Radomski historyk Przemysław Bednarczyk szuka świadków lądowania bombowca B-17 w 1945 roku w Radomiu
Przemysław Bednarczyk, historyk z Radomia, poszukuje osób, które pamiętają wizytę pilotów bombowca B-17 ze Stanów Zjednoczonych, który wiosną 1945 roku wylądował awaryjnie na lotnisku na Sadkowie.
Była wiosna 1945 roku. Rosyjscy żołnierze już „wyzwolili” Radom, miasto budziło się do życia, a w pobliżu lotniska na Sadkowie był obóz jeniecki, w którym przebywali Niemcy. W takiej scenerii zaczyna się historia, która bez żadnych ubarwień może służyć za scenariusz sensacyjnego filmu.
Amerykański wielki bombowiec awaryjnie ląduje na podradomskim lotnisku, a ośmiu pilotów wzbudza niemałą sensację, idąc ulicą Żeromskiego i... pytając o restaurację! Na taką historię natrafił Przemysław Bednarczyk, historyk , regionalista, autor widowisk historycznych, który współpracuje z TVP Historia i realizuje fabularyzowane filmy dokumentalne.
Teraz wśród radomskich seniorów szuka osób, które pamiętają to wydarzenie i mogą opowiedzieć o wizycie Amerykanów w tym mieście. Na tej podstawie ma zamiar nakręcić film.
Latające forteca na łące pod lasem
Jak zaczęła się historia poszukiwania świadków lądowania „latającej fortecy” Boeing B-17 G z 305BG USAF o wdzięcznym imieniu „The Lady from Hell” na lotnisku na Sadkowie?
Okazuje się, że informacja o tym wydarzeniu dotarła do Przemka Bednarczyka na jednym ze spotkań absolwentów radomskich liceów z lat powojennych, które regularnie odbywają się w Warszawie.
- Na tych spotkaniach ludzie, którzy pamiętają czasy II wojny światowej i późniejsze, opowiadają genialne historie. Zagadnął mnie „Chałubińszczak”, pytając, co wiem o lądowaniu Amerykanów w Radomiu, a potem opowiedział mi o tym, jak 17 marca 1945 roku wraz z kolegami usłyszeli poteżny ryk silników, a potem na Sadkowie usiadła potężna latająca forteca. Pobiegli na lotnisko, ale rosyjscy wartownicy nie wpuścili ich, więc okrążyli płytę i na łące pod lasem zobaczyli ogromny bombowiec, który lądował tam awaryjnie, grzęznąc w bagnie - mówi Przemysław Bednarczyk. - Historia zafascynowała mnie, ale potrzebowałem więcej informacji. Zacząłem szukać archiwów, a że w czasie innego projektu nawiązałem znajomość z kołem weteranów i rodzin 305 Grupy Bombowej Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, to za ich pośrednictwem dotarłem do raportu kapitana z awaryjnego lądowania w Radomiu - mówi historyk.
Amerykański sen w Radomiu
Okazuje się, że samolot miał zbombardować składy paliw pod niemieckim Lipskiem, ale trafiony odłamkiem pocisku, z dwoma uszkodzonymi silnikami, skierował się na wschód i wylądował awaryjnie w Radomiu, czego najlepszym potwierdzeniem jest właśnie amerykański raport.
Jeszcze w 2010 roku, moderator strony koła weteranów Ian White twierdził, że z ośmioosobowej załogi bombowca żyje trzech oficerów. Jeden z nich, Frank J. Condreras, pozostawił po sobie niezwykłą spuściznę.
Oficer z bombowca pisze o „The Lady from Hell”.
- Jednym z nich był Frank J. Condreras, który swoje wspomnienia z okresu, kiedy latał w załodze bombowca, zawarł w książce „The Lady from Hell”. Literacko opisał, jak lecąc uszkodzonym samolotem 17 marca 1945 roku, modlili się, bo tylko to im pozostało, a potem zdecydowali się z duszą na ramieniu na lądowanie na łące pod Radomiem, mając świadomość, że miejsce przy lotnisku może być usiane niewybuchami. Ta łąka okazała się podmokłym bagnem... Jest scena przejmującego pożegnania z maszyną, o której Frank pisze jak o kobiecie, towarzyszce - opowiada Bednarczyk. - Do książki dotarliśmy dzięki radomskim harcerzom, jedna z druhen kupiła ją na aukcji w Stanach.
Frank J. Condreras pisze o tym, że po lądowaniu nie od razu wyszli z terenu lotniska. Zanim Amerykanie mogli przespacerować się po mieście, zostali zatrzymani na tydzień przez Rosjan, którzy w tym czasie sprawdzali ich tożsamość. Piloci zamieszkali na terenie obozu jenieckiego na Sadkowie. Frank opisuje, że po siedmiu dniach przyszedł rosyjski oficer, który zaprosił ich na suty obiad. Potem jeszcze przez kilka dni Amerykanie byli w naszym mieście, mogli wychodzić bez obstawy. Condreras opisał też ich daleką drogę do domu, która wiodła przez... Ukrainę, Bliski Wschód, Teheran i Kair.
Ośmiu wspaniałych na ulicy Żeromskiego
W książce Franka Corderasa jest zdjęcie na schodach Pałacu Ślubów w Radomiu. Amerykanin wspomina ciepłe przyjęcie w Radomiu, serdeczność mieszkańców. Na samych radomianach wizyta niezwykłych gości także zrobiła piorunujące wrażenie.
- Mój znajomy, wspomniany już absolwent „Chałubińskiego” opowiadał, jak któregoś dnia na Żeromskiego, w pobliżu placu Konstytucji 3 Maja, wyszło ośmiu chłopaków w charakterystycznych krótkich kurtkach, a w kaburach pod pachą mieli kolty. Zaczęli pytać o restaurację, i zostali ugoszczeni po królewsku - mówi Bednarczyk.
- Skoro w Radomiu było to duże wydarzenie, to może jeszcze znajdą się świadkowie, którzy pamiętają spotkanie z Amerykanami. Chcemy do nich dotrzeć, a ich wspomnienia zawrzeć w filmie. We współpracy z radomskim ośrodkiem American Corner chcemy przybliżyć tę historię nie tylko mieszkańcom Radomia. Czekamy na relację świadków obecności tej załogi w mieście. Na razie mamy jedną ciekawą relację uczestnika spotkania, które miało miejsce na Placu Konstytucji w marcu 1945 roku. Pytajcie starszych członków rodziny, może ktoś z nich rozmawiał z amerykańskimi pilotami - apeluje radomski historyk.
Wszyscy, którzy mają jakiekolwiek informacje na ten temat, proszeni są o kontakt z Przemysławem Bednarczykiem pod adresem poczty elektronicznej: bednarczykprzemyslaw@wp.pl.