Reprywatyzacja wywoła trzęsienie ziemi w Krakowie?

Czytaj dalej
Małgorzata Mrowiec

Reprywatyzacja wywoła trzęsienie ziemi w Krakowie?

Małgorzata Mrowiec

Polska pozostaje jedynym krajem byłego bloku sowieckiego, w którym nie przeprowadzono reprywatyzacji. Skutkuje to licznymi konfliktami społecznymi i sięganiem po pozaprawne metody odzyskiwania nieruchomości. Nieuregulowany stan własnościowy wielu nieruchomości powoduje także blokowanie inwestycji i planowania przestrzennego.

Poszedł pan na wojnę z wiceprezydent Krakowa Elżbietą Koterbą.

Na konflikt interesów w działaniach wiceprezydent Koterby zwracaliśmy uwagę już w 2014 roku. Wiceprezydentem odpowiedzialnym za sprawy zagospodarowania przestrzennego nie powinna być osoba, której najbliższa rodzina pracuje dla deweloperów inwestujących na terenie Krakowa. Taka sytuacja budzi wątpliwości co do bezstronności decyzji podejmowanych przez urzędników przy tworzeniu planów miejscowych i studium zagospodarowania przestrzennego. Wcześniej mówiliśmy o tych wątpliwościach w kontekście rejonu fortu Bronowice, dla którego zmieniały się zapisy projektowanego studium - zamiast zabezpieczyć niektóre działki pod zieleń, urzędnicy umożliwili zabudowę mieszkaniową. Pełnomocnikiem spółki Echo Investment, właściciela tych działek, był syn wiceprezydent Koterby. Teraz wróciliśmy do sprawy hotelu Cracovia i projektu planu miejscowego, który również zmieniał się z korzyścią dla spółki Echo Investment.

Prezydent Koterba przekonuje, że zapisy, które chronią hotel, tylko zmieniły miejsce w dokumencie - przeniosły się z ustaleń ogólnych do szczegółowych.

Pani prezydent powiedziała, że zapisy o ochronie budynku Cracovii z pierwszego projektu planu miejscowego zostały literalnie przepisane i pojawiły się w innym miejscu w drugim projekcie planu. Nie jest to prawda. W trakcie projektowania doszło do korzystnej dla dewelopera zmiany - zapisy o bezwarunkowej ochronie z pierwszego projektu zastąpiły zapisy z zastrzeżeniem o ochronie „w przypadku zachowania istniejącego obiektu...”. Urzędniczka z Biura Planowania Przestrzennego przyznała, że zmiana została dokonana na wniosek Echo Investment. A doszło do niej mimo sprzeciwu organizacji zajmujących się problematyką urbanistyki i ochrony zabytków, w tym Towarzystwa Urbanistów Polskich, Fundacji Instytut Architektury, Stowarzyszenia Przestrzeń-Ludzie-Miasto, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa oraz Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa. Chcielibyśmy, żeby niejasności wokół planu miejscowego dla Cracovii wyjaśniły organy ścigania, więc wysłaliśmy zawiadomienie w tej sprawie do CBA i prokuratury.

Przy sprawie zabudowy w sąsiedztwie fortu Bronowice pojawia się Echo Investment i firma projektowa Biuro Rozwoju Krakowa, której prezesem jest syn wiceprezydent Koterby, a członkiem rady nadzorczej jej mąż.

Syn wiceprezydent Koterby pracował jako pełnomocnik Echo przy inwestycji w okolicach Fortu Bronowice. Z kolei od sympatyka naszego stowarzyszenia usłyszeliśmy, że Biuro Rozwoju Krakowa pracowało dla Echo Investment również przy inwestycji Park Avenue Apartments w Dębnikach.

W przypadku Cracovii nie ma tego „łącznika” w postaci BRK, a jednak tu również zarzuca pan istnienie konfliktu interesów.

Z konfliktem interesów mamy do czynienia nawet w sytuacji, gdy istnieje tylko teoretyczna możliwość, że w decyzjach urzędnika troska o interes osobisty będzie przeważała nad troską o interes publiczny. A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia, kiedy wiceprezydentem jest osoba, której decyzje wpływają pośrednio na interesy męża i syna. Szczególnie, że mówimy o spółce obsługującej wielu aktywnie działających w Krakowie deweloperów, w tym między innymi spółki Echo Investment, Atal i Tętnowski. I oczywiście nie chodzi nam o to, by rodzina wiceprezydent zmieniła pracę. To pani Koterba nigdy nie powinna zostać powołana na stanowisko wiceprezydenta ds. rozwoju.

