Radni o teatrze, remoncie i szkolnych lekturach [wykresy]
Piątkowe, wyjazdowe posiedzenie ratuszowej Komisji Kultury było poświęcone Teatrowi Polskiemu i zaczęło się od wycieczki po jego zakamarkach.
- Jeśli mamy rozmawiać o potrzebach i sytuacji teatru, powinni Państwo zobaczyć pewne rzeczy na własne oczy, bo nie wiem, czy bez tego uwierzycie mi, jak fatalny jest stan budynku - mówił Paweł Wodziński, dyrektor bydgoskiej sceny.
I rzeczywiście - począwszy od skrzypiącej i zniszczonej podłogi we foyer, przez niewygodne siedzenia na widowni, brak możliwości jej ogrzewania, fatalne, pamiętające poprzednią epokę reflektory, brak elektronicznego sterowania scenografią, za małą pracownię stolarską, ciasne i stare garderoby pozbawione łazienek, brak wystarczającej liczby toalet dla gości, balkon, z którego nic nie widać aż po poważne braki w sprzęcie. - Budynek nie przeszedł nigdy gruntownego remontu - mówi Wodziński. - Tak naprawdę nie chce się tu być, a wszelkie zmiany, jakie wykonujemy to tylko pudrowanie tego, co jest.
- Każdego roku mamy też sporo nieprzewidzianych wypadków - wtórował mu Bartek Frąckowiak, wicedyrektor TPB. - Awaria instalacji wodnej, ogrzewania itd. Ponadto z powodu braków w sprzęcie co roku np. podczas Festiwalu Prapremier musimy wypożyczać te elementy. To kwoty idące w dziesiątki tysięcy złotych. Brakuje nam podstawowego sprzętu, a ten który jest, jest całkowicie wyeksploatowany
O remoncie teatru mówi się od dawna. Miasto nie ma takich pieniędzy - koszt gruntownego remontu i przebudowy jest szacowany na 40 mln zł. Jest jednak szansa na środki z kontraktów terytorialnych. Czy teatr będzie jedną z instytucji, która może liczyć na około 5 milionów euro z tego tytułu? - Teatr jest wpisany na listę 15 instytucji, z nich zostanie wybranych maksymalnie 5 - mówiła Magdalena Zdończyk, dyrektor Biura Kultury Bydgoskiej.
To jedyna i ostatnia szansa, by pozyskać na remont teatru tak duże, choć i tak niewystarczające pieniądze. - Ale działać doraźnie trzeba już - takiego zdania jest radna Grażyna Szabelska. Przekonywała kolegów z komisji, że nie ma się co zastanawiać, tylko znaleźć - na początek dwa miliony złotych na inwestycje związane z oświetleniem i akustyką teatru. - Proszę państwa, w tej sprawie musimy mówić jednym głosem - owszem lobbować w ministerstwie o wsparcie, ale sami też musimy coś zrobić. Proponuję, by miasto przeznaczyło 2 mln zł na zakup sprzętu oświetleniowo-akustycznego. Nie upokarzajmy się, modernizacja Starego Rynku ma kosztować 18 milionów, to nie znajdziemy dwóch, by zadbać o podstawowy sprzęt dla instytucji kultury?
Nie wszyscy radni się z nią zgodzili. Ostatecznie stanęło na tym, by zabezpieczyć w budżecie miasta pieniądze na ewentualny wkład własny, gdyby udało się na ten konkretny cel zdobyć środki ministerialne (przy 2 milionach zł wkład wyniesie ok. 500 tys. zł). Jeśli się nie uda, jest propozycja, by miasto te pieniądze przeznaczyło na sprzęt. Jest pomysł, by znaleźć w sumie rzeczone dwa miliony, ale być może rozłożyć to na kilka lat. O tym, czy wniosek przejdzie, radni mają zadecydować podczas najbliższej, piątkowej roboczej sesji Komisji.
Jest jeszcze jedna ważna sprawa, którą poruszył szef TPB. - Średnia pensja w teatrze to 3,7 tys. brutto, w tym 2,1 tys. brutto to pensja podstawowa, a reszta to spektakle - mówił . - Tu też coś się musi zmienić. Bo najważniejsi są ludzie, a te pensje to również dla mnie krępująca sytuacja.
Drugą sprawą poruszoną podczas piątkowego posiedzenia Komisji był repertuar bydgoskiej sceny. Tu znów radna Szabelska grała pierwsze skrzypce. Wg niej w TPB brakuje spektakli dla młodzieży. Zaproponowała, by raz na jakiś czas wystawiać klasyczne, proste interpretacje szkolnych lektur. - Na pewno byliby chętni, by takie spektakle oglądać - uważa.
- Ale nie ma reżyserów, by je realizować - kontrował Wodziński. - Nie wyobrażam sobie, by zmuszać twórców i aktorów do robienia czegoś, czego nie chcą.
- A gdyby to były spektakle zamawiane? - próbowała radna.
- Powiem brutalnie, tego typu teatr leży w rękach trzeciorzędnych reżyserów - odparł Wodziński. - Nie przeczę, rzeczywiście propozycji dla młodego widza w ogóle jest mało. Ale trzeba na to znaleźć jakieś inne rozwiązanie.
Zapytaliśmy dwoje 17-latków, czy lektury szkolne w repertuarze bydgoskiej sceny to dobry pomysł? - To już nie te czasy - mówi Maciej, uczeń jednego z bydgoskich liceów. - Jakoś nie czuję potrzeby, by oglądać lektury na scenie, raczej jestem ciekaw współczesnych sztuk, jeśli w ogóle. Bo szczerze - za teatrem akurat nie przepadam.
- Może i tak, ale to musiałoby być ubrane w jakąś ciekawą konwencję, uwspółcześnione, inaczej wyszłaby z tego ramota - uważa Sara, jego koleżanka.
Do tematu wrócimy.