Putin przemówił. Zwycięzca? Nie, przegrany, zakompleksiony człowieczek
Chyba najważniejsze od początku inwazji na Ukrainę, wygłoszone po mobilizacji i aneksji części Ukrainy. A jednak nie zwycięskie. Przemówienie prezydenta Rosji do zgromadzonych na Kremlu akolitów reżimu było jednym z najsłabszych w historii. Pokazujące, że Putin wcale nie czuje się stroną wygrywającą.
Było pełna kłamstw (co naturalne) i czasem zadziwiających odniesień do historii. Wygłoszone z okazji ogłoszenia przyłączenia – nielegalnego, rzecz jasna – czterech obwodów Ukrainy do Rosji. Tyle że 80 proc. tej mowy dotyczyła historii, starcia cywilizacji i pokazało w pełni kompleksy Putina wobec Zachodu. Oto kilka refleksji, na gorąco, zaraz po uroczystości na Kremlu.
"Samostanowienie"
Zacznijmy do rzeczy fundamentalnej. Putin mówił o referendach, które takowymi nie były. Z góry wiadomo było, że wyniki będą sfałszowane, zresztą trudno mówić o demokratycznym głosowaniu na ziemiach okupowanych, w części w strefie działań bojowych, po wysiedleniu lub ucieczce większości ludności. W tym kontekście mówienie o „trzech milionach głosujących za przyłączeniem do Rosji” to już kompletny absurd. Takim samym absurdem, acz do przewidzenia, jest uzasadnienie aneksji. Jak powiedział Putin, to wyrażenie „prawa do samostanowienia” zapisanego w Karcie Narodów Zjednoczonych. Oczywiste kłamstwo, bo nie można mówić o samostanowieniu z lufą karabinu przyłożoną do skroni.
[polecane]23872821[/polecane]
Potem było odniesienie do historii i próba uzasadnienia „powrotu ziem rosyjskich do Macierzy”. Czyli Putin wspominał o feldmarszałku Suworowie. Odniesienie do czasów carskich i Noworosji – wyraźny ukłon w stronę nacjonalistów rosyjskich. Był też wątek rozpadu ZSRR i stwierdzenie, że utrzymane wtedy granice były sztuczne i można je zmieniać. To ukłon w stronę komunistów. Była uczczenie chwilą ciszy pamięci zdrajców i kolaborantów na okupowanych ziemiach ukraińskich, zlikwidowanych w czasie tej wojny (np. „prokuratora generalnego tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej”).
Wątek „aneksyjny”, tudzież „ukraiński” zakończył Putin stwierdzeniem, że Rosja jest gotowa do negocjacji z Ukrainą. Ale żeby było jasne: kwestia aneksji czterech obwodów nie podlega już dyskusji. Czyli taka pusta deklaracja, wszak wiadomo – i Kijów ostrzegał – że po aneksji mowy już nie ma o rozmowach.
Straszny Zachód
A potem Putin zaczął półgodzinną tyradę na temat złego Zachodu. Zaczął, mówiąc, że chce w tym momencie zwrócić się do Rosjan i do rosyjskich żołnierzy. Mówiąc krótko, próbował uzasadnić wojnę i fakt, że tysiące Rosjan zginęły, a kolejne zginą. To było długie (i czasem nudne, sądząc po minach słuchaczy) wyliczanie przewin Zachodu. I dziś i w ubiegłych stuleciach. Było o wojnach opiumowych w Chinach (czyżby taki mały geścik w stronę Pekinu?) i o handlu niewolnikami. Zabrakło wypraw krzyżowych jako przejawu zachodniego imperializmu.
Ale przenieśmy się do bliższych nam czasów. No więc „interwencja” Ententy w Rosji po tym, jak bolszewicy przejęli władzę. Putin nie zapomniał. A potem już „straszne lata dziewięćdziesiąte" – wiadomo, jelcynowska smuta. No i czasy najnowsze. Według Putina to Zachód jest winny obecnej wojny na Ukrainie. Zaś większość ziarna z Ukrainy trafia właśnie na Zachód, zaś tylko pięć procent do potrzebujących krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Tu mamy ukłon w stronę tzw. Trzeciego Świata, wzmocniony przypomnieniem kolonializmu zachodniego… Tak jak tutaj Putin zwrócił się do mieszkańców krajów afrykańskich, azjatyckich i amerykańskich, tak fragment jego przemówienia o dywanowych nalotach aliantów na niemieckie Drezno czy Hamburg to wyraźny ukłon w stronę Niemców.
[polecane]23849027/[polecane]
Zresztą skoro już o wątku niemieckim. Tak jak można było oczekiwać, Putin zasugerował, że ostatnie akty sabotażu na gazociągi łączące Rosję z Niemcami na dnie Bałtyku były dziełem Amerykanów. Potem było dużo o kryzysie energetycznym na Zachodzie. Oczywiście Putin nie wspomniał że to dzieło Rosjan, którzy po prostu zakręcili kurki.
Podsumowując. Putin mówił głównie do Rosjan. Uzasadniał wojnę z Ukrainą i mobilizację. Ale mówił też do skrajnie prawicowych (o ideologii gender) i skrajnie lewicowych (o kolonializmie Zachodu) środowisk zachodnich. Była to litania różnych, głównie historycznych odniesień. Ale głównym wrogiem był tu Zachód. – Im Rosja nie jest w ogóle potrzebna – powiedział. Tak, światu taka Rosja z takim przywódcą potrzebna nie jest.