Replika zamiast oryginału
Przy ul. Bydgoskiej 56 w Toruniu zburzono zniszczoną kamienicę z XIX wieku. Budynek odtworzono. Wiele budynków na Bydgoskim Przedmieściu podlega ochronie konserwatora zabytków
Toruński Urząd Miasta kolejny raz będzie próbował sprzedać działkę przy ulicy Bydgoskiej 35. Zgodnie z wytycznymi miejskiego konserwatora zabytków ewentualny nabywca będzie musiał odtworzyć bryłę stojącej tam do pożaru w 2006 roku XIX-wiecznej kamienicy. Obiekt będzie przypominał oryginał, jednak tylko tyle będzie go łączyło z budynkiem, jaki pod koniec lat 70. XIX stulecia wzniósł zasłużony miejski budowniczy Reinhard Uebrick.
Podobny los może niebawem spotkać legendarną „Zofijówkę” przy Bydgoskiej 26, która spaliła się jesienią 2013 roku, tak już się stało z kamienicą przy Bydgoskiej 56. W tym przypadku zrujnowany budynek sięgający korzeniami połowy XIX wieku został zburzony.
Deweloper, po długich negocjacjach z miejskim konserwatorem, odtworzył bryłę jednopiętrowej kamienicy, za nią jednak wzniósł nowoczesny obiekt, zdaniem wielu, zbyt nowoczesny jak na zabytkowe Bydgoskie Przedmieście i zbyt przytłaczający. Całość została niedawno oddana do użytku.
- Front został odtworzony bardzo przyzwoicie, natomiast bryła, która powstała za nim, jest tak przytłaczająca, że jest to horror - ocenia architekt Ryszard Kłosowski.
- Gdyby ona jeszcze sporymi tarasami schodkowo kierowała się w stronę ulicy Krasińskiego i najwyższa jej część ginęła poza linią ulicy Bydgoskiej, to by się na nią patrzyło lekko. Dysproporcję na szczęście trochę niweluje stojąca obok przedwojenna kamienica Jaugschów.
Inaczej na odbudowaną kamienicę i stojący za nią blok patrzy Piotr Koziej, który uważa, że większość tego typu projektów w Toruniu to pomysły okaleczone. - Gdybyśmy uznali budynek przy Bydgoskiej 56 za zabytek i go chronili pokazując później, że z tyłu jest obiekt nowoczesny, z przodu natomiast historyczny, to mógłbym zrozumieć - mówi. - Jeżeli jednak słyszymy, że możemy go wyburzyć, to znaczy, że nie ma on żadnej wartości. W takiej sytuacji decyzję o tym, czy odbudowywać to co było, czy też tworzyć obiekt od początku do końca nowoczesny, powinien podejmować projektant. Rozwój architektury na ziemiach polskich od tysiąca lat polega na tym, że architekci wykorzystują rzeczy dobrej jakości, dorzucając coś od siebie. Tak powinno w dalszym ciągu być. Jeżeli jednak słyszymy, że historia się już skończyła, nie wolno nam zaprojektować nic nowego, a jedynie coś, co będzie wyglądało jak zabytek, to już nie jest to. Gdyby coś takiego zrobić w malarstwie... Wyobraźmy sobie, że w jakimś muzeum wiszą obok siebie trzy autentyczne obrazy Rembrandta, przy nich jest natomiast nieco wolnego miejsca. Gdyby dyrektor muzeum wpadł na pomysł, aby namalować czwarty obraz w charakterze Rembrandta, aby pasował do pozostałych, to by go wszyscy wyśmiali. W architekturze natomiast uważamy, że to jest norma. Ale to nie jest norma, tylko brak pomysłu.
Zwolennicy starego i nowego z pewnością czuliby się lepiej, gdyby sytuacja budynków historycznych w Toruniu była jasna. Żeby chroniły je nie tylko przepisy, ale przede wszystkim zdrowe i zadbane mury. Niestety, wiele obiektów wpisanych do rejestru zabytków, znajduje się dziś w opłakanym stanie. Do rejestru trafił również obszar Bydgoskiego Przedmieścia, co oznacza m. in., że chronione są bryły i fasady stojących tam kamienic. Nie powinno to jednak prowadzić do sytuacji, w której doprowadzone do upadku oryginalne budowle, często o dużej wartości historycznej, są burzone i zastępowane wydmuszkami.
(szs)