Rada Zielonej Góry po roku na.... oku
Jak pracę nowej rady oceniają ci, którym udało się zdobyć mandaty? Noty nie są najwyższe. Mniej bicia piany, więcej współpracy na rzecz miasta - postulują mieszkańcy. - Zgoda buduje...
Przewodniczący rady Adam Urbaniak (PO) na pytanie o porównanie pracy w radzie z poprzednią, odpowiada: - Cieszę się, że znów jest 25 radnych. Bo przecież poprzednia rada była jednoosobowa. Przez trzy miesiące. Teraz są reprezentowane szersze kręgi wyborcze. Obecna rada jest dużo bardziej kłótliwa. Momentami sesje nie są merytoryczne, a dyskusje zupełnie nie dotyczą tego, czym powinniśmy zajmować się podczas obrad - zauważa. - Nie znaczy to, że nie odnosimy sukcesów. Z pewnością takim było uchwalenie budżetu. Udało się dojść do porozumienia.
Radny PO zauważa, że pozytywną sprawą jest także to, iż wiele głosowań nie jest politycznych, ale każdy radny ma swoje zdanie.
Co sądzą inni radni? - Mam porównanie, jak pracowało się w radzie gminy i teraz w radzie miasta - mówi Jarosław Berent z klubu Zielona Razem. - W radzie gminy niewiele osób pracowało, większość pobierała tylko diety. W radzie miasta jest więcej zaangażowania i merytorycznej dyskusji, choć nie mam tu na myśli sesji. Dobrze się współpracuje z radnymi z naszego klubu i z PO. Spieramy się, ale dochodzimy do konsensusu.
Radny przyznaje, że sesji nie lubi. Bo jego zdaniem, za dużo podczas obrad bezproduktywnych dyskusji.
- Po co zadawać setki pytań, które nic nie dają?! - zauważa. - Jak się chce rozwiązać problem, to się działa cały czas, a nie tylko podczas obrad. Wszystko można załatwić z szefami wydziałów. I tak robimy. A wyborcy widzą, czy sprawa została załatwiona, czy nie. Niekoniecznie trzeba o tym zaraz informować media. Dla mnie to, co obserwuję na sesji, to „słowna sraczka”. Rozumiem, że opozycja jest po to, by krytykować, a spierajmy się na argumenty. Bo zwykle to jest tylko negatywne gadanie...
Radny Kazimierz Łatwiński (PiS) reprezentuje drugi - pod względem liczby radnych - klub, który nie ma wiceprzewodniczącego ani przewodniczących komisji.
- To próba wykluczenia nas z życia miasta. Ale my się nie dajemy. Choć oczywiście w takiej sytuacji trudniej jest działać - przyznaje. - My od lat konstruktywnie działamy na rzecz rozwoju miasta. Staraliśmy się wspierać strefy ekonomiczne, połączenie miasta z gminą. Teraz chce się nas wyrzucić na margines?
Zdaniem radnego, nie chodzi tu o ambicje, ale realne działanie. Bo np. przewodniczący komisji może zwoływać spotkania na ważne tematy. A takim jest np. sprawa studium dzielnicy Nowe Miasto. Potrzebna jest taka debata z udziałem największych deweloperów. Tymczasem robi się uniki.
- Rada stała się narzędziem prezydenta, który uważa, że skoro wygrał wybory i ma większość, nie musi się liczyć z innymi głosami - dodaje K. Łatwiński. - Konflikty z mieszkańcami nie były potrzebne, dobrze że się z tych spraw wycofano...
Jedyny radny SLD Tomasz Nesterowicz podkreśla, że cieniem na nowej radzie rzuciły się trzy sprawy: głosowanie do skutku, sposób traktowania opozycji oraz podejście radnych do mieszkańców, których wielu pojawia się na sesjach.
Plus? To sporo nowych twarzy w radzie. - Cenię Marcina Pabiero-wskiego, który jest jednym z najbardziej merytorycznych radnych - dodaje T. Nesterowicz.
Żałuje, że w radzie zagubiło się gdzieś przekonanie, iż może ona współrządzić, a nie tylko sugerować się tym, co wypływa z urzędu.
Czy jest szansa na inną pracę? Zdaniem radnego to jest uzależnione od senatora Waldemar Sługocki, który może spowodować, że radni PO zmienią formułę pracy.
Jak widzi radę mieszkaniec Krzysztof Hryń? - Szkoda, że tak mało kobiet w radzie. Byłaby na pewno ładniejsza i delikatniejsza w dyskusjach - żartuje. I liczy na większą zgodę w radzie.