Puszcza Białowieska. Napad na ks. Duszkiewicza? Świadek zajścia: To prowokacja
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku twierdzi, że duszpasterz został pobity. Świadek zajścia - znana działaczka „S” w PRL-u, Danuta Kuroń nazywa działania księdza prowokacją.
Lasy Państwowe poinformowały, że 16 sierpnia doszło do pobicia ks. Tomasza Duszkiewicza, duszpasterza leśników i ministra środowiska, a przy tym etatowego pracownika RDLP w Białymstoku. Do zdarzenia miało dojść w rejonie Starej Białowieży podczas blokowania przez ekologów pojazdów, wywożących drewno z Puszczy Białowieskiej.
Jak opisał Jarosław Krawczyk, rzecznik RDLP w Białymstoku, ksiądz - przebywając służbowo w Puszczy Białowieskiej - znalazł się w pobliżu blokady. Zaczął robić telefonem zdjęcia protestujących. W pewnym momencie jeden z nich podszedł do niego i zażądał zaprzestania robienia zdjęć. Gdy ksiądz nie przerwał, mężczyzna miał go uderzyć w rękę i wybić z niej telefon, po czym włożyć mu go do kieszeni koszuli, a przy tym porwać ją. Według rzecznika mężczyzna groził duchownemu, mówiąc: „Tylko pokaż to zdjęcie, a będziesz ścięty”.
- Ksiądz Tomasz Duszkiewicz złożył na policji zawiadomienie o napaści. Następnie został zbadany przez lekarza ortopedę w hajnowskim szpitalu - relacjonuje Krawczyk. - Obdukcja wykazała, że ma silnie stłuczone przedramiona obu rąk i wystąpił ich obrzęk. W miejscu najsilniejszego stłuczenia prawej ręki lekarz założył opatrunek z gipsu i szyny usztywniającej. Po udzieleniu pomocy medycznej ks. Duszkiewicz został wypuszczony do domu z 10-dniowym zwolnieniem z pracy.
- To była prowokacja! Mężczyzna w koszuli w niebiesko-białą kratkę nacierał na Piotra (nazwisko znane redakcji - przyp. red.), nagrywając jego twarz z odległości liczącej centymetry - opowiada. - Pan Piotr nie był uczestnikiem blokady, a tylko jej obserwatorem. W żaden sposób nie uderzył nagrywającego go mężczyzny. Ale w pewnym momencie tamten upuścił telefon i podniósł ręce do góry. Pan Piotr złapał aparat w locie i włożył go do kieszeni koszuli właściciela, mówiąc, że tam jest jego miejsce. Później odszedł. Scenę tę filmował inny mężczyzna, ubrany na czarno. Ten pan już wcześniej zachowywał się prowokująco, dlatego protestujący wezwali policję i prosili o jego wylegitymowanie.
Policja spełniła ich prośbę. Po zajściu z komórką wylegitymowała też pana Piotra, po czym odjechała. Po jakimś czasie mundurowi wrócili i zabrali pana Piotra na komendę.
- Na komendzie znów widziałam tego pana w koszuli w kratę - opowiada Danuta Kuroń. - Miał rękę w grubym opatrunku. Składał jakieś dokumenty w okienku. Później wsiadł do auta i tą ręką z opatrunkiem manewrował kierownicą.
Ksiądz w chwili zajścia był - wedle rzecznika - w delegacji. Jego ubiór nie świadczył jednak o tym, że jest duchownym, ani leśnikiem. Wedle Krawczyka duszpasterz nie miał obowiązku być w mundurze.
Policja może postawić zatrzymanemu zarzuty, dotyczące stosowania gróźb karalnych i naruszenia nietykalności cielesnej innej osoby.