Ptasia grypa. Dzikie ptaki niosą strach
Hodowcy drobiu z niepokojem patrzą na przelatujące nad ich kurnikami dzikie ptaki. Boją się, że przyniosą ptasią grypę. Pomimo tego, że gospodarstwa spełniają wszystkie wymogi dotyczące bioasekuracji, nie można wykluczyć, że przedostanie się do nich śmiertelny wirus.
Tak było właśnie w Krypnie Wielkim (pow. moniecki) na fermie należącej do Janusza Kusaka. Choć była dobrze zabezpieczona, stado indyków zachorowało na ptasią grypę. Henryk Grabowski, Podlaski Wojewódzki Lekarz Weterynarii mówi, że przyczyna nadal nie jest znana. Natomiast właściciel fermy przypuszcza, że źródłem zakażenia ptasia grypą mogło być dzikie ptactwo. Parę dni wcześniej można było tam zaobserwować przeloty dzikich gęsi i kaczek.
W Polsce odnotowano już ponad 60 przypadków ptasiej grypy u drobiu (podtyp H5N8), w tym jeden w woj. podlaskim. Potwierdzono go 20 lutego w Krypnie Wielkim. Tereny te to podlaskie zagłębie drobiarskie. Tylko w strefie zapowietrzonej, czyli w promieniu trzech kilometrów od gospodarstwa, w którym stwierdzono ptasią grypę, znajduje się pięć dużych ferm drobiu. Natomiast w strefie zagrożenia, czyli w promieniu 10 km jest ich aż 23.
Skończyło się na jednej fermie
Pierwsze objawy pojawiły się w niedzielę (19 lutego) pod wieczór. Stado indyków było osowiałe, smutne, nie jadło.
- Sam pojechałem do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach, by zawieźć materiał do badań, bo chciałem, żeby było szybciej - opowiada Janusz Kusak, właściciel fermy, który jednocześnie jest weterynarzem.
W poniedziałek wieczorem już było wiadomo na sto procent - indyki są chore na ptasią grypę.
- Od razu zleciłem wyłączenie w kurniku wentylacji oraz ogrzewania, kazałem też pracownikom zrobić szczegółową dezynfekcję tego budynku - relacjonuje Kusak. - Zrobiliśmy wszystko, by wirus pozostał na miejscu, by został zduszony w gospodarstwie.
Teraz w gospodarstwie w Krypnie Wielkim trwa wielkie sprzątanie. Przeprowadzono już dwie dezynfekcje. Odbędą się jeszcze dwie kolejne. - Na 14 kwietnia mam zaplanowane pierwsze wstawienia indyków - opowiada Kusak. - Oczywiście, jeżeli nie będzie nowych ognisk - dodaje.
Na razie sytuacja wydaje się być opanowana. W okolicy nie pojawiły się kolejne ogniska ptasiej grypy. Dotychczas w innych regionach kraju, kiedy potwierdzono jedno ognisko ptasiej grypy, to w ciągu kilku dni pojawiały się kolejne.
- Wszystko wskazuje na to, że wspólnie z weterynarią udało się zdusić to wszystko u mnie na fermie - mówi Kusak. - Ale naprawdę siedzieliśmy jak „na szpilkach”.
- Wcześniej nie było u nas tej choroby, więc kiedy wykryto ją w Krypnie, baliśmy się tego, co nas czeka - mówi właściciel fermy leżącej w strefie zagrożenia. - Teraz się wszystko uspokoiło.
Twierdzi on, że wszyscy drobiarze są świadomi zagrożeń. Przestrzeganie bioasekuracji leży w ich interesie.
- Oczywiście, że boimy się ptasiej grypy, pomimo tego, że bardzo przestrzegamy zasad bioasekuracji - mówi Leszek Prończuk, hodowca drobiu z leżących w sąsiedniej gminie Wojszek. - Jedyne pocieszenie to fakt, że minęły już ponad dwa tygodnie od kiedy potwierdzono ptasią grypę w Krypnie. A u nas nic się nie dzieje.
Jednak dodaje, że drobiarze z dużym strachem patrzą na powracające na tereny lęgowe dzikie ptactwo.
- Kiedyś lubiłem obserwować przeloty ptaków - mówi Leszek Prończuk. - Wstawałem nad ranem, brałem latarkę i patrzyłem na lecące do nas dzikie gęsi czy kaczki. Teraz już tego nie robię.
Strefy jeszcze pod nadzorem
Na terenie stref: zapowietrzonej i zagrożenia prowadzone są kontrole drobiu. Pokazały one, że drobiarze rozumieją powagę sytuacji i chronią swoje fermy
- Z przeprowadzonych dotychczas kontroli wynika, że 99 proc. ferm przestrzega zasad bioasekuracji - mówi Henryk Grabowski. - Na tym obszarze zabezpieczone są również małe gospodarstwa, takie, które chowają drób na własny użytek. Ludzie mają świadomość tego, co grozi za brak bioasekuracji. Na razie nie ma sygnałów o niewykonywaniu zaleceń, o tym, by trzeba było nakładać na rolników grzywny.
Rozporządzenie ministra rolnictwa daje inspekcji weterynaryjnej możliwość nałożenia wysokich kar za nieprzestrzeganie zasad bioasekuracji - np. za nietrzymanie drobiu w zamkniętych budynkach może być to być nawet ok. 3,5 tys. zł.
- Myślę, że rolnicy wzięli to sobie do serca. Wiedzą, że mogłoby to uderzyć ich po kieszeni - mówi Henryk Grabowski.
Dodaje on, że na obszarze zapowietrzonym przeglądy stad będą prowadzone jeszcze 2-3 razy w tygodniu. Chodzi o to, by sprawdzić stan zdrowia utrzymywanego na tym terenie drobiu. Kontrole takie powinny być prowadzone minimum 30 dni od daty stwierdzenia ptasiej grypy.
Ciepło nas uratuje
Podlaski Wojewódzki Lekarz Weterynarii tłumaczy także, iż niskie temperatury - do 4 stopni Celsjusza - sprzyjają rozwojowi wirusa ptasiej grypy. Kiedy przyjdą cieplejsze dni i słupek rtęci wzrośnie do około 15 stopni Celsjusza, będzie lepiej, bo wtedy wirus nie powinien się tak szerzyć. Tłumaczy też, że z obserwacji poczynionych na przestrzeni lat wynika, że bardziej niebezpieczne są jesienne przeloty ptaków, niż wiosenne.
Ptasia grypa
Obecnie mamy do czynienia z wirusem wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) - podtyp H5N8. Choć jest on śmiertelny dla drobiu, nie jest groźny dla człowieka. Do czwartku potwierdzono w kraju 63 ogniska ptasiej grypy u drobiu i 68 u dzikich ptaków. Ptasia grypa zaatakowała już w 15 województwach - nie wystąpiła dotąd jedynie w woj. lubelskim. Jakie są objawy tego wirusa? Podejrzliwość hodowców powinny wzbudzić: zwiększonej śmiertelność drobiu, znaczący spadek pobierania paszy i wody, objawy typu drgawki, skręty szyi, paraliż nóg i skrzydeł, niezborność ruchów, duszności, sinice i wybroczyny, biegunka, nagły spadek nieśności.
Wirus ptasiej grypy stanowi poważne zagrożenie dla gospodarki kraju. Straty związane z wystąpieniem choroby wynikają z załamania produkcji zwierząt, ich upadków, zakazu handlu zwierzętami i towarami z terenów dotkniętych chorobą oraz zakazu eksportu drobiu i towarów pochodzących od drobiu z terenów wystąpienia choroby lub z całego terytorium kraju, w którym ona wystąpiła.