Referendum pozbawiło złudzeń Polaków
30 czerwca 1946 r. odbywa się w Polsce referendum ludowe. Jego rzeczywiste wyniki poznaliśmy dopiero w 1990 roku. Rozmawiamy z prof. Januszem Wroną, historykiem.
- Skoro mamy Brexit, zacznijmy od Wielkiej Brytanii. „Leć pan na skargę do Chur-chilla” - miał powiedzieć Gomułka do Mikołajczyka, gdy ten oburzał się na sfałszowanie wyników referendum przez bolszewików, jak nazywano nowych panów Polski. Jak Zachód zachował się wobec bezprawia komunistów?
- Na sprawowanie kontroli przez mocarstwa zachodnie nad referendum nie zgodzili się Stalin i Bierut. Generalissimus przekonywał, że kontrola ze strony Waszyngtonu i Londynu urażałaby godność i dumę Polaków. Trzeba jednak pamiętać, że gdyby nawet na piśmie Stalin zapewnił USA i Wielkiej Brytanii możliwość kontroli przebiegu referendum i wyborów, w praktyce byłby to martwy zapis. Po prostu ze strony mocarstw nie było woli do zaangażowania się w sprawy Polski.
- Zachód wiedział, jakie są zamiary Kremla wobec Polski?
- Doskonale, bo był rzetelnie o sytuacji informowany.
- Los Polski niewiele znaczył dla przywódców zachodnich?
- Na Zachodzie nie było akceptacji dla konfrontacji ze Stalinem, bo do tego istota rzeczy się sprowadzała. Tamtejsze narody chciały konsumować zwycięstwo, były zmęczone wojną. Ponadto, kiedy mówimy o referendum, nie można zapominać o sytuacji międzynarodowej w połowie 1946 r.
- Stalin liczył na to, że przejmie kontrolę nad częścią Europy Zachodniej?
- Tak, a o tym zapominamy. Wtedy jeszcze starał się zachowywać pozory. Przecież Bieruta zrugał za to, że ostentacyjnie fałszował referendum. Stalin do 1947 r. nie chciał, by Zachód naocznie przekonał się o jego rozumieniu demokracji. Liczył na to, że wojska amerykańskie opuszczą Europę. Dopiero kiedy w 1947 r. komuniści francuscy i włoscy przeszli do głębokiej defensywy, przyszedł plan Marshalla, Stalin przestał żywić złudzenia co do przyszłości Europy Zachodniej.
- To Mikołajczyk jako pierwszy wyszedł z pomysłem o przeprowadzeniu referendum. Komuniści go podchwycili. A gdyby Mikołajczyk nie zgłosił takiej oferty, to...
- ...wymyśliliby coś innego, by zniszczyć Mikołajczyka i PSL, ich zdecydowanie największego wtedy wroga. On był skazany na klęskę, niezależnie od tego, co by zrobił. Ówczesna władza starała się też oddziaływać psychologicznie na społeczeństwo. Dawała Polakom jasny przekaz, że tylko ona się liczy, a ci, którzy stoją jej na drodze, zostaną usunięci. Jednocześnie do pewnego czasu nawet komuniści, patrząc przez pryzmat ich możliwości sięgania po terror, cackali się z Mikołajczykiem.
- Dlaczego?
- Liczyli na pomoc Zachodu w odbudowie Polski. Nie radzili sobie np. z zaopatrzeniem w towary. Dużą pomocą były dostawy UNRRA, nadzieje wiązali z planem Marshalla. Mikołajczyk był dla bolszewików „etykietą”, konieczną, by mogli dostawać wsparcie z Zachodu.
-Przez cały okres PRL Polacy wiedzieli, że władza sfałszowała wyniki referendum, ale jego rzeczywiste wyniki były nieznane (poza Krakowem). Dotarł do nich dopiero w 1990 r. prof. Andrzej Paczkowski. Komuniści od początku planowali sfałszowanie ich?
- Szli dwukierunkowo. Chcieli wyjść z nich w glorii zwycięzców, choć wiedzieli, że rzeczywiste poparcie dla nich było stosunkowo niewielkie. Musieli zatem przygotować się na fałsz wyborczy, ale również chcieli mieć wiedzę na temat autentycznego poparcia dla nich. Rzeczywistość była bardzo złożona. Dowodem na to może być fakt, że aż jedna trzecia społeczeństwa zagłosowała trzy razy „nie”, czyli na „nie” wobec granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej.
- Ale nie głosowano tak tylko dlatego, by zrobić na złość komunistom.
- Faktem jest, że zapominamy, iż dla ówczesnych Polaków o wiele ważniejsze były Kresy wschodnie niż zachodnie. Znacznie istotniejszy był Lwów niż Wrocław.
- Czy nie miał racji Osóbka-Morawski, który cieszył się, że komuniści 30 czerwca 1946 r. - jak napisał - mieli 37-proc. poparcie, a niedawno tylko 5-procentowe?
- W czasie II wojny światowej PPR miała niemal zerowe zaufanie Polaków. Zaraz po wojnie niewiele większe; PPR była w zasadzie stronnictwem kadrowym. Mówiąc jednak o poparciu po zakończeniu wojny, nie można zapominać o realiach, a zwłaszcza postawach Polaków udręczonych okupacją, pragnących pokoju i spokoju, trzeźwo oceniających rzeczywistość, niełudzących się tym, kto przejmie władzę. Zdawano sobie sprawę, że Sowieci nie odpuszczą Polski i pod hegemonią Moskwy żyć przyjdzie nam długie lata. Nie było natomiast aprobaty dla komunistów. Istniała za to przemożna chęć realizowania własnych aspiracji, celów. Mówienie o tym, że masowe było oczekiwanie na III wojnę światową, jest mitem. Głoszą go ci, którzy nie analizowali postaw po wojnie.
- Prof. Paczkowski twierdzi, że referendum poważnie osłabiło społeczeństwo.
- Ma rację. Po nim nadzieje na zmianę sytuacji w kraju stopniały radykalnie.