Radosław Kanach: Nie w głowie mi Kraków by night
Radosław Kanach ma już za sobą debiut w Cracovii. Rozmawiamy z nim m.in. właśnie o meczu w Płocku i życiu w Krakowie.
Wszystkiego najlepszego. W poniedziałek skończyłeś 18 lat, co dla każdego młodego człowieka jest ważnym wydarzeniem. Jak spędziłeś ten dzień?
Dziękuję za pamięć. W zasadzie ten dzień nie różnił się niczym od pozostałych. Rano szkoła, a po południu trening.
Koledzy z drużyny mieli dla ciebie jakiś prezent?
Złożyli mi życzenia i było trochę żartów. Na piwo mnie nie ciągnęli (śmiech).
Najlepszy z możliwych prezentów dostałeś od trenera Jacka Zielińskiego, który wystawił ciebie w pierwszym składzie na mecz z Wisłą Płock. Kiedy się dowiedziałeś, że zagrasz?
W piątek trener wziął mnie na rozmowę i powiedział, że jest duża szansa na to, że zagram i mam czekać na odprawę. Na niej usłyszałem, że wychodzę w pierwszym składzie.
Dotychczas nie zaliczałeś nawet tzw. „ogonów”, a tu wychodzisz w pierwszej jedenastce. Decyzja trenera Zielińskiego była dla ciebie zaskoczeniem?
Na pewno tak. Do tego meczu raz byłem w 18-stce meczowej na Arkę Gdynia. Zazwyczaj jest tak, że najpierw dostaje się po kilka minut, a ja zostałem wrzucony na głęboką wodę.
Ale się nie utopiłeś?
Wydaje mi się, że wyglądało to w miarę dobrze. Nie mnie jednak to oceniać. Od tego jest trener.
Szybko zaznaczyłeś swoją obecność na boisku i dostałeś żółtą kartkę. Wynikało to trochę ze stresu?
Trener i koledzy przestrzegali, żebym szybko nie zrobił sobie psikusa. Była chyba 9. minuta i stało się. Na mojej pozycji czasem nie da się jednak tego uniknąć. W sumie to nawet nie pamiętam na kim tę kartkę złapałem.
Grałeś przeciwko Dominikowi Furmanowi, który swego czasu ogłoszony był wielkim talentem...
W ogóle w ekstraklasie to już zdecydowanie inne granie, niż to miało miejsce w Stali Rzeszów. Wszystko dzieje się dużo szybciej, sporo jest gry na jeden kontakt. Widać, że Dominik Furman ma duże umiejętności. Brał na siebie ciężar gry. Jakiś respekt na początku pewnie był, ale nogi nie odstawiałem.
W zasadzie ten debiut jest jedynym pozytywem dla ciebie, bo Cracovia doznała kolejnej porażki...
I to w słabym stylu. Faktycznie, więcej pozytywów nie ma się co doszukiwać.
W klubie sytuacja jest nerwowa?
Ja tego nie zaobserwowałem. Wszyscy zachowują chłodne głowy. Jest pewne podenerwowanie, ale to normalne, kiedy się nie wygrywa.
Pewnie nie chciałbyś, aby trener Zieliński stracił pracę, bo to on ciebie ściągał do drużyny...
Tego akurat nikt by nie chciał, bo to świetny fachowiec. W końcu musi zatrybić. Innego wyjścia nie ma.
Teraz do Krakowa przyjeżdża Śląsk Wrocław. To będzie taki mecz za „sześć” punktów...
Przed nami kolejny ciężki mecz. Gramy u siebie, kibice są z nami i po prostu musimy wygrać.
Liczysz, że znów zagrasz w pierwszym składzie?
Nadzieja oczywiście jest, ale to czy trener ponownie da mi szansę okaże się dopiero w piątek.
W Krakowie zaaklimatyzowałeś się już na dobre?
Jeszcze całego nie poznałem, ale czuję się w tym mieście w porządku. Już do wszystkiego przywykłem.
Czym się poruszasz po mieście?
