Rabin, pastor, muzułmański imam oraz ksiądz katolicki i prawosławny przy jednym stole
Rabin, pastor, muzułmański imam oraz ksiądz katolicki i prawosławny zasiedli przy jednym stole, aby podyskutować o... miłości. Również międzywyznaniowej.
Miłość nie ma granic, nie ma „stref schengen“, ani nie wymaga paszportów. Po prostu jest między ludźmi - tak o uczuciu między dwiema osobami różnych wyznań mówi ksiądz Andrzej Dębski, rzecznik białostockiej kurii.
Jak śmierć potężna jest miłość
Powyższy cytat pochodzi z Pieśni nad Pieśniami. Zapisany czerwonymi literami zdobi ścianę instalacji artystycznej umieszczonej na tarasie Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku. Na środku małego pokoiku został postawiony niewielki stolik. Przy nim - naprzeciwko siebie - dwa krzesła. Na białych ścianach pojawiły się teksty o miłości w języku polskim, hebrajskim, arabskim i cerkiewnosłowiańskim. Są to cytaty z Biblii, Tory i Koranu. Instalacja Małgorzaty Wróbel-Kruczenkow z Białegostoku i Dominiki Sergiej z Lublina nosi przewrotny tytuł „Śmierć miłości...”
- Gdy zobaczyłem ten tytuł, bardzo mnie zaintrygował. Wywołał niezwykłe dreszcze, bo to jest rzecz, o której chce się dyskutować - mówi Dominik Sołowiej, białostocki dziennikarz, który zdecydował się poprowadzić spotkanie z pięcioma duchownymi różnych wyznań właśnie na temat miłości. Odbyło się ono w miniony poniedziałek w białostockim Centrum im. Zamenhofa. Dyskusję na temat kształtu miłości we współczesnym świecie zorganizowały autorki instalacji . Zaprosiły do niej: imama Janusza Aleksandrowicza, ks. Andrzeja Dębskiego, ks. prot. Andrzeja Misiejuka, pastora Tomasza Wigłasza oraz rabina Yehoshuę Ellisa. Wśród gości znalazły się również dr hab. Dorota Misiejuk z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku oraz dr Katarzyna Niziołek z Wydziału Socjologicznego Uniwersytetu w Białymstoku.
Wiele spojrzeń na miłość
- Moja mama była wychowana w rodzinie prawosławnej, tata jest katolikiem. Mama przeszła na katolicyzm i teraz obchodzimy dwa święta Bożego Narodzenia - przyznaje Dominik Sołowiej. - Bardzo się z tego cieszę. Takich małżeństw na Podlasiu jest multum.
- Jeśli chodzi o międzychrześcijańskie małżeństwa wielokulturowe, to w tej chwili jest to standard kulturowy - potwierdza dr Dorota Misiejuk z Uniwersytetu w Białymstoku.
Jak dodaje, w przypadku małżeństw zawieranych między osobami różnych wyznań chrześcijańskich zazwyczaj akceptowana jest decyzja młodych.
- Ale tak jest od bardzo niedawna - zaznacza dr Misiejuk. I opowiada, jak wyglądała sytuacja małżeństw „mieszanych“ na południowym Podlasiu w okresie międzywojennym: - Gdy rodziły się dzieci ze związku dwuwyznaniowego, to dziewczynka przyjmowała wyznanie matki, a chłopiec - ojca.
Historię związków międzychrześcijańskich na Białostocczyźnie w okresie powojennym wyjaśnia anegdotą: „Kobieta - pytana o tożsamość kulturową - odpowiadała: Tak, tak… ja jestem prawosławna i mam trzy córki, ale tylko Nataszka jest jeszcze prawosławna”. Oznaczało to, że kobieta ta jeszcze nie wyszła za mąż - śmieje się Dorota Misiejuk. - Natomiast jeśli osoba wyznania mniejszościowego wychodziła za mąż za osobę wyznania większościowego, to raczej należało iść w tym kierunku większościowym... To było bardziej akceptowane - przyjmowanie wiary większośc religijnej.
I zaznacza, że w zdecydowanie trudniejszej sytuacji były osoby, które decydowały się na zamążpójście lub żeniaczkę z osobą innego wyznania, np. z muzułmanką lub muzułmaninem: - Po prostu wyklinano ją z rodziny - tłumaczy dr Misiejuk. - Wiem, że islam dopuszcza małżeństwa z chrześcijankami, ale tylko o ile dzieci będą wychowywane w ich religii!
- Od wieków islam pozwala na małżeństwa z innymi wyznaniami - przyznaje imam Janusz Aleksandrowicz z gminy muzułmańskiej w Kruszynianach.
I podaje przykład przewodnika muzułmańskiego, Tatara z krwi i kości, który za żonę wziął blondynkę, katoliczkę! Ich córka jest ochrzczona w kościele, a syn ma imię nadane w liturgii muzułmańskiej.