Pana stowarzyszenie swego czasu zapowiadało, że zainteresuje CBA działalnością pewnego dewelopera, mając informacje o finansowaniu kampanii wyborczych polityków w innych miastach.

Chodziło właśnie o Echo Investment. Zaniepokoiło nas, że osoby związane z tą spółką wpłacały pieniądze na kampanie kandydatów w wyborach samorządowych. Do CBA zwracał się w tej sprawie Robert Biedroń, który chciał, żeby CBA sprawdziło, czy finansowanie kampanii byłego wiceprezydenta Słupska było powiązane z obietnicą zmiany w planie miejscowym. Nie znamy jednak efektów ewentualnego śledztwa w tej sprawie.

A w Krakowie?

Nie znaleźliśmy do tej pory informacji o finansowaniu przez Echo kampanii samorządowej w Krakowie. Niepokojące jest jednak, że członek zarządu spółki został ostatnio zatrzymany przez CBA w związku z korupcją przy wpisie Cracovii do wojewódzkiego rejestru zabytków. Senator Stanisław Kogut, zamieszany w tę sprawę, miał powoływać się między innymi na wpływy u prezydenta Krakowa.

Ilekroć powraca w mediach sprawa rodzinnych powiązań pani wiceprezydent, wracają też komentarze osób oburzonych dofinansowaniem z publicznych pieniędzy remontu zabytkowej kamienicy BRK - na rogu ul. Gołębiej i Wiślnej.

Jestem przeciwnikiem dofinansowywania remontów prywatnych kamienic ze środków publicznych. Czemu mieszkańcy mają się dorzucać do nieruchomości, na których właściciele robią gigantyczne pieniądze? Z podatków powinny być finansowane wyłacznie zabytki należące do miasta i Skarbu Państwa. A mówię o tym również dlatego, że z tych środków korzystały również osoby, które aktywnie działają na „rynku reprywatyzacyjnym”.

Wiele jest takich sytuacji?

Znamy pojedyncze.

Ile milionów mogło do takich osób trafić?

Tego nie wiemy.

Nadal jest pan członkiem prezydenckiego zespołu ds. innowacji miejskich?

Tak.

Pytamy, bo z jednej strony uderza pan w Elżbietę Koterbę, która jest - można powiedzieć - z drużyny prezydenta, a jednocześnie sam do tej drużyny przystaje. Nie zgadza się pan z władzami miasta tylko w kwestii działań wiceprezydent Koterby?

Weszliśmy do zespołu ds. innowacji miejskich, bo dzięki temu możemy dyskutować nasze pomysły z prezydentem i urzędnikami. Tak widzimy rolę opozycji - kontrola władzy, krytyka i proponowanie konstruktywnych rozwiązań. W ubiegłym roku w ramach zespołu zajęliśmy się przede wszystkim tematem przywrócenia profilaktyki stomatologicznej w szkołach. Poniekąd się to udało, bo budżet na nią z około 300 tys. zł został podwyższony do ponad 600 tys. zł. Jednak nie został uruchomiony pilotażowy program wprowadzający nowe gabinety do szkół.

Skupiacie się się na badaniu reprywatyzacji w Krakowie. Jaki obraz się z niego wyłania?

Dzięki dofinansowaniu z Fundacji Batorego udało nam się uruchomić Społeczny Audyt Reprywatyzacji. Badamy losy kamienic, za które państwo zapłaciło odszkodowanie przedwojennym właścicielom i ich spadkobiercom. Powinny one przejść na własność Skarbu Państwa, a następnie gminy. Okazuje się, że czasem przejmowały je bezprawnie osoby fizyczne i spółki. Tak było w przypadku słynnej działki przy Chmielnej 70 w Warszawie. W Krakowie naliczyliśmy 25 podobnych przypadków. Niekiedy było to efektem zaniedbań urzędników, innym razem - niekorzystnych wyroków sądów. Największą odpowiedzialność za patologie reprywatyzacji ponoszą parlamentarzyści. Nie byłoby krzywdy lokatorów i przekrętów, gdyby ustawa reprywatyzacyjna została uchwalona na początku transformacji. To jej brak doprowadził do pojawienia się w latach 90. pierwszych grup, które specjalizowały się w przejmowaniu kamienic. Czasem była to działalność przestępcza (np. fałszowanie dokumentów), zdarzało się jednak, że te same grupy robiły to legalnie.

Jakieś nazwiska?

Nazwiska opublikujemy na Krakowskiej Mapie Reprywatyzacji.

To są prawnicy? Biznesmeni?

