Rąsia, goździk, klapa, koperta - od święta do święta
Największą „karierę” w PRL-u zrobił chyba Dzień Kobiet. Powtarzany przez lata z zapałem rytuał sprawił, że jego echa żyją do dziś. Oczywiście, obchodzono także obecne do dziś w powszechnej świadomości Dzień Dziecka i Dzień Nauczyciela - musiał przejść przez to każdy Polak. W pamięci starszych pokoleń pozostały jeszcze tzw. dni branżowe - Leśnika, Górnika, Chemika, Drukarza, Metalowca, Pracownika Komunalnego etc. Świętowano je jak Polska długa i szeroka.
Historia uroczystego honorowania ludzi, związanych z określoną pracą czy zawodem, nie narodziła się wcale w Polsce Ludowej. Dni Piekarza, Rzeźnika czy Kolejarza istniały już na długo przed powstaniem II Rzeczpospolitej. Pomysł naświętowanie we wskazanym dniu ludzi z określonej branży zrodził się z chwilą industrializacji i rozwoju przemysłu. W Polsce aż do końca lat 40. XX wieku ludzie wielu zawodów obchodzili swoje święto w dniu imienin patrona - któregoś z pocztu świętych Kościoła katolickiego. Chodzono wówczas gremialnie do kościoła w odświętnych, charakterystycznych strojach na specjalne msze, a potem na wspólną ucztę. I tak np. fryzjerzy świętowali 23 października w dniu św. Marii Magdaleny, górnicy 4 grudnia w dniu św. Barbary, a ratownicy wodni 29 czerwca (dzień św. Piotra).
Medalowa inflacja
Po II wojnie, a szczególnie w latach 50. ub. wieku, zaszły w krajobrazie świąt branżowych w Polsce zasadnicze zmiany. Część takich dni przeniesiono na inne daty, by oderwać je od imienin kościelnych patronów. Powstało wiele nowych, wcześniej nieznanych świąt, stworzono dla nich specjalny ceremoniał. Wszys-tko po to, by nikt pracujący nie mógł się poczuć pominięty. By ludzie choć tego jednego dnia mogli czuć się wyróżnieni i docenieni przez państwo, dyrekcje zakładów, władze lokalne. To miało bardzo dobry, ludzki wymiar. Często zaproszenie na akademię, wręczenie medalu czy odznaczenia bądź dyplomu, wpis do księgi zasłużonych potrafiły zdziałać cuda i wyzwalać w zwykłych pracownikach wolę lepszej pracy, zwiększenia wysiłku i wydajności. Dawały także mnóstwo satysfakcji i wiary w sens działania. Tym właśnie władze PRL-u „kupowały” ludzi w przyszłości popierających bezwarunkowo ich sposób rządów i działania.
Najwięcej nowych świąt powstało w drugiej połowie lat 50. Np. w 1956 r. ustanowiono Dzień Energetyka, w 1957 roku po raz pierwszy obchodzono Dzień Nauczyciela, dwa lata później - Dzień Łącznościowca. Ten serial zakończył się w 1962 roku ustanowieniem Dnia Hutnika.
W całym kraju, także na Kujawach i Pomorzu, w takich dniach urządzano okolicznościowe akademie i spotkania, podczas których honorowano długoletnich pracowników. W zakładach praca szła na przysłowiowe „pół gwizdka”, ale nikt nie miał o to pretensji. Z racji istnienia w naszym regionie określonych rodzajów zakładów przemysłowych, niektóre dni, jak Dzień Chemika czy Włókniarza albo Kolejarza świętowano głośno i licznie, zaś np. Dzień Hutnika czy Stoczniowca - raczej tylko symbolicznie.
Ordery i awanse
Szczególnie hucznie propagandowo rozdmuchane były święta milicji, Służby Bezpieczeństwa i wojska. Np. w 1969 roku, na 25-lecie powstania MO i SB, 7 października Komenda Miejska Milicji Obywatelskiej w Bydgoszczy otrzymała specjalny sztandar, ufundowany przez... Komitet Miejski PZPR.
Jak kiedyś obchodzono poszczególne święta? Jak to wyglądało na przełomie lat? - o tym m.in. przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień