To nie było łatwe i pewne zwycięstwo Anwilu Włocławek, ale i tak plan na mecz z MKS Dąbrowa Górnicza został w pełni wykonany.
Anwil Włocławek - MKS Dąbrowa Górnicza 68:57
Kwarty: 17:21, 14:15, 21:15, 16:6
ANWIL: Jelinek 15 (1), Skibniewski 9 (1), Dmitriew 9 (3), Bristol 8, Chyliński 3 (1) oraz Andjusic 8 (2), Tomaszek 7, Łączyński 5 (1), Stelmach 2, Diduszko 2.
MKS: Broadus 18 (1), Dłoniak 6, Zmarlak 5, Pasalic 5, Dziemba 0 oraz Pamuła 7 (1), Williams 7, Szymański 5, Piechowicz 4.
Plan to przede wszystkim zwycięstwo, a najlepiej by było, żeby różnicą wyższą niż porażka na wyjeździe (75:85). Oba te warunki zostały wypełnione, choć od 5. do 25. minuty na prowadzeniu znajdowali się gracze ze Śląska (17:12, 35:31, 41:33). Tylko raz w tym okresie doszło do remisu (29:29).
Fatalną dyspozycję w tym meczu zaprezentował Dawid Jelinek (4/14 z gry, 3 zbiórki, 2 asysty, 4 straty), który bodaj trzykrotnie nie trafił sam na sam z koszem. Z dezaprobatą tylko kręcił głową. Pudłował też Michał Chyliński (1/4 z gry). Wiele dziwnych decyzji podjęli sędziowie, którzy tylko w 1. kwarcie odgwizdali obu drużynom aż 16 fauli, stąd mało było gry, a więcej rzutów wolnych (22, w tym 20 celnych).
Anwil prawie tyle samo trafił i rzucał za 3 pkt., co za 2. I ten element był kluczowy w odrabianiu strat. Po rzutach za 3 pkt. zdobył najwięcej punktów - 27 (za 2 pkt. - 24, za 1 - 17). Najpierw dwukrotnie z rzędu takimi rzutami popisał się w drugiej kwarcie Danilo Andjusic (2/9 z gry, 5 zbiórek), a potem w trzeciej trzykrotnie trafił Fiodor Dmitriew (3/7 z gry, 4 zbiórki, 5 asyst). To dało najpierw remis 43:43, a po kolejnej „trójce” Anwil prowadził 46:44. Ale przed ostatnią kwartą wcale nie było pewne, czy włocła-wianie cały czas zostaną niepokonani na własnym parkiecie (10 zwycięstw).
W decydującej odsłonie zagrali bardzo dobrze w obronie, sami też trochę bardziej skutecznie. Pozwolili rywalom na zaledwie trzy celne rzuty z gry, ani razu nie stanęli na linii rzutów wolnych. Sam Robert Toma-szek (1/2 z gry, 5/6 z wolnych, 4 zbiórki) wykorzystał wszystkie swoje cztery rzuty w tym okresie. Dobrze zagrali obaj włocławscy rozgrywający - Robert Skibniewski (3/6 z gry, 5 asyst, 3 przechwyty) i Kamil Łączyń-ski (1/2 z gry, 3 asysty).
Głównie dzięki nim, a także Dmitriewowi (5 asyst), Anwil zdecydowanie grał bardziej zespołowo od drużyny MKS (tylko 5 asyst). Jelinek w ostatniej kwarcie zdobył 7 pkt., ale dwa razy po idealnych asystach rozgrywających.
Dwoił się i troił Rashaun Broadus (7/14 z gry), ale nie miał wsparcia w partnerach. Oni w decydujących momentach popełniali mnóstwo strat (23) - pięć miał środkowy Eric Williams, po cztery Marcin Piechowicz i Piotr Pamuła. Grzechem by było z tego nie skorzystać.
Od stanu 54:53 Anwil odskoczył na 64:53 i już w pełni kontrolował mecz do końca. Wygrał o punkt więcej, niż przegrał na wyjeździe. To może nie mieć znaczenia w klasyfikacji, ale i w razie czego jest dodatkowym plusem.
Kolejne spotkanie ligowe Anwil rozegra w Gdyni z Asseco. Odbędzie się ono w następny poniedziałek o 20.40 (relacja w Polsat Sport).