Referendum we Wschowie. Czy dojdzie do odwołania władz?
- To, w jakiej rzeczywistości obudzimy się w poniedziałek zależy od samych mieszkańców. Od tego czy zdecydują się wziąć sprawy w swoje ręce – mówił nam niedzielę przed godz. 16.00, tuż przed wejściem do lokalu wyborczego w Gimnazjum nr 2, Tomasz Stasiak, inicjator referendum w sprawie odwołania władz we Wschowie.
W niedzielę do południa frekwencja w gminie nie wskazywała jednak na to, że do zmian w gminie dojdzie. Przypomnijmy: aby referendum było wiążące, głosować musiało przynajmniej 3/5 uprawnionych, którzy wzięli udział w poprzednich wyborach.
W przypadku burmistrz Danuty Patalas próg wynosił 4.941 osób, a w przypadku rady miejskiej – 3.813. Według nieoficjalnych danych, do momentu zamknięcia tego numeru gazety, wspomniane liczby były jednak mniejsze, co oznacza, że nawet, jeśli większość z głosujących zdecyduje się na odwołanie, to zmian nie dojdzie.
Przypomnijmy: pod inicjatywą przeprowadzenia referendum podpisało się wcześniej 2202 mieszkańców.