Tak. Do tego notariusze i ludzie biznesu, bo taka działalność wymaga też zainwestowania sporego kapitału. Swój udział w reprywatyzacji mają też politycy z Krakowa.

Gdy ogłosicie te nazwiska, będzie trzęsienie ziemi w Krakowie?

Naszym celem jest zmobilizowanie prokuratury do działania. Nie pomogą komisje weryfikacyjne, powoływane przez polityków. Narzędzia do walki z dziką reprywatyzacją ma prokuratura. Niestety, przez lata brakowało woli, żeby zająć się tym problemem. Mamy nadzieję, że się to zmieni.

Doczekamy się sprawiedliwości w sprawie dzikiej reprywatyzacji?

Jeśli kamienica została przejęta i kilka razy sprzedana, to bardzo trudne staje się jej odzyskanie. Prokuratura musiałaby udowodnić, że każdy kolejny kupiec miał świadomość, że została zreprywatyzowana bezprawnie. Widać jednak, że w kwestii reprywatyzacji w Krakowie w końcu coś ruszyło. Prokuratura Krajowa upubliczniła już adresy kilkunastu kamienic, w sprawie których ponownie wszczęła postępowania. W prokuraturze zaczął też działać zespół, który analizuje pojedyncze przypadki. Pewnie niedługo poznamy pierwsze efekty jego działań.

Rozmawiałem kiedyś z mieszkanką jednej z kamienic, samotną matką z dzieckiem. Dostała propozycję od właściciela: dam ci 20 tys. złotych i się wyprowadzisz. Spotykacie się z takimi przypadkami?

To popularna i skuteczna taktyka nowych właścicieli. Duża część zgłaszających się do nas lokatorów to osoby starsze i samotne. Czasem po prostu nie mają siły, żeby walczyć o swoje. Mają też świadomość, że jeśli nie przyjmą takiej oferty, to czekają ich kilkukrotne podwyżki czynszów i uciążliwe remonty. W skrajnych przypadkach dochodzi do odcinania wody, prądu czy gazu w zimie. Dlatego lokatorzy często decydują się na przyjęcie drobnej rekompensaty finansowej i wyprowadzają się na obrzeża miasta.

Dlaczego akurat teraz tak głośno zrobiło się o dzikiej reprywatyzacji?

Przełomowe było opracowanie przez stowarzyszenie Miasto Jest Nasze Warszawskiej Mapy Reprywatyzacji i ujawnienie przekrętu przy reprywatyzacji działki przy Chmielnej 70 w Warszawie. MJN pokazał gęstą siatkę powiązań między osobami zaangażowanymi w reprywatyzację i gigantyczną skalę zjawiska. Sprawa Chmielnej pokazała z kolei, że dzika reprywatyzacja to również grabienie majątku publicznego. Dopiero wtedy sporo ludzi zrozumiało, że reprywatyzacja w obecnym kształcie to uwłaszczanie się wąskiej grupy ludzi.

Czy można z dziką reprywatyzacją łączyć proces wyludniania się centrum Krakowa?

Stare Podgórze i Stare Miasto to obszary, gdzie faktycznie reprywatyzacja była jednym z czynników napędzających proces gentryfikacji. Szczególnie po 2004 roku, kiedy uwolniono czynsze. Sprzęgło się to z rozwojem turystyki w Krakowie, który stymulowały tanie linie lotnicze. W efekcie dużo bardziej dochodowe stało się wynajmowanie mieszkań na cele turystyczne niż wynajmowanie ich zwykłym mieszkańcom.

Dzika reprywatyzacja będzie głównym tematem, który będziecie poruszać w kampanii wyborczej?

Chcielibyśmy, żeby temat reprywatyzacji był w kampanii wyborczej obecny, bo to jeden z najważniejszych problemów Krakowa obok postępującej zabudowy terenów zielonych i zanieczyszczenia powietrza. Sytuacja wyborcza jest jednak dużo bardziej skomplikowana niż w 2014 roku. Kampania może zostać sprowadzona do rytualnego sporu pomiędzy PiS a PO (z prezydentem Majchrowskim jako kandydatem opozycji), a to utrudni sensowną rozmowę o problemach mieszkańców i programach dla Krakowa. Chcielibyśmy jednak, żeby ruchy miejskie uczestniczyły w wyborach. W radzie miasta od dłuższego czasu brakuje konstruktywnej opozycji, która sformułowałaby alternatywę dla wizji prezydenta Majchrowskiego i PO.

Alternatywną, czyli jaką?

