łączy ciemny wiadukt, po którym co parę minut na wysokości najwyższych okien przejeżdża kolejka. We wtorki i w piątki wzdłuż wiaduktu ciągnie się targ warzywny. sSychać dźwięki akordeonu ulicznego muzykanta, a w powietrzu roznosi się zapach smażonej ryby z frytkami. Dzieci tłoczą sie przy budce z lodami, jest gwarno i swojsko.
Przed wojną mieszkali tam hamburscy Żydzi. Wiadukt nazywany był „żydowskim parasolem”, były synagogi i szkoły talmudyczne. W 1938 powstał tu żydowski dom modlitw - prawdopodobnie ostatni taki przybytek przed Zagładą.
Kiedy w 1997 Gunter Demnig z Kolonii rozpoczął umieszczać przed domami pomordowanych Żydów mosiężne tabliczki z ich nazwiskami zwane „Stolpersteinami” - czyli „kamieniami pamięci”, wybojami na wygładzonej drodze zbiorowej pamięci Niemców - na trotuarze w Isestraße pojawiły się 133 tabliczki. Hansa Michaela Klotha cieszył ten widok - dowód pamięci o ofiarach Zagłady z Hamburga - ale po swoim internetowym odkryciu nabrał przekonania, że „kamienie pamięci” to za mało, że mieszkańcy domów przy Isestraße powinni pamiętać o swoim szczególnym sąsiedzie… Pod numerem 127 mieszkał przed wojną i po niej Robert Mulka, zastępca komendanta Auschwitz.
Chorobliwy karierowicz
Przyszły adjutant Rudolfa Hößa, był rodowitym hamburczykiem, opętany pragnieniem zrobienia kariery w wojskowości. Jako ochotnik walczył w pierwszej wojnie światowej we Francji, Rosji i w Turcji, a po pokoju w Wersalu zwalczał bolszewików na Łotwie. Po powrocie do Hamburga został skazany na osiem miesięcy więzienia za sprzeniewierzenie majątku przywiezionego z frontu. Później udzielał się aktywnie w ćwiczeniach rezerwistów i w 1935 dochrapał się stopnia porucznika rezerwy. Zwolniony z Wehrmachtu po ujawnieniu kryminalnej przeszłości, na próżno starał się o powrót do armii. Został członkiem NSDAP i SS, później Waffen-SS, ale z powodu złego stanu zdrowia nie mógł służyć w jednostkach bojowych. Na początku 1942 wylądował w Auschwitz. Został zastępcą Hößa - w okresie rozbudowy obozu, tworzenia krematoriów i selekcji na tzw. Starej Rampie. Nie tylko posyłał ludzi do gazu, sam zabijał własnoręcznie, strzelając do więźniów. Posądzony o obraźliwą wypowiedź na temat Josepha Goebbelsa, został wywalony z Auschwitz. Posłano go do szkoły saperów SS koło Pragi, tam zachorował i wrócił do Hamburga, gdzie zastał go koniec wojny. Za przynależność do SS był internowany. Wiosną 1948 był już wolny.
Dobry sąsiad
Na początku lat 30. Robert Mulka otworzył firmę eksportową. Interesy szły mu tak dobrze, że mógł przeprowadzić się z Wendlohstraße 28 na przedmieściu Lokstedt-Niendorf na wysoki parter przy Isestraße 127 . Był spory skok ze skromnego domku na skraju miasta do jednego z najpiękniejszych domów przy jednej z najpiękniejszych ulic w jednej z najpiękniejszych dzielnic Hamburga.
Po wojnie powodziło mu się świetnie, uchodził za szanowaną osobę i dobrego, spokojnego sąsiada. Aż w 1960 roku jego syn zdobył olimpijski medal i wszystko się posypało. Co za pech!
rążył ojca zbrodniarza