Recytują, tańczą, śpiewają. Teatr Amatorski ,,Na zamku” to dziś prawdziwa rodzina [WIDEO]
Recytują, tańczą, śpiewają. Teatr Amatorski ,,Na zamku” z Raciborza to dziś prawdziwa rodzina. Zespół tworzy dziś 19 osób, dla których aktorstwo to całe życie.
Dokładnie 26 sierpnia 2014 spotkali się po raz pierwszy. W małej sali konferencyjnej, dosłownie parę osób, młodzi, starsi. Odpowiedzieli na apel, by na zamku stworzyć amatorski teatr.
- Byłam pierwsza na spotkaniu – śmieje się pani Irenka. Myślała z początku, że ma pracować jako wolontariuszka, a okazało się, że to scena, gra, aktorstwo.
Pojawił się wówczas emeryt Edward Wiśniewski, student Paweł. A dziś? Grupa liczy dokładnie 19 osób, za nimi poważne występy na scenach regionu. No i przede wszystkim świetna zabawa.
Magda Walach? To jej ,,wychowanka”
Ale od początku. Spotykamy się na Zamku Piastowskim, na najwyższym piętrze, gdzie znajduje się scena Teatru Amatorskiego „Na Zamku”, bo taką grupa ma oficjalną nazwę. Osobą, która wszystkim zawiaduje, jest Teresa Okaj, autorka scenariusza większości przedstawień, polonistka, instruktorka teatru, kultury żywego słowa i regionalizmu. Zaś o oprawę muzyczną dba Łukasz Jerzy Porwoł, muzyk, autor wielu programów artystycznych wystawianych w regionie, ale także autor sztuk, które pani
Teresa reżyseruje. I prawdziwy pasjonat, stworzył przepiękną garderobę ze strojami z różnych epok. – Mamy stroje szlacheckie, od XVII wieku, góralskie, mundury, mnóstwo rekwizytów – słyszymy.
Naszego dziennikarza wita niemal cały zespół, który zaprasza do suto zastawionego stołu, gdzie pachną wspaniale domowe wypieki. Za nimi już dwie premiery: komedia „Falbanka i Szabelka” autorstwa Łukasza, znakomicie przyjęta, choćby w Kuźni Raciborskiej, Raciborzu. Zawsze oklaskom nie było końca. Kolejna sztuka to „Kobiety, kobietki, matrony, kokietki”. – Jak wystawialiśmy na Dzień Kobiet, zabrakło miejsc na sali – cieszy się pani Teresa. Kto jak kto, ale ona zna się i na teatrze, i na aktorstwie. To ona przygotowała do szkoły aktorskiej znaną… Magdę Walach, rudowłosą piękność, którą podziwiać możemy z filmie, teatrze i w popularnych serialach. Także Mirek Kotowicz – popularny aktor – to jej „wychowanek”. A czy ktoś z jej obecnego zespołu ma talent na miarę tych znakomitości?
Krzysiek chce zostać aktorem
- Nie ma lepszego, ani gorszego. Nie jestem za tym, by kogoś wyróżniać, bo wszyscy są utalentowani, każdy tworzy inną osobowość sceniczną. Zawsze im mówię, pracujcie na swoje konto, improwizujcie, bo trzeba mieć tą iskrę Bożą, aby się pokazać. Ja mogę uczyć emisji głosu, „ogrania” sceny, ale to ich charaktery są najważniejsze – chwali zespół.
No dobra, najmłodszy, w rogu sali, chłopak w koszulce grupy Metallica. Krzysztof Gromotka, lat 21, absolwent technikum hotelarskiego. – Czuję się tu znakomicie, jesteśmy jak rodzina. Obecnie przygotowuję się do studiów aktorskich. Poczułem, że to moje powołanie – mówi Krzysztof.
Da radę? Patrzę w stronę pani Teresy. – Pracujemy, pracujemy. Magda Walach i Mirek Kotowicz przygotowywali się cztery lata, Krzysiek pod moim okiem szkoli się drugi rok. Podkręcam mu śrubki. Widzę w nim talent. Jeśli tylko dobrze przygotuje teksty, będzie na ludzie, pewny siebie, to się do szkoły aktorskiej dostanie – ocenia jego szanse. Najstarszy w zespole – 77-letni Edward Wiśniewski, tryskający humorem emeryt, który całe życie przepracował w górnictwie.