Chodzi mi przede wszystkim o konieczność zmiany filozofii działania urzędu i demokratyzację władzy, tak by w zmiany w różnych obszarach - od edukacji po transport i przestrzeń - włączać mieszkańców. Przykładem może być to, co robi Fundacja Napraw Sobie Miasto z Katowic. Wiem, że u nas zmiany w organizacji ruchu na placu Nowym wzbudziły kontrowersje, bo niektórym nie podobała się zielona farba, którą wymalowano ulice. Chodzi mi jednak o samą logikę działania: wprowadzamy program pilotażowy, następnie badamy, jak ludzie „działają” w tej przestrzeni i jakie mają zdanie na temat zmian, a w końcu ewentualnie wdrażamy zmiany na stałe. Niestety, u nas planowanie przestrzenne nie ma nic wspólnego z tą logiką. Oczywiście jest grupa zdeterminowanych osób, które uczestniczą w procesie konsultacji planów miejscowych. Ale proces ten powinien być zaprojektowany tak, by mógł w nim uczestniczyć każdy. Dziś zwykłemu mieszkańcowi trudno jest zrozumieć zapisy planów. To samo odnosi się do innych dziedzin polityki miejskiej.

Ostatnio wiceprezydent Elżbieta Koterba zdecydowała, by pod Wawelem stanęła makieta pomnika Armii Krajowej. Chce się dowiedzieć, czy to dobra lokalizacja. Mają o tym zdecydować mieszkańcy. O takie działanie panu chodzi?

Tego rodzaju quasi-konsultacje mobilizują tylko bezpośrednio zainteresowanych. W przypadku pomnika AK środowiska kombatanckie i aktywistów organizacji zajmujących się przestrzenią miejską. Podobnie było w sprawie ograniczania ruchu w centrum. Mimo że popieram te zmiany, to uważam, że Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu źle przeprowadził konsultacje. Zaktywizował prawie wyłącznie przeciwników zmian. Podobnie w sprawie separatorów przy ulicy Kalwaryjskiej, które miały ułatwić przejazd tramwajom. Dlaczego urzędnicy nie sprawdzili, co na ich temat sądzą pasażerowie, którzy tymi tramwajami jeżdżą do pracy i domu?

Popiera pan ograniczanie ruchu w centrum. A samą likwidację miejsc parkingowych?

Nie ograniczymy ruchu samochodowego w centrum zwiększając podaż miejsc parkingowych. Dlatego popieram te zmiany, ale uważam, że powinna im towarzyszyć między innymi dużo szybsza budowa parkingów typu „parkuj i jedź”, żeby ograniczyć liczbę samochodów wjeżdżających do Krakowa.

A budowę pomnika AK pod Wawelem pan popiera?

Myślę, że wystarczającą formą upamiętnienia AK jest Muzeum Armii Krajowej.

Ma pan ukształtowane poglądy polityczne? Która opcja pana interesuje?

Najbliżej mi do Razem. Sporo ludzi działających w Razem wywodzi się z ruchów miejskich i aktywnie angażuje się w działanie naszego stowarzyszenia.

A do jakiego polityka pan by się przyrównał?

Interesuje mnie działalność ruchów miejskich w Hiszpanii. Ada Colau, nowa burmistrz Barcelony, wywodzi się z ruchu lokatorskiego, który skupiał początkowo ludzi, którzy w czasie kryzysu finansowego mieli problem ze spłatą kredytów. Teraz jej ruch Barcelona en Comú ma już 20 tys. członków i ciągle rośnie. Udało im się zachęcić do zaangażowania w politykę zwykłych mieszkańców i to jest największy sukces.

Co pan teraz robi?

Pracuję jako kierownik projektu w Mieście Wspólnym. Wcześniej spędziłem prawie 1,5 roku w pracy za granicą, żeby teraz mieć środki i czas na stowarzyszenie.

Kraków to miasto wspólne - jak w nazwie waszego stowarzyszenia? Czy raczej miasto deweloperów, co już powszechnie się Krakowowi wytyka.

W Krakowie niektórzy politycy i urzędnicy mają problem z odróżnieniem interesu publicznego od interesu deweloperów. Mieszkańcy to widzą i prędzej czy później zakwestionują ten stan rzeczy.

Małgorzata Mrowiec

Piszę o architekturze, zabytkach, gospodarowaniu gminnymi lokalami. Interesuję się sprawami zagospodarowania i estetyki przestrzeni miejskiej, w tym kwestią zieleni. Zajmuję się tematami związanymi z edukacją. Piszę też o tradycjach i historii Krakowa oraz jej odkrywaniu m.in. przez archeologów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.