Nie mam jeszcze prawa jazdy, a więc zostają autobusy i tramwaje. W Krakowie w ten sposób łatwo się jednak poruszać, nie stoi się w korkach i nie mam problemu z dojazdem na czas.
Daleko od stadionu mieszkasz?
Autobusem na ulicę Kałuży jadę jakieś piętnaście minut. Na co dzień trenujemy jednak w ośrodku, a ja tam właśnie mieszkam. Jest tam coś w rodzaju internatu.
Z kim z drużyny masz najlepszy kontakt?
Porozmawiać można z każdym. Najbliżej trzymam się jednak z młodszymi, czyli Hubertem Adamczykiem czy Mateuszem Jarzynką. No i oczywiście z osobami z Podkarpacia - Mateuszem Cetnarskim i Przemkiem Pyrdkiem.
Przemek dokuczał tobie po derbach Rzeszowa?
O dziwo nie (śmiech). Trochę się przekomarzaliśmy przed derbami i wtedy było sporo żartów.
Żywo interesowałeś się tym meczem?
Derby zaczynały się o 16, my graliśmy o 18, więc za dużo czasu nie było, ale kilka minut oglądnąłem. Wynik sprawdziłem zaraz po naszym meczu. Można powiedzieć, że dla mnie była to taka podwójna porażka w tym dniu.
Twoim zdaniem Stal ma jeszcze szansę wygrać ligę?
Stal jest dobrą drużyną i na pewno w końcu to udowodni. Ja bym chłopaków nie skreślał.
Tobie pewnie żal, że ze Stalą pożegnał się trener Marcin Wołowiec?
To w moim życiu bardzo istotna postać. Prowadził mnie w grupach młodzieżowych, a później dał szansę w seniorach. Odegrał wielką rolę w mojej przygodzie z piłką.
To dalej przygoda?
Na razie tak. Kariera może będzie kiedyś.
Masz za sobą mecze w młodzieżowej reprezentacji Polski. Trener kadry jest z tobą w kontakcie?
Wiem, że ostatnio doszło do zmiany trenera i jeśli się nie mylę, to kadry U-18 i U-19 przejął trener Dariusz Dźwigała. Może jak będzie robił rozeznanie, to da i mi szansę. Każdy młody chłopak marzy o grze w reprezentacji i chciałbym znów wybiec na boisko z orzełkiem na piersi.
Nie tylko trenujesz w Cracovii, ale również uczęszczasz jeszcze do szkoły. Ciężko jest to pogodzić?
Łatwo nie jest, ale mam wsparcie ze strony rodziców. Chodzę do SMS-u w Krakowie i w szkole wiedzą, że jestem piłkarzem Cracovii i są wyrozumiali. Jakoś to wszystko staram się godzić.
Na lekcjach jesteś gościem czy stałym uczestnikiem?
Raczej to pierwsze, bo bywam tylko czasami. Mam jednak indywidualny tok nauczania i sporo rzeczy można robić przez Internet. W ten sposób wysyłać choćby zadania, a czasem przez Skype`a mam indywidualne lekcje.
Rodzice pewnie pilnują, żebyś nie zaniedbywał szkoły?
Muszę zrobić chociaż maturę, żeby mieć alternatywę, gdyby - odpukać - coś poszło nie tak w piłce. To takie minimum.
W związku tym dni masz w stu procentach wypełnione?
Powiem tak - na nudę nie narzekam (śmiech).
Jak już się trafi chwila wolnego, to jak ją lubisz spędzać?
Przeważnie spotykamy się z kolegami, ale lubię również po prostu odpocząć. Tego wolnego czasu jednak za wiele nie mam.
Kraków by night odpada?
Nie ma takiej opcji. Nie w głowie mi takie rzeczy. Teraz liczy się tylko piłka. Czas na zabawę przyjdzie może później.
Masz swoje ulubione miejsca w Grodzie Kraka?
Za wiele nie pozwiedzałem i nie mam jeszcze swoich miejsc w tym mieście.