
O pierwszym w Polsce torze treningowym do biegów Spartan Race rozmawiamy z jego inicjatorem, zielonogórzaninem Rafałem Kaszą.
Spartan Race... Po polsku można to przetłumaczyć jako spartański wyścig. Na czym taki bieg i zawody polegają?
To wyścig, który jest organizowany w naprawdę ciężkich warunkach. Biegnie się, przeskakuje przez przeszkody, wspina po linie, czołga... W standardowych zawodach są trzy trasy: sprint, która ma nieco ponad 5 km i 15 przeszkód. Super o długości 12 km, a najdłuższa trasa liczy ponad 20 km i ponad trzydzieści przeszkód...
Czy taka dyscyplina cieszy się zainteresowaniem?
Tak, na jednym takim wydarzeniu biegnie nawet 3 tys. ludzi! A chętnych jest coraz więcej. Ludzie potrzebują wyzwań, emocji, testowania samego siebie. I decydują się na wyzwanie.
Dla kogo przeznaczone są takie wymagające trasy?
Dla superbohaterów!
Jak wygląda tor do takich wymagających, morderczych wyścigów?
Składa się on z przyrządów gimnastycznych, na których pracuje się na ciężarze ciała. M.in. z różnych kołków, ringów i lin. W takich biegach Spartan Race również wspinanie się po linie, przy pomocy nóg i rąk jest istotnym elementem.
A co się stanie, jak się z takiej liny spadnie?
To na uczestnika czeka kara. Trzeba zejść z trasy i na wyznaczonej strefie należy zrobić ćwiczenie, które wygląda jak połączenie pompki z pajacykiem i wyskokiem w górę - tzw. burpees.
A z czego składa się zielonogórski tor, który przygotowuje do takich zawodów?
Z górek, worków z piaskiem, które trzeba nosić, biegnąc przez te wzniesienia, lin, przyrządów gimnastycznych, czy figury, do której trzeba rzucić oszczepem z dużej odległości do celu. Ale i z drutu kolczastego, pod którym trzeba się przeczołgać. Ten tor stworzyłem po to, by odzworować warunki, panujące na zawodach tego typu. Wszystko po to, by stawać się lepszym (śmiech). Ta zielonogórska trasa, która znajduje się przy ul. Kożuchowskiej, liczy 2 km i 20 przeszkód.
Dlaczego zdecydował się pan na stworzenie takiego toru w Zielonej Górze?
Chciałem mieć takie miejsce do treningu, by na zawodach osiągać jeszcze lepsze wyniki. W mieście brakowało przestrzeni, gdzie można ćwiczyć przez zawodami odbywającymi się na całym świecie.
A inni też chcą tutaj ćwiczyć?
Początkowo myślałem, że stworzę takie miejsce tylko dla siebie. Ale coraz więcej osób zaczęło się dowiadywać o tym zielonogórskim torze. Takiego miejsca nie ma nigdzie w Polsce, więc chętnych do treningów jest sporo.
Jak można się z panem w tej sprawie kontaktować?
Przez facebooka, tak najszybciej można mnie znaleźć. Co będzie dalej z torem i wszystkimi chętnymi? Zobaczymy. Teraz planujemy pierwsze treningi.