- Ale chciałbym też podać świeży przykład, ze szkoły moich dzieci uczących się na białostockim osiedlu Piasta - dodaje ze smutkiem imam Aleksandrowicz. - Trafił tam chłopczyk: pół-Syryjczyk, pół-Polak. Jego tata pochodzi z Syrii, jest lekarzem, który skończył studia w Polsce. I chłopczyk ten już kilka razy musiał zmieniać szkołę! Był nawet w szkole prywatnej. Ale wszędzie rodzice innych uczniów się buntowali i kazali usuwać takie dziecko ze szkoły. To bardzo smutne - dodaje.
- Wniosek z tego taki, że u nas kiepsko jest z miłością - podsumowuje głos z sali.
W tym momencie zabiera głos ks. Andrzej Misiejuk: - Ja wychowywałem się w Sokółce. Mój ojciec jest duchownym prawosławnym i może dzięki temu widziałem to, czego inni nie widzieli, np. że pewna pani prawosławna mieszka z panem, który jest Tatarem. I ludzie to akceptowali.
Wspomina sytuację, która miała miejsce podczas jednej z wizyt duszpasterskich: - Gdy duchowny wybrał się po kolędzie do tego domu, ku jego zaskoczeniu drzwi otworzył mu mężczyzna tatarski z synem. Obaj ze zdziwieniem przyglądali się duchowemu, ale po chwili mężczyzna powiedział: „żona wszystko przygotowała’’ - duchowny wspomina z uśmiechem. Wyjaśnia jednak, że te związki nie były usankcjonowane na gruncie religijnym. - U nas, w kościele prawosławnym, gdy są sprawowane sakramenty w świątyni, to tylko i wyłącznie między chrześcijanami. Nie ma związków sakramentalnych dopuszczalnych między prawosławnymi a wyznawcami innych religii.
Podobnie jest w kościele katolickim.
- Zarówno między stroną katolicką i prawosławną, jak i katolicką i protestancką dopuszczalne jest małżeństwo kanoniczne, czyli takie, którego skutkami jest sakrament - zaznacza ks. Andrzej Dębski. - Właśnie w najbliższy weekend będę błogosławił małżeństwo katolika z protestantką.
Ks. Dębski tłumaczy, że Kościół katolicki nie uznaje - jako sakramentu - małżeństwa między chrześcijaninem a niechrześcijaninem. Jednak dodaje, że jest możliwość ślubu jednostronnego: - Ale nie działa to na zasadzie sakramentu, ponieważ tylko katolik składa przysięgę - podkreśla ks. Dębski.
A co ze związkami z ateistami?
W pewnym momencie z sali pada pytanie: - A co ze związkami z ateistami? I przez chwilę w powietrzu wisi przejmująca cisza.
- Moja siostra była, bo już nie żyje, ateistką - przyznaje pastor Tomasz Wigłasz, proboszcz parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Białymstoku. - Przeprowadziliśmy razem wiele rozmów, po których doszedłem do wniosku, że nie wyobrażam sobie życia małżeńskiego z ateistką. To moje prywatne zdanie. Są bowiem takie sprawy, których ja nie umiałbym pogodzić. Ale wiele zależy od tego, jak ja traktuję swoją wiarę. Kiedy bowiem moja wiara, moja ideologia, moje przekonania na jakikolwiek temat są diametralnie różne niż kogoś, z kim się wiążę, to należy zadać pytanie: „Czy ja wytrzymam w takim związku?”
Za główny problem małżeństw dwuwyznaniowych uważa wychowanie dziecka.
- To nie jest problem, nazwałabym to raczej wyzwaniem - odpowiada mu siedząca na widowni pani Agata (nazwisko do wiadomości redakcji). - Pochodzę ze związku małżeńskiego ateistki z katolikiem. Moja mama ma korzenie i tatarskie, i żydowskie. Jednak kiedy przychodził do nas katolicki ksiądz po kolędzie, okazywało się, że mama lepiej się orientowała w dogmatach Kościoła katolickiego niż mój ojciec.
- Ale wiara to nie tylko wiedza na temat dogmatów - kontrargumentuje pastor. - Gdy modlimy się dziećmi, a żona uważa, że modlitwa to nic wartościowego, to jest problem - tłumaczy pastor. - I znajomość religii, obrzędowości nie ma tu nic do rzeczy.
- Ale u nas to mama - ateistka pilnowała, byśmy z siostrą kształtowały swoją duchowość. Tata, choć katolik, się tym nie interesował - podkreśla pani Agata. - I to ona dbała, abyśmy w dzieciństwie odmawiały paciorek. Był to ukłon z jej strony i szacunek do mojego taty oraz jego rodziny.
- Oczywiście, związek z ateistą to nie musi być problem, bo wszystko zależy od tego, jak się indywidualnie traktuje swoją wiarę - podkreśla pastor Wigłasz. - Nie twierdzę, że taki związek jest niemożliwy. Pozostańmy przy tym, że w pewnym momencie trzeba sobie samemu zadać pytanie: z ilu rzeczy ważnych dla mnie jestem w stanie w takim związku zrezygnować?
- Strach jest przeciwnością miłości - dodaje z tajemniczą miną rabin Yehoshua Ellis z gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. - Mam nadzieję, że otworzymy nasze serca na innych.