Puszczykowo: Pedofil Roman B. nadal jest księdzem w Zakonie Chrystusowców
Ksiądz Roman B. został skazany za „co najmniej kilkadziesiąt” stosunków seksualnych z uczennicą. Zatrzymano go 8,5 roku temu, potem trafił do więzienia. Nadal jest księdzem – w zakonie Chrystusowców w podpoznańskim Puszczykowie.
Ksiądz Roman B., jak stwierdził sąd, uczynił ze swojej uczennicy seksualną niewolnicę. Za wielokrotne stosunki seksualne z 13-14 letnią dziewczynką trafił do więzienia. Po wyjściu na wolność w 2012 roku zamieszkał w domu Chrystusowców w Puszczykowie pod Poznaniem. Nadal jest księdzem.
Areszt zamiast Anglii
Roman B., szczupły, wysoki 40-latek, został wyświęcony w 2005 roku. Trafił do parafii w woj. zachodniopomorskim. Udzielał się podczas pielgrzymek, uczył religii w jednej z tamtejszych szkół, był prefektem w szkole katolickiej. Innymi słowy pełnił nad nią nadzór duszpasterski.
W tamtym okresie poznał swoją przyszłą ofiarę, uczennicę pochodzącą z biednej rodziny. Przez wiele miesięcy byli w intymnej relacji. W latach 2006-2007 doszło między nimi do co najmniej kilkudziesięciu stosunków. Dziewczynka miała wtedy 13-14 lat.
Tuż przed wakacjami 2008 roku jego ówczesna parafia poinformowała, że ksiądz Roman za chwilę wyjeżdża do pracy w Anglii. Pożegnalną mszę świętą odprawił 19 czerwca, kilka dni po komunikacie o przenosinach.
Jednak zamiast do Anglii, krótko po pożegnalnej mszy św. trafił do aresztu. Trwało już śledztwo zainicjowane podobno zawiadomieniem jednego z pedagogów mających kontakt ze skrzywdzoną dziewczyną.
Niewolnica księdza
W późniejszym akcie oskarżenia prokuratura zarzuciła duchownemu co najmniej kilkadziesiąt stosunków seksualnych z uczennicą, całowanie jej w intymne miejsca, namawianie do wzajemnych pieszczot. Ksiądz przyznawał się do niektórych zarzutów. Chciał dobrowolnie poddać się karze – 3 lat więzienia. Ale nie chciał potwierdzić, że regularnie współżył z nastolatką.
Na szybki wyrok bez przeprowadzania procesu nie zgodził się sąd. Nie wyłączył też jawności rozpraw. Jak podały media, utajnione zostały zeznania pokrzywdzonej dziewczyny. „Głos Szczeciński” informował, że wśród dowodów znalazły się również smsy, które wysyłał ksiądz. Pisał w nich do dziewczyny: „wszedłbym w ciebie głęboko”.
– To był zamiar przyszły – tak w sądzie tłumaczył ksiądz Roman, co w swojej relacji odnotował „Głos Szczeciński”.
Pierwszy, nieprawomocny wyrok, zapadł w 2009 roku. Mimo że prokuratura wnioskowała o 5 lat więzienia, sędzia stwierdził, że duchownemu należy się 8 lat więzienia.
– Zrobił z niej nałożnicę, niewolnicę seksualną, którą wykorzystywał, kiedy chciał i jak chciał. Wykorzystał to, że pochodzi z biednej rodziny
– uzasadniał sędzia Mariusz Jasion.
Wskazał również, że ksiądz-pedofil dostałby najsurowszą karę, czyli 12 lat więzienia, ale stwierdzono u niego ograniczoną poczytalność. Dlatego usłyszał łagodniejszy wyrok 8 lat więzienia.
Jak relacjonowało wówczas Radio Szczecin, na takim wyroku zaważyły drastyczne szczegóły sprawy. Z zeznań dziewczynki wynikało, że prosiła księdza o zaprzestanie stosunków, ale dalej ją zmuszał, z powodu przemocy seksualnej samookaleczała się, próbowała popełnić samobójstwo. Mówiła też, że ksiądz pozwolił wykonać u niej zabieg aborcji w gabinecie ginekologicznym.
– Sprawa aborcji była badana w śledztwie. Ksiądz nie usłyszał zarzutu za ten wątek
– mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Kara została zmniejszona
Wyrok skazujący duchownego na 8 lat odsiadki się nie uprawomocnił. Bo w 2010 roku sąd odwoławczy zmniejszył karę do 4 lat więzienia. Był to efekt apelacji obrońcy księdza i opinii biegłych. Wskazywała na ograniczoną poczytalność Romana B., zaburzenia pedofilijne, trudności z kontrolowaniem popędu.
