Ratusz targuje się ze Stalą Rzeszów
Tadeusz Ferenc spotkał się z Wiesławem Puterlą. Prezydent stolicy Podkarpacia negocjował wczoraj z prezesem Watkemu, większościowym udziałowcem spółki Stal Rzeszów S.A.
Ferenc i Puterla rozprawiali niczym dwaj... maklerzy, bo tematem rozmowy była cena akcji Stali Rzeszów S.A. Ratusz miał wykupić w spółce 30 procent akcji, co pozwoliłoby klubowi z Hetmańskiej pozyskać 600 tysięcy złotych. Tym samym sfinalizowany zostałby plan Ferenca z jesieni, który zakładał, że zwiększoną dotację otrzyma ta rzeszowska ekipa, która po I rundzie rozgrywek będzie wyżej w tabeli 3 ligi.
Notariusz był gotowy
Sprawa zdawała się być bliska realizacji. Rada Miasta podjęła stosowną uchwałę, ale gdy do akcji miał wkroczyć notariusz i spisać akt między ratuszem a klubem, pojawił się problem. Miasto wstrzymało się z decyzją podpisania dokumentu. Powodem okazała się cena akcji.
Stal ustaliła cenę akcji na 25 złotych. Ratusz miał kupić ich 24 tysiące, co pozwoliłoby klubowi wzbogacić się o wspomniane 600 tysięcy. Sprawy utknęły jednak w miejscu, gdy okazało się, że nominalna cena akcji wynosi 12 złotych.
- Musimy działać zgodnie z prawem, aby nie było cienia podejrzenia o niegospodarność - podkreśla Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa.
Finansowa dyscyplina
- Wedle mojej wiedzy, akcje po cenie wyższej niż nominalna może pyzyskiwać prywatny nabywca - mówi Piotr Pezdan, menedżer zatrudniony w Urzędzie Mista do nadzorowania spraw organizacyjno-finansowych w Stali. - Jednostka samorządu publicznego nie może przepłacać w takiej sytuacji, bo obowiązuje ją dyscyplina finansów publicznych. Myślę jednak, do dojdzie do porozumienia.
Puterla podkreśla, że Stal działała zgodnie z procedurami. - Złożyliśmy ofertę, która została przyjęta, czego potwierdzeniem jest uchwała Rady Miasta. Dlatego byliśmy zaskoczeni, gdy sprawy zaczęły się komplikować - mówi prezes Watkemu, który uważa, że 25 złotych za akcję nie było ceną wygórowaną.
- Akcje Lotosu czy Orlenu jesienią kosztowały ileś złotych, a dziś są dwa razy droższe. Stal Rzeszów S.A. istnieje 5 lat i przez ten czas w spółkę zostało zainwestowanych sporo środków. Cena nominalna to jedno, ale czas mija, sytuacja się zmienia - mówi szef Watkemu, który jest optymistą w kwestii efektów negocjacji z ratuszem.
- Toczą się w miłej atmosferze. Jesteśmy z prezydentem bliżej niż dalej porozumienia - uważa Puterla.
- Szanuję pana Puterlę, cenię za to, co robi dla rzeszowskiego sportu. To człowiek z klasą. Sądzę, że znajdziemy właściwie rozwiązanie. Być może jeszcze przed świętami wszystko się ostatecznie wyjaśni - stwierdza prezydent stolicy Podkarpacia.
Nie wiadomo na razie, ile w przybliżeniu będą kosztować akcje Stali, czy miasto kupi większy ich pakiet, czy Stal może liczyć na 600 tysięcy, czy raczej daleko niższą kwotę. Wiadomo, że na efekty negocjacji czekają piłkarze, do których pensje niekoniecznie docierają na czas.
Od Cosmosu się zaczęło
- Poślizgi w wypłatach mogą mieć udział w słabym początku rundy - uważa prezes Watkemu.- Niby pieniądze nie grają, ale na to, czy piłka trafia do siatki, czy w słupek, składa się wiele czynników. Zawodnicy całą zimę słuchali o dotacji, tymczasem przyszła runda wiosenna, a dotacji nie widać. Oczywiście wszyscy dostaną to, co mają zapisane w umowach. Liczę jednak, że doczekamy się wreszcie wygranych. O ten awans wciąż można powalczyć - mówi Puterla.
W Wielką Sobotę Stal podejmie Cosmos. Beniaminek z Nowotańca z jednej strony jesienią ograł biało-niebieskich, z drugiej jednak "natchnął” Ferenca do stworzenia planu wsparcia jednej z rzeszowskich drużyn w jej walce o 2 ligę.
- Wygrana z Cosmosem pomogłaby nam w negocjacjach z miastem - uśmiecha się Puterla.