Represje za interwencję w sprawie ks. Kneblewskiego
Sprawa kontrowersyjnego kazania ks. Romana Kneblewskiego, proboszcza jednej z bydgoskich parafii ma swój ciąg dalszy.
Proboszcz w homilii z zeszłego roku straszył „inwazją islamistów”, mówił, że gdy wpuścimy ich do Polski, to „będą podrzynać gardła i gwałcić kobiety”. Sprawą kilka tygodni temu zainteresował się Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Postanowił przetłumaczyć treść kazania i wysłać je do Watykanu. Zauważył w tym bowiem nawoływanie do nienawiści religijnej.
I za to Rafał Gaweł, dyrektor ośrodka został w środę przesłuchany w jednym z warszawskich komisariatów. - Usłyszałem, że chodzi o doniesienie, jakie trafiło do prokuratury Bydgoszcz-Północ - mówi nam Gaweł. - Przesłuchanie trwało 2 godziny, towarzyszyło mu czworo policjantów. Atmosfera była bardzo napięta, a ja miałem wrażenie, jakbym cofnął się do lat 80. Pytano mnie m. in. o to, kto wpadł na pomysł tłumaczenia kazania, ile osób pracuje w ośrodku, kto przekazuje donacje na ośrodek, jak są wysokie, kto może zostać członkiem naszego stowarzyszenia, w ramach którego działa ośrodek i jakie powinien mieć poglądy. Poproszono mnie też o adresy księgowych i zapowiedziano kolejne przesłuchania. Moim zdaniem to jawna próba zamknięcia nam ust.
Za doniesieniem do prokuratury stoi bydgoski poseł PiS i wiceszef MON, Bartosz Kownacki. Nie odbierał od nas telefonu, jednak w bydgoskiej prokuraturze dowiedzieliśmy się, że wg niego ośrodek zorganizował nielegalną zbiórkę pieniędzy na tłumaczenie kazania.
- To nie była zbiórka publiczna - mówi Gaweł. - Utrzymujemy się z dotacji, przy tej zbiórce było napisane, że jest na cele statutowe, a jednym z nich było to tłumaczenie. A już poza wszystkim, jeśli MON pochyla się nad taką sprawą, to nie może być przypadek - mówi.