Ksiądz, po odbyciu kary, w połowie 2012 roku wyszedł na wolność. Trafił do Puszczykowa, do domu Towarzystwa Chrystusowców. W internecie można odnaleźć fotografie, na których widać, że – ubrany jak pozostali zakonnicy – bierze udział w mszy pogrzebowej jednego z księży.
Udało nam się porozmawiać z ks. Romanem. Interesowało nas, dlaczego nadal jest duchownym. Stwierdził, że nie myślał o tym, by przestać być księdzem. Dodał, że nadal odbywa karę wynikającą z prawa kanonicznego i nie wie, jak długo ona potrwa.
– Nie jestem księdzem w sensie duszpasterskim. To znaczy, nie pracuję z ludźmi świeckimi, zajmuję się starszymi księżmi
– stwierdził Roman B. – Rozumiem, że chce pan porozmawiać, ale potem mnie pan obsmaruje. Ta sprawa może bulwersować. To, co zrobiłem było złe, ale nie mam zamiaru dalej tłumaczyć się przed mediami.
Dzwonić do Watykanu
Dlaczego pedofil nadal jest księdzem? Z tym samym pytaniem zwróciliśmy się do zakonu Chrystusowców. Pojechaliśmy do Puszczykowa, do domu zakonnego. Przez domofon powiedzieliśmy, co nas sprowadza. Męski głos poprosił, by chwilę poczekać. Potem się rozłączył i już nie odbierał domofonu.
Próbowaliśmy więc dodzwonić do zakonu w Puszczykowie, ale i telefon milczał. Gdy czekaliśmy pod bramą, akurat nadjechał ks. Roman. Pilotem otworzył bramę, wjechał samochodem na teren zajmowany przez zakon. Po kilku godzinach telefonicznie porozmawialiśmy z rzecznikiem prasowym Chrystusowców, księdzem Janem Hadalskim. Tak odpowiedział na nasze pytania:
– Z tego co mi wiadomo, nadal toczy się proces kanoniczny wobec księdza Romana. Nie wszystko zależy od nas, nie my wydajemy wyroki. Ale nie pobłażamy – ten ksiądz nie pracuje w duszpasterstwie, nie ma żadnego kontaktu z wiernymi, zwłaszcza z dziećmi i młodzieżą. Jest w naszym domu księży emerytów. Takie są wymogi. Czy sprawa kanoniczna trwa długo?
Tak, ten czas może budzić pewne zdziwienie. Jeśli pan chce, można dzwonić do Watykanu. Podlegamy Papieżowi. Ale informacji pewnie nikt nie udzieli, bo postępowanie wciąż trwa.
Pomoc to delikatna sprawa
Gdy ksiądz Roman B. siedział w więzieniu, miał być odwiedzany przez zakonników. Czy interesowali się również losem dziewczyny, czy jej pomogli, gdy sprawa ujrzała światło dzienne? Po pytaniu o pomoc dla ofiary, rzecznik Chrystusowców odesłał nas do adw. Krzysztofa Wyrwy, prawnika reprezentującego zakon.
– Chrystusowcy są w stanie pomóc tej dziewczynie w geście chrześcijańskiej pomocy, szczególnie pokryć koszty terapii. Ale pomoc została odrzucona przez stronę przeciwna
– mówi nam adw. Krzysztof Wyrwa.
Z naszych informacji wynika, że dziewczyna faktycznie odrzuciła ofertę zakonu, bo uznała, że była absolutnie nieproporcjonalna do rozmiaru jej krzywdy.
Adw. Krzysztof Wyrwa przekonuje nas również, że pomoc ze strony Kościoła to materia bardzo delikatna. – Kościół w takich sytuacjach obawia się okazania pomocy, również finansowej. Jego dobre intencje są potem przeinaczane. Niektórzy, w tym media, twierdzą, że skoro Kościół pomaga, to bierze odpowiedzialność za czyny księdza. A Kościół nie ponosi w tej sprawie żadnej odpowiedzialności. Ksiądz spotykał się z tą dziewczyną w tajemnicy przed pozostałymi duchownymi i swoimi przełożonymi. Nikt o tym nie wiedział aż do momentu, gdy został zatrzymany i przedstawiono mu zarzuty – podkreśla adw. Wyrwa.
Od momentu zatrzymania księdza Romana mija 8,5 roku. Pytanie, dlaczego nadal jest księdzem, prawie 3 tygodnie temu zadaliśmy rzecznikowi Watykanu. Jednak Greg Burke nie odpowiedział na naszego maila.
Osoby związane z Chrystusowcami twierdzą, że trwające postępowanie kanoniczne jest na zaawansowanym etapie. A przed laty, gdy sprawa wyszła na jaw, zakon rzeczywiście nie kontaktował się z ofiarą. Zakon i jego ówcześni pełnomocnicy uznali, że taki kontakt mógłby zostać odebrany przez prokuraturę oraz opinię publiczna jako wpływanie na prowadzone wówczas śledztwo.