Za nim już pierwszoplanowa rola, hrabiego Eustazego. 65 minut tekstu! Jak zapamiętuje taki ogrom materiału? – Przepraszam, ale strony technicznej nie chciałbym zdradzać – śmieje się raciborzanin. Choć pracował w jastrzębskich kopalniach, ostatecznie osiadł w naszym mieście, bo tu spotkał miłość życia, Zofię. - Moja żona jest chora i nie bywa na przedstawieniach, ale wszystko musi wiedzieć, zobaczyć materiał. Kibicuje mi…
- Gdy Edward przyszedł do teatru, miał kłopot z zapamiętaniem dwóch zdań. Później grał bez zająknięcia jedną z głównych ról. Proszę sobie wyobrazić, jaka to jest terapia, te nasze spotkania – dodaje Teresa Okaj.
W zespole jest nawet małżeństwo
Różne były motywy, dla których przychodzili do teatru, by spróbować swoich sił. 69-letni Krystian Pietrzykowski „doszusował” niedawno, z zawodu inżynier-górnik, dziś emeryt. Oglądał, jako widz, „Falbankę i szabelkę”. – I pomyślałem, że ja bym to zdecydowanie lepiej zrobił - śmieje się. - Jak przyszedłem do zespołu, to się okazało, że ogląd z widowni, a ze sceny, to zupełnie inna sprawa. W moim mniemaniu byłem dobrym aktorem, ale pani Teresa szybko sprowadziła mnie na ziemię. Ale przyjęty zostałem – opowiada. Prócz emerytów, są przedstawiciele przeróżnych zawodów. Ot, choćby zawodowy strażak, 26-letni Michał Szukalski, który dla teatru porzucił pracę instruktora jazdy, a więc możliwość dodatkowego zarobkowania. – Na poczet sztuki. Można powiedzieć, że zmieniłem swoje życie – mówi. Jak się zaczęło? - Wciągnęła mnie koleżanka ze studiów. Widziała kiedyś filmik w internecie, który wrzuciłem pod tytułem: „Jak zrozumieć kobietę”. Zapytała, czy nie chciałbym spróbować swoich sił w teatrze – mówi strażak. Wkrótce koledzy z pracy będą mogli ocenić jego aktorskie umiejętności. – Ale nie wiem, czy mi to wybaczą. Mam dwie drobne role, jedną z nich jest klient w biurze matrymonialnym, który jest gejem – dodaje z uśmiechem. – Ale gra to fenomenalnie – dopowiada pan Krystian. Są tu chyba przedstawiciele wszystkich zawodów: Helena Baszton, pielęgniarka, Joanna Kuliga-Leszczyńska pracuje w Miejskim Zarządzie Budynków w Raciborzu. Zresztą jej dzieciaki często też biorą udział w przedstawieniach. Jest pani Franciszka Gruszka, która pracowała w sądzie rejonowym, emerytowana nauczycielka biologii, Irena Cieślikiewicz. A nawet psycholog – Halina Rycerz-Kuliga, na co dzień prowadząca stowarzyszenie Persona. Mamy nawet prawdziwe małżeństwo. To Danusia i Andrzej Sosnowscy. Kłócą się na scenie?
– Na scenie nigdy, chyba, że wymaga tego rola – śmieją się. - W domu się poganiamy, jak przygotowujemy role. Weź ten zeszyt i ucz się, słyszę – mówi pan Andrzej.
Pracują nad trzema sztukami
Nad czym obecnie pracują? Trzy sztuki. „Życiowe pętelki”, „Diabelski spisek”, „Rozmówki na linii”. Premiera: koniec czerwca.
Życiowe pętelki to komedia w krzywym zwierciadle, przedstawiająca rodzinę wielopokoleniową.
- Syn, który wkracza w dorosłe życie, dziewczyna zachodzi w ciążę, i trzeba to ogarnąć. I babcia chce dokształcić wnuczkę, i dziadek wnuka. „Diabelski spisek” to już dzieło pełne metafizyki, pełne podtekstów.
– Cóż, żyjemy w takich czasach , że spisek na każdym kroku się wyczuwa. Więc Będzie i Lucyfer i Mefistofeles, który schodzi na ziemię, szuka dusz, coś chce zyskać, nic stracić, aniołki – opowiada Teresa Okaj. To sztuki Łukasza Porwoła. – Pracowałam już z nim 5 lat temu, gdy prowadziłam szkolne koło teatralne w Zespole Szkół Ekonomicznych, przy dwóch biesiadach śląskich. Zaprosiłam go do współpracy w teatrze i się zachłysnął. Mu się podoba, a ja robię jego sztuki. Fredrę, Szepskira, Słowackiego, Wyspiańskiego, wszyscy znają. A to jest nowe, świeże. I o to chodzi – mówi Teresa Okaj.
Grupa spotyka się na Zamku Piastowskim w poniedziałki, wtorki i czwartki od godziny 13 do 17.30. Można dołączyć do teatru. Brakuje zwłaszcza mężczyzn. – Jesteśmy otwarci na każdego – zapewnia Teresa Okaj.