Rataje: Jak mamy żyć? Smród wdziera się wszędzie
Mieszkańcy bloku nr 23 na os. Piastowskim zaniepokoili się, bo od pewnego czasu nie widzieli jednej z sąsiadek.
– To była starsza kobieta. Nie chciała pomocy od nikogo, choć ją proponowaliśmy. Zdarzało się, że wyjeżdżała i nie było jej przez kilka dni – przyznaje jeden z sąsiadów. – W ubiegłym tygodniu, gdy zrobiło się cieplej, na korytarzu pojawił się okropny smród. Z czwartku na piątek zawiadomiliśmy policję. Okazało się, że kobieta nie żyje od dwóch tygodni. Zwłoki leżały w mieszkaniu.
Mieszkańcy skarżą się, że po zabraniu zwłok mieszkanie zamknięto i na tym działania się zakończyły. – Odór na korytarzu i w naszych mieszkaniach jest nie do wytrzymania – mówi mieszkaniec os. Piastowskiego.
– Wyprowadziłem się do syna, bo tak śmierdzi. Przecież tu jest realne zagrożenie epidemiologiczne. Dzwoniłem do sanepidu i różnych instytucji. Rozkładają ręce i mówią, że nic nie mogą zrobić.
Z prośbą o pomoc w nieprzyjemnej sytuacji nasz czytelnik zwrócił się między innymi do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
– Nie mamy narzędzi, aby podejmować jakieś działania w takiej sytuacji, to nie nasza rola – wyjaśnia Witold Draber, dyrektor stacji. – Możemy jedynie interweniować u podmiotów odpowiedzialnych i gdy tylko dowiedzieliśmy się o tym problemie, zawiadomiliśmy spółdzielnię mieszkaniową. Mieszkańcy zostali zresztą poinformowani o tym, jakie kroki będą podejmowane w tym mieszkaniu.
Julia Tritt, rzecznik Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych” twierdzi, że po zakończeniu pracy prokuratora została odkażona klatka schodowa oraz winda, którą były przewożone zwłoki.
– Nasi pracownicy nie mogli wejść do mieszkania – tłumaczy J. Tritt.
– Dopiero w poniedziałek dzięki pomocy policji udało się nam skontaktować z rodziną zmarłej i uzyskać klucze do lokalu. Mieszkanie przewietrzono i uszczelniono wszystkie otwory, by ograniczyć rozchodzenie się fetoru. W czwartek specjalistyczna firma przeprowadzi ozonowanie mieszkania, które potrwa 48 godzin. Co będzie później? Nie wiemy. Rodzina zadecyduje, co stanie się z rzeczami z lokalu.
Lekarze starają się uspokoić mieszkańców. – Rozkładające się zwłoki w mieszkaniu są z pewnością uciążliwe dla otoczenia, ale nie są żadnym zagrożeniem – twierdzi doktor Krzysztof Kordel, specjalista medycyny sądowej i lekarz patomorfolog. – Nie widzę tu sytuacji niebezpiecznej dla mieszkańców.
Z kolei lokatorzy z bloku nr 23 na os. Piastowskim twierdzą, że w takim odorze nie da się żyć. Obawiają się, że samo ozonowanie czyli dezynfekcja i odświeżanie na nic się zda. Specjalistyczne firmy najpierw czyszczą chemicznie ściany, sufity, okna i płytki, wyrzucają tapicerowane meble, a zdarza się, ze nawet zrywają podłogi i dopiero potem ozonują.
Jeden z zdesperowanych mieszkańców odgraża się, że pójdzie na skargę do prezydenta.
– Dezynfekcja pomieszczeń to zadanie zarządcy budynku, czyli w tym przypadku spółdzielni
– tłumaczy Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta.